Przejdź do głównej zawartości

"Finale" - "Czy istnieją takie przeszkody, których nawet miłość nie pokona?" ("Szeptem" tom 4, ostatnia część sagi)




Jestem ogromnie wstrząśnięta i załamana tym, że czas rozstać się z tą sagą. Wiem, że do niej wrócę, ale zapewne długo jeszcze potrwa mój przełom, więc nie sądzę, że nastąpi to szybko. Chcę tylko zaznaczyć, że bez względu co pisałam o każdym tomie osobno - polecam przeczytać całą serię wszystkim tym, którzy szukają dobrej lektury.

"Finale" to ostatnia część "Szeptem" - serii, która zdobyła wiele serc nie tylko młodych, ale i starszych czytelników. Mimo że motyw upadłych aniołów może wydać się lekko naciągany, nigdy nie poczułam się znudzona czy zażenowana przy czytaniu każdego tomu.

To piekielnie dobra książka, tak samo jak te trzy przed nią.  Wierzcie mi, że jest ogromnie ciekawa. Wywołuje nie tylko smutek czy lęk, ale również radość i ciepło. W sumie to ciężko mi zliczyć ile razy przy niej płakałam, śmiałam się czy tylko uśmiechałam.


Wróćmy jednak do tego, co głównie mam zamiar przekazać...

"Finale" ma wreszcie rozstrzygnąć losy Nory i Patcha. Nora nie tylko musi podejmować trudne decyzje, ale, ponownie, walczyć o życie swoje i swoich bliskich. Kiedy wracamy do "Szeptem", dziewczyna właśnie musi stanąć na czele wojny między Nefilami a Upadłymi Aniołami. Problem w tym, że ona jest jednym, a jej ukochany drugim... Zasady jasno zakazują im związku.

Mimo to, kochankowie walczą o swoją miłość. Niestety, muszą się ukrywać, ale wierzą, że już niedługo. Kiedy tylko Nora wypełni swój plan, wszystko się ułoży. Przynajmniej ma taką nadzieję...

Wiadomo, że Nefilowie nie liczą na dziewczynę kiedy nadejdzie najgorsze. Najchętniej strąciliby ją z "tronu", ale to nie może się przydarzyć. Muszą wierzyć, że jest po ich stronie i pragnie im pomóc, chociaż w rzeczywistości sama nie wie kto na tym ucierpi bardziej. Ona się przecież na to nie pisała.

By zdobyć zaufanie poddanych, Nora musi zgodzić się na pomysł o udawanym chłopaku Nefilu. Wybór pada na Dantego, znajomego Scotta. Ona naprawdę tego nie chce, tym bardziej jej chłopak się na to nie godzi, ale to potrwa tylko chwilę. Wybrała właśnie jego, bo stoi on wysoko nad innymi Nefilami i cała reszta mu ufa. Więc powinni zaufać również jej.

Dante zaczyna angażować się w planowanie wojny między dwoma rasami. W tym celu codziennie trenuje Norę chcąc, by ta zdobyła więcej sił i była gotowa na atak. W końcu, jako przywódca, powinna mieć się na baczności. Powinna walczyć i być gotowa na walkę. Dziewczyna nieraz czuje że polegnie, ale mimo wszystko bardzo się stara pokazać nowemu znajomemu, że może sobie poradzić. Jemu i całej reszcie.

Źle się jednak dzieje, kiedy Dante stawia jej ultimatum. Albo on, jej rasa i przysięga, której MUSI dotrzymać, albo Patch i odwieczni wrogowie Nefilów. Wybór wcale nie jest taki oczywisty.

Treningi oczywiście przynoszą rezultaty, ale chłopak chce od Nory jeszcze więcej. To wtedy, podczas jednego z nich, świadomie podaje jej diabelską moc, dzięki której ona przybiera na sile i sprycie. Z czasem dziewczyna chce więcej, chociaż to może ją nawet zabić...

Nora, wraz z ukochanym, postanawia znaleźć twórcę tej zabójczej broni. Jeśli pozbędzie się diabelskiej mocy, oczywiście, szanse Nefilów są nikłe, ale... tak zachowa przy życiu Patcha. O to w tym wszystkim przecież chodzi.

