"Wszyscy jesteśmy słabi w taki czy w inny sposób. Niezależnie od gatunku. Czasami nasza słabość jest zamaskowaną siłą. Czasami naszą zgubą. Czasem jednym i drugim. Mądry rozumie swą słabość i stara się wyciągnąć z niej nauczkę. Głupiec pozwala, by słabość nad nim zwyciężyła i go zniszczyła. Ale czasami mądry okazuje się głupcem".
Nigdy nie przepadałam za fantastyką, a nie można zaprzeczyć, że każda książka z serii "World Of Warcraft" niewątpliwie nią jest. Właściwie całe to zamieszanie wyszło przez grę. Nie jestem pewna czy wyszła przed książkami czy po, ale mniejsza o to. Przeczytałam, bo mój wujek ciągle mi o tym nawijał, jaka to nie jest genialna gra i w ogóle, a ja sprawnie omijałam temat i powtarzałam w kółko, że nie gram w gry i dla tej też nie zrobię wyjątku. Ale mimo to chciałam wiedzieć, co tak bardzo go tu intryguje.
Wybrałam właśnie "Narodziny Hordy", bo do tej frakcji należy. I w ogóle jest to jeden z głównych klanów. Poznałam historię Hordy, której nie zna jakieś 80% graczy. Rozumiem czemu - gra to coś całkiem innego. Ale nie spodziewałam się, że tyle się za nią kryje - tak złożona i ciekawa historia, która, mimo, że rozgrywała się ponad 25 tysięcy lat temu, była napisana tak, że każdy bez problemu mógłby ją zrozumieć.
Muszę jednak przyznać, że nieznajomość gry daje tu o sobie znać. Nie wiedziałam jak czytać niektóre imiona, dlaczego ten krwawi tak, a ten tak, jak wygląda ta rasa, a jak ta. Gdybym widziała te postacie, to zdecydowanie ułatwiłoby sprawę, ale ostatecznie nie jest to dla mnie jakoś istotne - ja czytam, dlatego pozwoliłam sobie sama pofantazjować czytając o orkach i ich dziedzictwie. Może gdybym była graczem, miałabym zupełnie inne podejście, ale wciąż - to nie dla mnie.
Wiele tysięcy lat temu do trzech potężnych i mądrych władców zwrócił się Sargeras. Obiecał im władzę i porządek, w zamian za lojalność. Jeden z władców, Velen, nie zgodził się na złożenie nieznajomemu obietnicy, a pozostali dwaj uznali go (Velena) za zdrajcę.
Velen zabrał więc ze sobą tych, którym ufał i tych, którzy ufali jemu. I odeszli, w obawie, że spełni się wizja, która objawiła się Velenowi po przybyciu intruza. Długo szukali nowego domu, aż wreszcie stali się draenei.
Niedaleko draenei osiedlali się orkowie z najróżniejszych klanów. Nie byli sobie wrogami - dwójkę orków Prorok przyjął nawet pod swój dach. Ci właśnie orkowie stać się mieli potężnymi przywódcami.
Orkowie zawierzali przodkom, a jeden z przodków rzekł, iż draenei są wrogiem. Orkowie mieli honor i wiedzieli, że nie mogą zabijać niewinnych, ale każde słowo z ust przodka było święte, a klany rządne krwi. Zatem wszczęto wojnę, w wyniku której powstała Horda.
Nie wszyscy chcieli brać udział w tym starciu, ale to oznaczałoby zdradę. Pod toporami orków ginęły dzieci i dorośli, ale to Prorok był celem przodka przemawiającego do jednego z szamanów. Rasa Durotana nie słynęła z zabijania niewinnych, ale w obliczu nowej władzy, musiał cofnąć się przed buntem i walczyć o siebie i swój lud.
Wojna między orkami a dranei zapisze się na kartach historii na wieki. Wrogowie nie poprzestaną na podbitych światach dopóty, dopóki stąpa po nich (według nich) zdrajca, którego imię brzmi Velen.
Horda jest splamiona krwią. Horda żąda krwi. Horda powstanie.
Bo nadchodzi nowe pokolenie, które jest w stanie naprawić jej błędy i przywrócić jej dobre imię.
Tego jeszcze nie czytałam.
Mam na myśli - takiej historii. Zwykle porównuję przeczytane książki z innymi, które znam. Bo może zaszło podobieństwo, może coś takiego już gdzieś czytałam. Ale z "World Of Warcraft" tak na pewno nie będzie. Historia Hordy, Przymierza i całego tego świata, który dziś jest powszechnie znany wśród graczy, jest historią, jakiej nie poznacie nigdzie indziej. Niewielu ludzi potrafi tak pisać, a Christie Golden zdecydowanie zasłużyła na ukłon.
Dawno nie miałam styczności z tak złożoną powieścią. Świat fikcji otworzył się przede mną i przez moment pomyślałam, że całkiem w nim przyjemnie. Wojna, która zniszczyła krainę, krew wojowników, którzy polegli w tej walce, bezlitosne okrzyki wznoszone na cześć nowo powstałej Hordy. Listy od Thralla wzbudzają wątpliwości co do świetności tego ludu. Głęboko żałuje decyzji swoich przodków i jako czytelnik chcę wierzyć, że Thrall zmyje z Hordy krew, którą została splamiona.
Dużo się tu dzieje. Akcja przechodzi z jednego bohatera na drugiego, z perspektywy na perspektywę, choć narracja pozostaje ta sama. Takie spojrzenie pozwala wejrzeć w bohatera - w to, co sądzi o tym, gdzie się teraz znajduje. Ja osobiście obudziłam w sobie sympatię do Velena i Durotana. Nie wiem jak wy, ale sądzę, że gdyby nie oni, historia ta miałaby dużo bardziej tragiczny finał.
Jestem prawie pewna, że przeczytam coś jeszcze z serii o "WOW'ie". Nie wiem czy uda mi się zaliczyć wszystko, bo nie wiem gdzie te książki mają początek, a gdzie koniec, ale przynajmniej się postaram. Dam sobie jeszcze jedną czy dwie szanse w tej kategorii, jako że "Narodziny Hordy" mnie nie zawiodły czego, szczerze mówiąc, się spodziewałam. Jak już wspomniałam, bałam się częstych nawiązań do gry. Że będę musiała zastanawiać się nad czymś dwa razy dłużej niż ten, który naprawdę zna się na rzeczy. Ale talk nie było. Jestem nowa w tym wszystkim, lecz sądzę, że nie robi mi to większej różnicy. Historia ukazana w grze jest tylko kroplą w oceanie i myślę, że warto przeczytać o tym, jak to wszystko w ogóle się zaczęło...
- Książkomaniaczka
Komentarze
Prześlij komentarz