Przejdź do głównej zawartości

"Cudowny chłopak" - "WSZYSCY JESTEŚMY WYJĄTKOWI"


"Wszyscy powinniśmy przynajmniej raz w życiu dostać owację na stojąco, bo przecież każdy z nas zwycięża ten świat".


Chodząc po księgarniach, czytając blogi, czy nawet przeglądając instagrama, nie da się nie natknąć na "Cudownego chłopaka". Sami pewnie wiecie.

Ten fenomen zaczął się tak naprawdę z początkiem stycznia, kiedy książka miała zostać zekranizowana. Całkiem dobra obsada, ciekawa narracja, niesamowity przekaz. Jak do tej pory najbardziej wyczekiwany film roku. 

Muszę przyznać, że z początku ciężko było mi przywyknąć do wiadomości, że ta książka budzi tak wielki odzew. 

Nie wiem dlaczego, ale czułam niechęć do tej historii. Tak to już jest, kiedy wszyscy o tym mówią. Może mi się "przejadło". Ale to bardzo szybko minęło. Kupiłam tę książkę i czekałam na moment, w którym się z nią wreszcie poznam. 

No i znowu mi nie wyszło, bo, WIADOMO, nie powstrzymałam się przed obejrzeniem filmu zanim przeczytam lekturę. Boże, oszczędź mnie!

Ale o filmie później...  

"Cudowny chłopak" zajął mi dosłownie parę godzin. Może trzy. Dlaczego tak bardzo mnie oczarował? Cóż, każdy ma swoją wersję. By poznać moją, zostańcie do końca recenzji...














Auggie to chłopiec, który codziennie musi mierzyć się ze światem. 

Auggie nie jest jednak taki jak jego rówieśnicy. Przeszedł masę operacji, ale żadna nie pozwoliła mu wyglądać tak, jakby tego chciał. To niespotykane i niepojęte. Jego narodziny lekarze nazywają "cudem", ale on sam by tego o sobie nie powiedział. 

To naprawdę bolesny widok dla matki chłopca, kiedy dzieci uciekają z placu zabaw z krzykiem. Kiedy ludzie patrzą na niego i odwracają wzrok kiedy Auggie na nich spojrzy. Przecież to tylko dziecko - zakochany w Gwiezdnych Wojnach, ciekawy świata dziesięciolatek. 

Ale on pogodził się z takim losem. 

Wie, że ludzie nie lubią na niego patrzeć. Wie, że uważają go za potwora. Słyszał już masę przezwisk i nauczył się z tym żyć. Nie chodzi o to, że to zaakceptował - po prostu wie, że tak musi być. Że mimo siły jaką w sobie posiada, tak naprawdę nie jest superbohaterem ani cudotwórcą. Nie przekona innych dzieci, że nie jest niebezpieczny, bo kiedy tylko coś mówi, ich już nie ma. 

Dlatego wizja szkoły jest dla niego przerażająca. 

Ale nadszedł już czas. August wie, że pora zmierzyć się z rzeczywistością i że z roku na rok będzie mu tylko coraz trudniej. Rozumie, że jego mama nie nauczy go tego, czego nauczą go tam. Nie chce zawracać głowy siostrze ani tacie, który i tak ma już dużo na barkach. Nawet jeśli to będzie jedna z najtrudniejszych chwil w jego życiu - trudno. Jakoś przez to przejdzie. 

Jack, Julian i Charlotte - ich pierwszych Auggie poznaje w nowej szkole. Dyrektor poprosił ich o przysługę, ale chyba sami nie wiedzieli na co tak naprawdę się godzą. 

Jack nie wyglądał na zadowolonego, ale okazał się całkiem w porządku. 

Charlotte nie zamykała się buzia, ale nie czuła do niego wstrętu. Nie bała się na niego spojrzeć. 

Najgorszy był Julian. 

Chłopak z dobrego domu. Na pewno zna na pamięć drabinę społeczną, a August wie, że nie znajduje się na żadnym z jej szczebli. Widzi w jego oczach błysk, który zwiastuje, że ta znajomość niczego dobrego nie przyniesie. 

To nie może się udać. 

Tymczasem Via po wakacjach wraca do szkoły z nadzieją, że spotka się ze swoją przyjaciółką, która nie kontaktowała się z nią od dłuższego czasu. 

Niestety, Miranda bardzo się zmieniła od ich ostatniego spotkania. Nie chodzi już nawet tylko o wygląd, ale o jej zachowanie. Wprawdzie nie powiedziała jej wprost dlaczego tak się dzieje, ale ich stosunki zdecydowanie oziębły. Via czuje się okropnie samotna. 

Ale nie użala się nad sobą. Nigdy tego nie robi. 

Kocha swojego brata i wie, że rodzice muszą poświęcać mu masę uwagi. Z nią nawet już nie rozmawiają, ale Via nie chce naciskać. Tym bardziej teraz, kiedy jej braciszek po raz pierwszy przekracza próg szkoły. 