Sprawy zaczynają się nieco komplikować. Ponownie mamy do czynienia z byłą dziewczyną Patcha. Chociaż, może wcale nie taką "byłą"... Spór między nią a jej chłopakiem się zaostrza, co oznacza więcej problemów i mniej czasu na myślenie o przyszłości swojej i ras, do których należą. Nora nie wie czy ma zamiar  walczyć o niego ponownie. Nie wie, czy może jeszcze komuś ufać...

Co do zaufania, dziewczyna nabiera podejrzeń co do Dantego. Kiedy znika i zaczyna się dziwnie zachowywać, coś się psuje. Jakby coś zaburzyło równowagę, którą tak długo sobie ustalała.

By przekonać do siebie swoją rasę, Nora posuwa się do drastycznego kroku, o którym Dantego nie powiadomiła. By zyskać sobie sympatię Nefilów, stawia ultimatum Pepperowi. Wygląda na to, że oboje mają wspólnego wroga. Ale kto tak naprawdę nim jest?

W zamian za przyniesienie piór upadłych aniołów z nieba, Pepper ma otrzymać swojego prześladowcę jak na dłoni. Tylko, że ta umowa wcale nie jest taka jasna. Głupie obiecanki nic nie gwarantują. Dziewczyna jednak znów musi wierzyć, że po prostu jej się uda.

Przeciw niej stają osoby, których Nora nie podejrzewała o zdradę. Jedna z nich odbiera jej niemal wszystko; żądna władzy Nefilka jest gotowa zabić za to co, jak sądzi, należy się jej. Tylko że wyrok nie pada na nią, a... na jej miłość.

Kiedy do Nory dociera ja wiele straciła, jest żądna zemsty. Teraz nie cofnie się przed niczym. Nie po tym, jak daleko posunął się wróg.

W starciu pomaga jej między innymi Vee, jej przyjaciółka, oraz Scott - przyjaciel, który jest gotowy oddać za nią życie, jeśli to konieczne. Brakuje tu tylko jednej osoby. Osoby, której już... nie ma?

Mimo wszystko, nie czas na rozczulanie się nad sobą. Obiecała komuś dotrwać do końca, więc tak się stanie. Wypowiedziano wojnę, do której widocznie musi dojść. Upadłe anioły polują na młodą Nefilkę. Niebezpieczeństwo jest ogromne. Czas działać...

Kiedy dochodzi do starcia, wychodzi na jaw kto naprawdę chciał jej upadku. Ktoś, komu ufała. Ktoś, kto pomagał jej by poznać jej słabości. Ktoś, kogo miała za przyjaciela. Ta sama osoba pragnie przebić jej serce szablą, rozkoszować się jej śmiercią. Wydaje się, że jest bezradna. To chyba koniec...

Ginie wielu jej ludzi. Giną Nefilowie, upadłe anioły i... on. Jej przyjaciel i druh. Ktoś, kogo traktowała jak brata. Ktoś, kto poprzysiągł jej chronić. Ktoś, komu nie zdążyła powiedzieć jak wiele zawdzięcza.

A skoro dostała drugą szansę, skoro on jej ją podarował... postanawia rozstrzygnąć to raz na zawsze. Zakończyć to, co zaczął jej ojciec.


I nawet jeśli wojna dobiegnie końca, nawet jeśli ją przeżyje... czy jest dla niej sens żyć bez niego? Może powinna dołączyć do niego, tam, na dole? A może powinna zapomnieć?

Żadna z tych opcji nie wchodzi jednak w grę. Ona jest potrzebna tutaj, na górze, a o miłości się przecież nie zapomina... Być może jej miłość właśnie wróciła na ziemię by doczekać z nią końca życia, a może... może jej koniec następuje właśnie teraz?





















Jeśli pojawiają sie spojlery, PRZEPRASZAM, ale ciężko mi tuszować niektóre rzeczy. Wierzcie mi, mogłabym siedzieć nad tym godzinami!



No więc "Szeptem"... jej, kiedy to minęło? Pamiętam jak sięgałam po tę sagę po raz pierwszy, a dziś już ją kończę. Tak okropnie trudno mi się z nią rozstawać! Na szczęście mam ją na własność, więc przynajmniej będę mogła do niej wrócić.

Ciężko przyjąć mi do wiadomości, że to już koniec. To jedna z serii, w których się zakochałam i której nie odłożyłam w trakcie. To te książki, których się nie chce nawet pożyczać bliskim. Wiecie o czym mowa, co? :)


Bardzo, ale to bardzo trudno mi powiedzieć co teraz czuję. Wiem co czułam czytając "Finale"; smutek, żal, radość, ból, dezorientację, zawód (spokojnie, bohaterami :)) i satysfakcję. Właśnie... sporo tego, co?

