"I pamiętaj, najdroższa Evelyn, iż pewnego dnia odnajdę Cię w innym, sprawiedliwszym i doskonalszym świecie, i będziemy żyli razem w owym pięknym i spokojnym miejscu. Jestem tego pewien".
Ponadczasowa miłość - to lubię, a szczególnie w okresie świątecznym.
Szczerze nie wiem, na co miałam nadzieję. Zastanawiałam się nad tą książką, ponieważ wydała się interesująca pośród wszystkich tegorocznych pozycji świątecznych - a chciałam jedną z takich przeczytać, skoro już jest ten klimat. Średnio zapoznałam się z opisem i nieco omylnie zinterpretowałam tę historię, ale szybko wszystko mi się rozjaśniło. I muszę powiedzieć, że się tym pozytywnie zaskoczyłam.
Więc o czym właściwie jest "Świąteczny list"?
Eve Sharland to kobieta nie taka jak wszystkie. Jest po rozwodzie, czuje się niezwykle samotna i pragnie zmian, których jednocześnie poniekąd się obawia. Jej pasją są antyki i odwiedzanie miejsc, które mają jakąś historię, a poza tym ma zamiłowanie do medycyny.
Pewnego razu Eve znajduje w jednym ze sklepików z antykami stary lampion, a w nim ukryty jest list. Okazuje się, że jest zaadresowany do... Evelyn Sharland. Pochodzi on z 24 grudnia 1885 roku. Kobieta jest głęboko poruszona miłosną historią, którą nieszczęśliwie zakończył potworny los ukochanej Johna. Mężczyzna pragnie zapewnić o swoim oddaniu i prosi o wybaczenie, tylko czy to da się jeszcze naprawić?
Kilka dni później Eve spełnia prośbę z listu i odpala stary lampion, który zakupiła. I, ku swojemu zaskoczeniu, przenosi się do... poprzedniego stulecia.
Zszokowana i zdezorientowana, znajduje schronienie w potężnej rodzinie, z której pochodzi nadawca wiadomości. Okazuje się jednak, że nieczęsto pojawia się on w domu rodzinnym, prawdopodobnie z powodu swojego despotycznego brata. To utrudnia Eve jej zadanie, jakim jest odnalezienie jego i swojej imienniczki i ponowne splecenie ich losów.
Źle się dzieje w tej rodzinie. Eve czuje się obserwowana i nietutejsza. Z dnia na dzień coraz bardziej tęskni za domem, ale decyzje, jakie podejmie, mogłyby zmienić przyszłość na zawsze. Dlatego musi uważać, jakie kroki stawia.
Okazuje się, że dotarcie do Evelyn nie jest takie proste, jednak w tej sprawie kobiecie pomaga pewien detektyw, który najwidoczniej walczy z pokusą nawiązania z nią jakiejkolwiek więzi - i vice versa. Oboje mają wrażenie, że są sobie przeznaczeni, jednak przemilczają tę kwestię i z całych sił starają się zachować pozory i uciec przed czujnym okiem jednego z najbogatszych mężczyzn w kraju, któremu zdaje się, że może wszystko.
Jednak czy ich uczucie może przetrwać? I czy przetrwa jeśli Eve wróci do siebie? Czy w ogóle może wrócić? I czy zdoła naprawić skruszone serca dwóch tak różnych kochanków?
Miłość jest ponadczasowa i niezależnie od stulecia, zawsze warto o nią walczyć. Nawet jeśli wymaga wyrzeczeń i ciosów, i tak warto.
Jak to jest przenieść się ponad sto lat wstecz ? Powiem Wam, że to było interesujące doświadczenie.
Tym razem trafiłam na romans, który nie wyciska łez, ale za to bawi, wciąga i intryguje. Znalazło się nawet trochę tej ironii, którą tak uwielbiam. Sama bohaterka nie budzi sympatii, a przynajmniej nie na początku, ale idzie ją polubić, a nawet zrozumieć. Muszę przyznać, że nie spodziewałam się takiego obrotu spraw i ostatecznie jestem mile zaskoczona tym, jak przypieczętowano tę historię. I nieco zdezorientowana, ale mniejsza o to.
Trzeba jednak przyznać, że mimo iż tytuł to "Świąteczny list", książka ta średnio budzi to, co miałam nadzieję, że we mnie obudzi. Niby święta i takie tam, ale nie czułam tego, bo, szczerze mówiąc, nie wiem nawet czy było to jakoś szczególnie poruszane. To po prostu historia miłosna, całkiem niezła, jednak nie czułam się w tym klimacie tak, jak powinnam.
Może oczekiwałam choinki, śniegu, lampek czy prezentów. Wiecie, jak to zwykle bywa w takich książkach. Ale może właśnie o to chodzi, może to nie TAKA książka. Dałam jej szansę i koniec końców nie żałuję.
Te czasy, język i ubiór, pozwalają czytelnikowi na chwilę odpłynąć w inny świat. Poznać inną kulturę i nieco posmakować poprzedniego stulecia. Jak czulibyśmy się w takich czasach, przyzwyczajeni do technologii i innych zasad?
Warto zadawać sobie takie pytania. To wiąże nas z bohaterami, a takie więzi, choć delikatne, często są nierozrywalne.
- Książkomaniaczka
Komentarze
Prześlij komentarz