Zatem zostaje ze swoimi problemami sama. 



Auggie z początku nie umie się zaklimatyzować, nawet jeśli siostra radzi, żeby się nie przejmował. To dla niego nowe doświadczenie, które kosztuje go sporo stresu. 

Wśród dzieciaków, które go ignorują, wyróżnia się Jack Will. 

Ten chłopiec go nie ocenia. Próbuje nawet nawiązać kontakt, który z czasem zaczyna przeradzać się w przyjaźń, której oboje potrzebowali. Z początku dla Jack'a był to tylko obowiązek, ale teraz... teraz jest szczęśliwy, że tak się stało. 

W związku z przyjaźnią chłopców, ciężar "hejtu" spada na ich dwójkę. 

Jack był lubiany. Jest pewien, że dopasowałby się do każdej grupy. Ale kiedy wybrał Augusta... sam już nie wie. To wielkie wyzwanie. Trudny wybór, nawet jeśli Auggie to cudowny przyjaciel. 

W życiu chłopca następuje pewien przełom. 

August zostaje zraniony przez jedyną osobę (ze szkoły), której ufał. Ty razem nie wie, czy poradzi sobie z tym tak szybko jak z całą resztą bólu, przez którą musiał przejść. Auggie się zamyka, a nawet staje się agresywny. Zraniony, odsuwa od siebie bliskich. Nawet swoją mamę. 

Rodzice Auggi'ego cierpią razem z nim. Widzieli już sporo jego cierpienia. Widzieli momenty, w których ich syn toczył walkę ze światem i jak krok po kroku go zwyciężał. Widzieli jak zamykał się w kasku kosmonauty i odpływał, pewien swojej brzydoty i inności. Pamiętali każdą jego operację - te łatwiejsze i bardziej skomplikowane. Nie pozwolą na to, by ich syn dłużej to znosił. 

Chłopiec przestaje rozmawiać z Jack'iem. Julian znęca się nad nim, tak jak było do tej pory. Auggie znów czuje się tak, jak pierwszego dnia szkoły. 

A potem poznaje Summer. 

Dziewczynka ciężko pracuje na zaufanie dziesięciolatka. August już raz się zawiódł i jest teraz ostrożniejszy niż przedtem. 

Zresztą, mniejsza o to. 

W szkole organizują wyjazd, na który Auggie zamierza się wybrać. 

To pierwszy raz kiedy będzie spał poza domem. Na szczęście Julian nie jedzie, co było główną obawą chłopca. Chce się tylko dobrze bawić i, co najważniejsze, jakimś cudem dopasować. 

Na wycieczce Auggie poznaje się na niektórych ludziach. Zdobywa nowe przyjaźnie i zyskuje szacunek. Jest niesamowicie poruszony takim obrotem spraw. Nawet jeśli nie tak miało to wszystko wyglądać, to nic. Wreszcie czuje się jednym z NAS. 

Julian traci wsparcie. Jego komentarze i wygłupy nie mają już dla chłopców znaczenia. Zresztą, długo i tak tu nie zostanie. Auggie zyskał nie tylko przyjaciół i normalność. Zyskał również szacunek i wsparcie, o które tak dzielnie walczył. I wychodzi na to, że świat wreszcie się do niego uśmiechnął. Że każdy zasługuje na szczęście. 

























Przeżyłam tę książkę całą sobą. Przysięgam, że wzruszyła mnie do łez. I wciąż się po niej zbieram, bo, nie, to nie są łzy smutku, ale łzy zrozumienia, współczucia i szczęścia. 

"Cudowny chłopak" to nie wymysł, który miał wnieść coś nowego dla nas - czytelników (to znaczy, nie tylko). To masa PRAWDZIWYCH historii, przeżyć i osób zebranych w jedność. To wszystko stworzyło Augusta Pullmana - bohatera tej książki. Chłopca, który wstrząsnął światem. 

I właśnie to sprawiło, że nie mogłam opanować emocji. 

W czterystu stronach zmieszczono wiele istotnych rzeczy, które wciąż na nowo do mnie docierają. 

OBOJĘTNOŚĆ
DOBROĆ
MIŁOŚĆ
PRZYJAŹŃ 
SIŁA
WALKA
AKCEPTACJA
INNOŚĆ
PIĘKNO

I WIELE, WIELE INNYCH... 

Musicie mi wierzyć, że to był ogromny przełom w moim życiu. Że wiele mnie ta książka nauczyła, nawet jeśli to zwykłe konkrety. 



Film był równie wzruszający (i sporo łez przy nim wylałam :)). Niesamowita gra aktorska, obsada i interpretacja książki. Historia przedstawiona z paru perspektyw (tak jak w książce) pozwala wejrzeć w życie bohaterów głębiej i poznać ich lepiej. 



