"Nie można w pełni wyzdrowieć jeśli się udaje, że pęknięcia nie istnieją". Moje ostatnie spotkanie z tą autorką miało miejsce najprawdopodobniej w zeszłym roku. A może i dwa lata temu, jakoś w grudniu. Ale dobrze je pamiętam. Czytałam wtedy "Wodę, która niesie ciszę" i pamiętam, że się w tym zakochałam. Uznałam więc, że trzeba sięgnąć po kolejną pozycję od niej. "Poza rytmem" było akurat jednym z najnowszych jej wydań, dlatego właśnie na to się skusiłam, totalnie pomijając serię "Żywioły", którą zaczęłam. I wydaje mi się, że dzięki niej ponownie złapałam "wiatr w żagle" - czytam tak, jak kiedyś. Oto kilka słów o książce... Poznali się w szkole średniej: on - nieśmiały i wycofany, dręczony przez rówieśników, ona - lubiana, utalentowana i wiecznie starająca się dogodzić matce. Ich młodzieńcze uczucia były napra...