"Nigdy nie zapominaj, że to ja jako pierwszy Cię pocałowałem.
Nigdy nie zapominaj, że będziesz ostatnią, którą pocałuję.
I nigdy nie przestawaj mnie kochać.
Nigdy nie przestawaj, Charlie.
Nigdy, przenigdy nie zapominaj".
Każde kolejne spotkanie z twórczością Colleen Hoover przynosi ze sobą nową falę emocji. Zawsze. Przy każdej książce.
Tę autorkę kojarzy się właśnie po "Never, Never" i po "Hopeless", o którym już tutaj pisałam. Wiedziałam, że kiedyś musi nadejść moment na poznanie tej historii, którą opłakiwali i której wiwatowali fani na całym świecie. "Niesamowicie wzruszająca" - pisali. "Nie można się od niej oderwać".
Do tej pory miałam styczność z dwoma dziełami Colleen. Pamiętam, że po przeczytaniu "Maybe Someday" nie mogłam się pozbierać przez co najmniej tydzień. I już wiedziałam, że mogę ufać jej powieściom - wierzyć, że mnie nie zawiedzie.
Miałam ostatnio problem z czytaniem. Ale to chyba u mnie nic nowego. :)
Pozaczynałam z pięć książek, a żadnej nie potrafiłam skończyć. Idę schematem, więc musiałam się mierzyć z pozycjami, za którymi nieszczególnie przepadam. Bo to przecież wydane pieniądze.
Pomyślałam, że potrzebuję wyrwać się z rutyny. Stąd ta nagła decyzja o przeczytaniu "Never, Never", które cierpliwie czekało na mnie od stycznia (dzięki ciociu!). I, wierzcie lub nie, tak jak miałam problem z każdą inną pozycją, z tą poradziłam sobie bezproblemowo. Wystarczyło parę minut bym przypomniała sobie, jak bardzo tęskniłam za tym stylem, za tymi bohaterami i niepowtarzalną historią o miłości, której nie mógłby napisać ktoś inny.
Charlie i Silas są jak czyste karty. Wydaje się, że dopiero co wybudzili się ze snu. Ale wszystko inne jest realistyczne - ludzie, miejsca, głosy. A oni nie pamiętają nawet, jak mają na imię.
Wierzą, że to jakieś nieporozumienie. Jak można zapomnieć jak się nazywa albo jak się wygląda? Nie znają swojej przeszłości, ale wygląda na to, że ją ze sobą dzielą.
Razem muszą rozwiązać tę zagadkę, zanim... to stanie się znowu.
Listy, fotografie, sms'y... wszystko to nie ma dla nich sensu, ale wydaje się, że dla dawnych Silasa i Charlie coś to znaczyło. Muszą odkryć, co kryje się za ich utratą pamięci i za tym, jak postrzegają ich ludzie. Ale za nic nie mogą nikomu powiedzieć. I nie mogą nikomu ufać. Tylko sobie nawzajem.
On zrobi wszystko, by wskrzesić wspomnienia.
Ona za wszelką cenę chce je pogrzebać.
"Niezależnie od tego, jak okropnie starałaś się ostatnio zachowywać, wiem, że serce Ci krwawi z tego powodu. Wiem, że za każdym razem, kiedy kogoś atakujesz, w środku kulisz się z zażenowania. A robisz to bo myślisz, że tak trzeba. Robisz to, bo ojciec Cię zmanipulował i kazał ci wierzyć, że jeśli będziesz wystarczająco ostra, ludzie Cię nie zranią".
Niewiarygodne, jak mocnymi słowami operują Colleen Hoover i Tarryn Fisher. Właściwie wyglądają jak zwykłe litery sklecone w słowa i zdania, ale nie możecie sobie nawet wyobrazić jak wiele władowanych jest w nie emocji. Nie możecie, chyba że przeczytaliście cokolwiek od Colleen.
Ta autorka mnie nie zawodzi. Nigdy. To już trzecie podejście, po raz trzeci jestem pod wrażeniem, nieziemsko pochłonięta historią Silasa i Charlie.
Zaczęłam te książkę wolną chwilą wczoraj wieczorem, a dziś jestem z recenzją. Bo nie sposób było się oderwać, zasnąć z niewiedzą jak to się skończyło. Czy wróci im pamięć? Dlaczego w ogóle zapomnieli?
Niesamowite postacie, w których się wręcz zakochałam. Charlie i Silas to istne przeciwieństwa, ale mimo, że to wymyśleni bohaterowie, niemal czuć, jak silne uczucie ich ze sobą wiąże. I aż chce się wierzyć w ich szczęśliwy happy end, ale czy do takowego dojdzie, nie zdradzę. Jednak to nadzieja, którą karmiłam się przez całą książkę i to ona mnie uwięziła w tej historii.
"Never, Never" to powieść, z której wiele można wyciągnąć. Uczy, że ludzie naprawdę mogą się zmienić, jeśli tylko dostaną szansę. Że wielkiej i prawdziwej miłości nie zniszczy próba czasu ani utrata wspomnień. Że odpowiedzi zwykle znajdują się tam, gdzie normalnie byśmy ich nie szukali. Że szczęście to też czasami ból i poświęcenie. I że wspomnienia są ludźmi - ich tożsamością i ich odbiciem. Dlatego bez wspomnień bohaterowie nie wiedzieli kim są.
Wzruszająca i niebanalna historia o miłości, ale nie tylko. Wierzcie mi, że u nikogo innego nie znajdziecie tego, co możecie znaleźć w książkach Colleen Hoover. Dziękuję jej za każdą godzinę, jaką miałam szczęście spędzić przy jej książkach. Za każdą historię, która złamała mi serce i poskładała je na nowo, budując we mnie wrażliwość i wiarę w miłość i ludzi.
Gorąco polecam!
- Książkomaniaczka
Komentarze
Prześlij komentarz