Przejdź do głównej zawartości

"W żywe oczy" - Czy bloggerzy się mylą?


Kojarzycie "Lokatorkę"? Jeśli tak, dobrze się składa. Oto kolejna pozycja spod pióra JP DELANEY.
























Dziś ekspresowa, krótka recenzja!


Od razu się przyznam, że nie czytałam jej pierwszej książki. Wiem, że to był fenomen i właśnie to mnie do niej pociągnęło, ale jakoś tak wyszło, że o niej zapomniałam. A teraz tak się złożyło, że "W żywe oczy" dostałam jako prezent i właśnie w tym momencie wróciłam pamięcią do czasów, kiedy mówiło się o "Lokatorce".

Czy jeszcze warto? Skoro nikt już o tym nie wspomina, czy kogokolwiek zaciekawi "przeżuta" recenzja książki, która swoje pięć minut sławy wykorzystała?

Myślałam o tym. Doszłam do wniosku, że i tak przeczytam, nawet nie dla bloga, nie dla instagrama, a dla siebie. Bo styl tej pisarki mnie urzekł, a akcja trzymała mnie w ryzach unikalnej powieści prawie do ostatniej strony. Wystarczyło jedno słowo, żebym zaczęła myśleć, czy nie przeoczyłam czegoś ważnego.

Muszę powiedzieć, że nie byłam przekonana do "W żywe oczy", bo ostatnio nie w takich klimarach siedzę, ale to była dobra odskocznia. Książka, z którą spędziłam dwie noce i kawałek poranka przed wyjściem do szkoły.

A teraz przynoszę Wam, drodzy czytelnicy, recenzję.





























"Spotkał ją. Uwierzył jej. Nie powinien.

Nawiąż rozmowę z wyznaczonym mężczyzną.
Nie bądź za szybko bezpośrednia.
To on musi złożyć propozycję, a nie na odwrót.
Zarejestruj całą rozmowę.

Claire kłamie zawodowo. Wydaje się, że jest stworzona do roli, w którą się wcieli. Na zlecenie firmy prawniczej specjalizującej się w sprawach rozwodowych ma demaskować niewiernych mężów i dostarczać niezbitych dowodów ich zdrady. To ona ma dyktować reguły gry. Gdy „klientem” Claire zostaje interesujący profesor Patrick Fogler, stawka gwałtownie rośnie.
W grze gęstej od mrocznego uwodzenia, manipulacji i niedopowiedzeń role zaczynają się niebezpiecznie odwracać..."


Ona jest aktorką i jedyne o czym marzy, to oklaski i jej nazwisko na billboardach. Pieniądze też oczywiście są ważne. Jej ciężka przeszłość nie pozwala jej na lepszy start niż ten, który musiała sobie zapewnić poniżająco złą pracą.

Wie, co robi. Wie, co ma mówić i kiedy. Ma wrażenie, że scenariusz jest już napisany, tylko że ktoś umiera, a tego nikt nie przewidział...

Claire musi podjąć ważną decyzję, by odkryć kto jest sprawcą, a jednocześnie oczyścić się z zarzutów. Prowadzi to do niebezpiecznego romansu, a wreszcie do maniakalnej obsesji na punkcie rzeczywistości, której nikt poza nią nie widzi. 

Patrick to dziwny mężczyzna, a przy tym fascynujący człowiek. Claire zdaje sobie sprawę o co gra, ale czy zdoła nie wyjść z roli, w którą się wcieliła? Czy okaże się tak rozchwiana, że plan się posypie? 

Jednak to nie są najważniejsze pytania, które należy zadać. To jedno, to które wszyscy sobie zadają, brzmi: kto zabił? I czy zrobi to ponownie?


















Najpierw wyjaśnię, co miałam na myśli pisząc tytuł...

Kiedy zaczynałam pisać recenzję, myślałam, że pójdę w trochę innym kierunku. Zastanawiałam się nad wadami, których jakoś niespecjalnie ktokolwiek poszukał, jednak ja sama się w tym zaplątałam i uznałam, że nie będę krytyczna. Bo ostatecznie nie mam się do czego przyczepić. 

Książka wciąga od pierwszej do ostatniej kartki, jest napisana w nowy, nieznany mi dotychczas sposób, z perspektywy niezwykłej osoby, której niejednokrotnie należy dać szansę. 

Claire nas testuje. Sprawdza, w co wierzymy, bo ona dobrze wie co ma robić. To my powinniśmy się pogubić - i dobrze, bo to sprawia, że chce się więcej. 

Myślę, że tę krótką recenzję należy podsumować następująco: zdecydowanie warto przeczytać "W żywe oczy". Bo wciąga, bo intryguje, zaskakuje i nie puszcza aż do ostatniego zdania. 

Dla wytrwałych i cierpliwych czytelników. 


- Książkomaniaczka




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wydawnictwo Insignis z nowymi premierami i pod nową nazwą? - co szykuje imprint, premiery i zapowiedzi

 

"Duma i uprzedzenie" - czyli klasyka gatunku

  "Człowiek w dramatycznej sytuacji nie zważa na etykietę przestrzeganą przez innych". Jane Austen to królowa romansu. Stworzyła klasyk, który po dziś dzień jest swego rodzaju wyznacznikiem dla wielu innych pisarzy i twórców historii miłosnych. A, jak wiadomo, z klasyką nie sposób się sprzeczać.  Nie obawiałam się w zasadzie niczego, a już na pewno nie tego, że autorka mnie zawiedzie. W tej sprawie się nie pomyliłam; historia Elizabeth była mi bliższa, niż z początku się spodziewałam że będzie. I do tej pory mocno nią żyję. Miłosne rozterki, rodzinne konflikty i kłamstwa... wszystko to za sprawą tytułowej dumy i uprzedzeń.  Jak daleko zaprowadzą one bohaterów? "Na początku zeszłego stulecia niezbyt zamożny ojciec pięciu córek nader często musiał zadawać sobie pytanie: kiedyż to w sąsiedztwie pojawi się jakiś odpowiedni kawaler? A kiedy już się pojawił, następowały dalsze perypetie, które Jane Austen z upodobaniem opisywała. "Duma i uprzedzenie" uważana jest za ...

"Yellowface" - rynek wydawniczy okiem autorki trylogii "Wojen makowych"

  "Taki już los człowieka, który opowiada historie. Stajemy się niekiedy ogniskami, w których skupia się makabra".