Muszę przyznać, że szerokim łukiem omijałam ekranizację. Z wielu istotnych powodów. Na przykład: NIENAWIDZĘ PŁAKAĆ W KINIE, jestem strasznie uczulona na krzywdę innych ludzi, bałam się dużych różnic między książką i filmem, co mogłoby być powodem zaniżonej oceny "Cudownego chłopaka" na ekranie, nawet jeśli byłby bardzo dobry. 

W wersji filmowej widzimy dużo więcej życia Vii, Jacka czy Mirandy. W książce wygląda to jak przeplatanka, gdzie finalnie i tak jest Auggie. Tu widzimy więcej i szerzej. 

Brakowało mi paru małych szczegółów, na przykład obecności rodziców chłopca na różnych okolicznościach w szkole. Ale to nie było na tyle istotne, że mogłabym się o to kłócić. 



Trzeba powiedzieć, że trudno byłoby mi wyobrazić sobie tego chłopca. Oczywiście o to chodziło. Twierdził, że i tak pewnie wygląda gorzej niż jesteśmy to sobie w stanie wymyślić. Ekranizacja rozdmuchuje nasze fantazje, ale jest dobra wtedy, kiedy nasza fantazja jest ograniczona. Albo zaraz po tym, kiedy i tak mamy już swój własny obraz Augusta. 

Co do reszty bohaterów, są te same zastrzeżenia, wiadomo. Ale każdy z nich jest przecież wyjątkowy na swój sposób. Każdy z nich jest inny. 



Film i książka podbiły moje serce. 

Cała ta historia drastycznie zmieniła moje spojrzenie na świat. 

"Cudowny chłopak" nauczył mnie, że każdy z nas zasługuje na szacunek, szczęście i przyjaźń. Każdy z nas jest wyjątkowy. Że różnice między nami nie mają prawa decydować o naszej przyszłości. Że to, co piękne, kryje się w środku. Że ci najbardziej zranieni, potrafią okazać nam najwięcej zrozumienia i dać nam najwięcej wiary. Że "wszyscy powinniśmy przynajmniej raz w życiu dostać owację na stojąco, bo przecież każdy z nas zwycięża ten świat". 

Zaskakująca, wzruszająca i zabawna historia Augusta Pullmana to piękna i mądra perspektywa potęgi miłości, akceptacji i przyjaźni. Otwiera oczy na to, na co wcześniej byliśmy ślepi. Podnosi nasz wzrok wtedy, kiedy odwracamy go niesprawiedliwie w drugą stronę, chcąc unikać inności, do której nie jesteśmy przecież przyzwyczajeni. 

Siła przedstawiona w tej powieści ma ogromny zasięg. Pozwólcie, że posłużę się cytatem: "Wielkość przejawia się nie w sile, lecz we właściwym jej wykorzystaniu... Największym człowiekiem jest ten, kto swoją siłą potrafi porwać najwięcej serc...". I TAKIE rzeczy są NAPRAWDĘ WAŻNE. 

A na zakończenie jedno ze wskazań Pana Browne'a: 

"Jeśli możesz dać dowód albo swojej racji, albo dobroci, daj dowód swojej dobroci". 


- Książkomaniaczka. 




Komentarze

  1. Po wielu opiniach w internecie wydaje mi się, że ta książka to nie tylko kolejna ciekawa historia, ale również wartościowy przekaz. Na pewno ją przeczytam! :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wydawnictwo Insignis z nowymi premierami i pod nową nazwą? - co szykuje imprint, premiery i zapowiedzi

 

"Duma i uprzedzenie" - czyli klasyka gatunku

  "Człowiek w dramatycznej sytuacji nie zważa na etykietę przestrzeganą przez innych". Jane Austen to królowa romansu. Stworzyła klasyk, który po dziś dzień jest swego rodzaju wyznacznikiem dla wielu innych pisarzy i twórców historii miłosnych. A, jak wiadomo, z klasyką nie sposób się sprzeczać.  Nie obawiałam się w zasadzie niczego, a już na pewno nie tego, że autorka mnie zawiedzie. W tej sprawie się nie pomyliłam; historia Elizabeth była mi bliższa, niż z początku się spodziewałam że będzie. I do tej pory mocno nią żyję. Miłosne rozterki, rodzinne konflikty i kłamstwa... wszystko to za sprawą tytułowej dumy i uprzedzeń.  Jak daleko zaprowadzą one bohaterów? "Na początku zeszłego stulecia niezbyt zamożny ojciec pięciu córek nader często musiał zadawać sobie pytanie: kiedyż to w sąsiedztwie pojawi się jakiś odpowiedni kawaler? A kiedy już się pojawił, następowały dalsze perypetie, które Jane Austen z upodobaniem opisywała. "Duma i uprzedzenie" uważana jest za ...

"Yellowface" - rynek wydawniczy okiem autorki trylogii "Wojen makowych"

  "Taki już los człowieka, który opowiada historie. Stajemy się niekiedy ogniskami, w których skupia się makabra".