Przejdź do głównej zawartości

"Sami w eterze" - opowieść o miłości, której jeszcze nie znacie

 

"Jakże kruche pragnienie, pomyślał, jakże delikatne. Jakże łatwo przyszłoby mu połamać je rękami, skruszyć między palcami".





Na wstępie chciałabym z całego serca podziękować Wydawnictwu Muza za możliwość recenzji książki, z którą dziś do Was przychodzę. "Sami w eterze" jest moim wspaniałym odkryciem i zaskoczeniem marca. Premiera 26.04.2023, możecie zamówić swój egzemplarz w przedsprzedaży na stronie Empik. <3

A dziś ja opowiem Wam o tej pozycji. O pszczołach, matematyce, fałszerce, o napadzie na bank, miłości tak wielkiej, że aż sprawia ból i o... eterze. Poza tym oczywiście o moich osobistych odczuciach, jak zawsze z pełną szczerością. 

Zapraszam!






"Pewnego dnia dwoje ludzi wpada na siebie w zbrojowni Instytutu Sztuki w Chicago. On jest doktorantem, który próbuje okiełznać destrukcyjne myśli dzięki kompulsywnym kalkulacjom dotyczącym podróży w czasie. Ona - fałszerką dzieł sztuki cierpiącą na chorobę afektywną dwubiegunową, która wyrokiem sądu została skierowana na przymusową psychoterapię. Ich znajomość nic w kwestii tych zaburzeń nie zmienia.

Jednak cała reszta, dzięki spotkaniu, staje się inna.

Aldo Damiani i Charlotte Regan - oboje obdarzeni obsesyjnymi, ekscentrycznymi osobowościami - od pierwszej chwili walczą o to, by ze sobą nie być. Im mocniej bowiem zakochują się w sobie (on, aspołeczny teoretyk, cierpiący na depresję kliniczną; ona, kompulsywna kłamczucha z aktami autosabotażu na koncie),tym bardziej niepokojąca staje się ich wzajemna zależność".

OPIS POCHODZI OD WYDAWCY








Tradycyjnie zostawiam Wam opis z tyłu książki, ale to, jak ja ubiorę to wszystko w słowa... Oh, mam nadzieję, że mi się to uda. Bo wciąż jeszcze zbieram myśli...

"Sami w eterze" wydawało mi się niepozorne, a jednocześnie przyciągające. Ta premiera mnie zafascynowała, ponieważ nie miałam okazji poznać wcześniej twórczości autorki, a teraz... teraz poczułam to wszystko z potrójną siłą, a przynajmniej takie mam wrażenie. 

Pierwsza część książki była dość prostym wprowadzeniem do życia bohaterów - Alda i Charlotte Regan - ale już od pierwszych słów miałam takie wrażenie, że narracja z jaką się tu spotkałam, jest wyjątkowa, rzadko spotykana. Autorka od razu przedstawiła nam wiele kwestii - w tym same postacie - za pomocą szczegółowego portretu psychologicznego, który od tej pory i przez całą resztę książki rozwijała nienagannie. Gdybyście chcieli wejrzeć w kogoś tak stuprocentowo, to właśnie Olivie Blake mogłaby pokazać Wam, jak to zrobić. 

Dalsze rozdziały tej "opowieści o miłości" były tak wielowymiarowe, że nie wiem nawet, od czego powinnam zacząć. Po prostu nie ma właściwej drogi, którą mogłabym obrać żeby powiedzieć Wam wszystko z odpowiednim dystansem, bo ta książka była dla mnie ważna osobiście, emocjonalnie. 

Czasami miałam wrażenie, że się gubię w tej matematycznej gadaninie, a za chwilę ta "gadanina" nadawała głębi uczuciom - miłości, nienawiści, współczuciu - i wypełniała przestrzeń jaka zostawała narracja, zawsze. Najpierw myślałam o tym w ten sposób, że pewnie coś mi umyka i że nigdy nie zrozumiem pewnych aspektów tej książki do końca... a właśnie o to w niej chodzi, by niektóre sprawy pozostały w myślach czytelnika jako tajemnica. 

Relacja Aldo i Regan jest wyjątkowa, ale też trudna. Oboje uchodzą za "dziwnych" na swój sposób, a czytając o każdym z nich łatwo jest uwierzyć, że nie są do końca jak cała reszta. Ciągle ciekawiło mnie, ile to jeszcze wytrzyma, ile ich miłość będzie w stanie znieść. Czy to, co widzę jako czytelnik to jedyna prawda jaka dla nich istnieje. Czy ta obsesja ich nie zgubi. 

Tak jak wspomniałam, tej narracji nie sposób opisać. Jest w zasadzie trzecioosobowa, ale w zależności od tego, co próbuje przekazać autorka, ewoluuje w coś, czego jeszcze nie znałam, jakbyśmy razem z Olivie Blake oglądali tę dwójkę zza kurtyny. Inaczej nie jestem w stanie o tym powiedzieć, musicie wiedzieć tylko tyle, że to doświadczenie jedno na milion. 