Nie zliczę ile razy płakałam przy całej sadze, ale wiem, który moment wzruszył mnie najbardziej i znajdował się on właśnie w "Finale" - moment czyjejś śmierci. Jeśli czytaliście, pewnie wiecie o czym mowa. Umarło oczywiście parę osób, nie zdradzę kto, ale jest tam taki jeden bohater/taka jedna bohaterka, z której/z którego  odejściem się po prostu nie mogę pogodzić aż do dziś. To taka strata, jak gdybyśmy tracili kogoś nam bliskiego. Jeśli książka jest jednotomowa i nie ma kontynuacji, łatwiej nam się pogodzić ze śmiercią jakiegoś bohatera. Natomiast idąc przez wele części, przez życie bohaterów razem z nimi, tworzy się między nami taka więź. Nierozerwalna, wierzcie mi.

Targała mną masa emocji, o czym już wspomniałam. Matko, ta książka mnie wykończyła emocjonalnie! Czuję się rozszarpana wewnętrznie, tak jakby było we mnie ze wszystkiego po trochę. Sama nie wiem jak nazwać taki stan.

No, więc nadszedł czas by przejść do podsumowania ogólnego...

"Szeptem" nauczyło mnie, że warto kochać ludzi. Że niewidoczne dla oczu jest piękne. Że warto wierzyć i ryzykować.

"Crescendo" nauczyło mnie, że czasami trzeba złamać parę zasad. Że rani się bliskich nie tylko dlatego by czuli się źle, ale także po to, by ich chronić. Pamiętam o tym, by mieć więcej wiary w siebie i w tych, których kocham.

"Cisza" nauczyła mnie, że bywają momenty, w których jesteśmy wystawiani na ogromnie ciężkie próby. Nie zawsze jesteśmy w stanie im podołać. Bywają momenty, w których musimy podejmować decyzje ważące na naszym życiu. Dzięki "Ciszy" wiem, że więzy krwi wcale nie świadczą o miłości. Wiem, że pozory mogą mylić.

I wreszcie "Finale" nauczyło mnie, jak wszystkie inne części, o czym nie wspomniałam, że warto walczyć o miłość. Że mamy w sobie na tyle siły, by unieść na barkach problemy nad którymi często nie mamy kontroli. Że ludzie bywają zdradliwi, że nawet ludzie których kochaliśmy i ci, w których pokładaliśmy nadzieję, potrafią wbić nam nóż w plecy.

Cała saga nauczyła mnie, że dla takich książek czytam. Że po to tu jestem.


-Książkomaniaczka

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wydawnictwo Insignis z nowymi premierami i pod nową nazwą? - co szykuje imprint, premiery i zapowiedzi

 

"Duma i uprzedzenie" - czyli klasyka gatunku

  "Człowiek w dramatycznej sytuacji nie zważa na etykietę przestrzeganą przez innych". Jane Austen to królowa romansu. Stworzyła klasyk, który po dziś dzień jest swego rodzaju wyznacznikiem dla wielu innych pisarzy i twórców historii miłosnych. A, jak wiadomo, z klasyką nie sposób się sprzeczać.  Nie obawiałam się w zasadzie niczego, a już na pewno nie tego, że autorka mnie zawiedzie. W tej sprawie się nie pomyliłam; historia Elizabeth była mi bliższa, niż z początku się spodziewałam że będzie. I do tej pory mocno nią żyję. Miłosne rozterki, rodzinne konflikty i kłamstwa... wszystko to za sprawą tytułowej dumy i uprzedzeń.  Jak daleko zaprowadzą one bohaterów? "Na początku zeszłego stulecia niezbyt zamożny ojciec pięciu córek nader często musiał zadawać sobie pytanie: kiedyż to w sąsiedztwie pojawi się jakiś odpowiedni kawaler? A kiedy już się pojawił, następowały dalsze perypetie, które Jane Austen z upodobaniem opisywała. "Duma i uprzedzenie" uważana jest za ...

"Yellowface" - rynek wydawniczy okiem autorki trylogii "Wojen makowych"

  "Taki już los człowieka, który opowiada historie. Stajemy się niekiedy ogniskami, w których skupia się makabra".