"Płakanie jest czymś szlachetnym, gdy nie jest samolubne. Ból przychodzi z zupełnie innego miejsca - z przestrzeni dookoła serca, przy żebrach - w ciągłym napływie rozpaczy". Mnie z czytaniem idzie ostatnio opornie i coś czuję, że akurat ta powieść na złamanie tego okropnego przestoju była złym wyborem. Bo nie jest ani lekka ani przyjemna pod wieloma względami. Sięgnęłam po coś, co wydawało mi się dosyć dzisiejsze, po coś problematycznego, ale realnego. Z tym że realizm "W skali..." był nie tyle przesadny, co drastyczny - chociaż tak to już z rzeczywistością bywa, że nie jest ona za kolorowa... Powinnam była się spodziewać uderzenia w samo sedno problemu, a jednak uznałam, że uda mi się przebrnąć przez to dużo szybciej niż mogłoby się wydawać. To w końcu niecałe trzysta stron... Właściwie o czym? "Niezwykle prawdziwa, poruszająca historia o mrocznych stronach osobowości...