Nie sądziłam, że ktokolwiek może napisać taką książkę w taki sposób. Sądziłam, że wiem już wszystko o miłości w literaturze, ale tu coś zawsze wymyka się schematom, coś ciągle jest inne, nieznajome, ale przyciągające jednocześnie. Kilka razy zatrzymywałam się czując fizyczny ból z powodu słów jakimi opisywano ważne sytuacje w tej powieści, kluczowe dla fabuły. Kilka razy wracałam do początku rozdziału żeby na pewno zrozumieć, żeby móc choć trochę lepiej zrozumieć zachowania Aldo i Regan. Moja ulubiona część "Klucze" jest cała w znacznikach, bo znalazłam na tym etapie najwięcej siebie i czuję, że w całej tej książce każdy mógłby coś takiego odnaleźć.

"Sami w eterze" to historia o czasie, o pszczołach, o napadzie na bank, o kłamstwach, sztuce, matematyce, schematach i o miłości, która w żadnym z nich się nie mieści. O wyrzeczeniach, o szukaniu odpowiedzi na zagadnienia, które ich nie mają, o ciągłej ucieczce od tego, kim się jest. O podróżach w czasie i o tym, że zawsze można zacząć inaczej. Wejść w inny zakręt, przejechać inną drogą, spotkać kogoś innego i uniknąć pewnych zdarzeń. Ale czasu i tak nie da się cofnąć.

Lubię mówić o tej historii że ma wiele wymiarów, że dotyka po trochę wszystkiego wokół czego się kręci. Myślę o niej w filozoficzny sposób, ale również w sposób prosty, jak o zwyczajnej opowieści o niekonwencjonalnej miłości. Poleciłabym ją komuś, kto lubi pomyśleć trochę o życiu i o sferze własnych uczuć. Komuś kto ma czas żeby poświęcić go tej książce, bo ona jest zdecydowanie warta każdej minuty. 

Będę wspominać ją z ogromnym sentymentem i zawsze będę czuła, że jakaś cząstka mnie w niej została. Coś też dla siebie z niej zabrałam, więc to chyba sprawiedliwa wymiana...

Pióro autorki, jej bohaterowie, ich umysły... nie każdy mógłby stworzyć coś takiego. To naprawdę dobra lektura, którą z czystym sercem podaję dalej, do Was. 

Dalej mam to wrażenie, że nie opisuję jej taką, jaka jest naprawdę, w samym swoim źródle, ale tyle zdecydowanie Wam wystarczy by zdecydować czy jest warta zachodu. Bo im więcej powiem, tym więcej jej Wam odbiorę, a warto poznać ją na swój sposób, spojrzeć na to swoimi oczami. 

Sięgnijcie koniecznie! 










- Dominika 


Komentarze

  1. ooo! Czytałam "The Atlas Six" tej autorki i byłam pod ogromnym wrażeniem. Dziś jestem świeżo po przeczytaniu drugiej części "Lonely heart" Mony Kasten i coś czuję, że potrzebuję wiecej takich historii. Jak tylko pojawi się na Legimi (a myślę, że z tego wydawnictwa na pewno się pojawi), to wrzucę na półkę!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wydawnictwo Insignis z nowymi premierami i pod nową nazwą? - co szykuje imprint, premiery i zapowiedzi

 

"Duma i uprzedzenie" - czyli klasyka gatunku

  "Człowiek w dramatycznej sytuacji nie zważa na etykietę przestrzeganą przez innych". Jane Austen to królowa romansu. Stworzyła klasyk, który po dziś dzień jest swego rodzaju wyznacznikiem dla wielu innych pisarzy i twórców historii miłosnych. A, jak wiadomo, z klasyką nie sposób się sprzeczać.  Nie obawiałam się w zasadzie niczego, a już na pewno nie tego, że autorka mnie zawiedzie. W tej sprawie się nie pomyliłam; historia Elizabeth była mi bliższa, niż z początku się spodziewałam że będzie. I do tej pory mocno nią żyję. Miłosne rozterki, rodzinne konflikty i kłamstwa... wszystko to za sprawą tytułowej dumy i uprzedzeń.  Jak daleko zaprowadzą one bohaterów? "Na początku zeszłego stulecia niezbyt zamożny ojciec pięciu córek nader często musiał zadawać sobie pytanie: kiedyż to w sąsiedztwie pojawi się jakiś odpowiedni kawaler? A kiedy już się pojawił, następowały dalsze perypetie, które Jane Austen z upodobaniem opisywała. "Duma i uprzedzenie" uważana jest za ...

"Yellowface" - rynek wydawniczy okiem autorki trylogii "Wojen makowych"

  "Taki już los człowieka, który opowiada historie. Stajemy się niekiedy ogniskami, w których skupia się makabra".