Przejdź do głównej zawartości

"Poza rytmem" - Brittainy C.Cherry


"Nie można w pełni wyzdrowieć jeśli się udaje, że pęknięcia nie istnieją".














































Moje ostatnie spotkanie z tą autorką miało miejsce najprawdopodobniej w zeszłym roku. A może i dwa lata temu, jakoś w grudniu. Ale dobrze je pamiętam.

Czytałam wtedy "Wodę, która niesie ciszę" i pamiętam, że się w tym zakochałam. Uznałam więc, że trzeba sięgnąć po kolejną pozycję od niej.

"Poza rytmem" było akurat jednym z najnowszych jej wydań, dlatego właśnie na to się skusiłam, totalnie pomijając serię "Żywioły", którą zaczęłam.

I wydaje mi się, że dzięki niej ponownie złapałam "wiatr w żagle" - czytam tak, jak kiedyś.

Oto kilka słów o książce...






















Poznali się w szkole średniej: on - nieśmiały i wycofany, dręczony przez rówieśników, ona - lubiana, utalentowana i wiecznie starająca się dogodzić matce.

Ich młodzieńcze uczucia były naprawdę silne, a to, że ich charaktery się ze sobą spotkały, było cudem. Oboje nie mieli łatwych chwil w życiu, ale szczerze się wspierali.

Ona była gotowa za nim stanąć, a on - choć nie miał zbyt wiele sił - bronił jej tak, jak potrafił.

Jednak ich drogi musiały się rozejść...

Jasmine musiała wyjechać, a w mieście wydarzyła się tragedia, która na zawsze odmieniła Elliotta.

Spotykają się kilka lat później - oboje złamani przez życie, samotni i pokonani. Oboje się zmienili, a świat stał się dla nich chłodniejszy niż przedtem.

Czy wydarzenia z przeszłości przekreślą ich wspólną szansę na jeszcze jeden nowy start?



























Nie bardzo wiem nawet od czego mogłabym zacząć... Pewnie przez tak długą przerwę.

Ale może warto powiedzieć o tym, że czas przy tej lekturze zleciał mi niesłychanie szybko - to były zaledwie godziny. Fabuła ogólnie zdaje się być dosyć trudna, a jednocześnie jest wciągająca i zrozumiała.

Zauważyłam też coś, co u tej autorki jest raczej typowe - te długie, poetyckie opisy. Z czasem bywają zbędne, jednak tu trzeba przyznać, że nadają książce jako takiego blasku.

Moja pierwsza powieść od Brittainy była jednak bardziej trafiona lecz mimo to zauważam, że pióro tej pisarki w jakiś sposób do mnie przemawia (nawet jeśli tutaj jest to tylko chwilowe).

Historia Jazz i Eli'ego była trudna, ale również pouczająca. Bohaterowie udowadniają, jak ważne są w życiu muzyka, miłość i nadzieja - oraz rodzina. Nie zawsze z krwi, ale z serca.

Z jakiegoś powodu poczułam się nawet poruszona, mimo że to wszystko zleciało tak szybko. Niewiarygodne, przez jak wiele momentów w życiu przeszliśmy będąc "słabymi", a nadal tu przecież jesteśmy - i tego właśnie się dowiedziałam z tej książki. Że trzeba sobie czasami wybaczyć swoją słabość i nad nią konkretnie popracować...






















































- Książkomaniaczka




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wydawnictwo Insignis z nowymi premierami i pod nową nazwą? - co szykuje imprint, premiery i zapowiedzi

 

"Duma i uprzedzenie" - czyli klasyka gatunku

  "Człowiek w dramatycznej sytuacji nie zważa na etykietę przestrzeganą przez innych". Jane Austen to królowa romansu. Stworzyła klasyk, który po dziś dzień jest swego rodzaju wyznacznikiem dla wielu innych pisarzy i twórców historii miłosnych. A, jak wiadomo, z klasyką nie sposób się sprzeczać.  Nie obawiałam się w zasadzie niczego, a już na pewno nie tego, że autorka mnie zawiedzie. W tej sprawie się nie pomyliłam; historia Elizabeth była mi bliższa, niż z początku się spodziewałam że będzie. I do tej pory mocno nią żyję. Miłosne rozterki, rodzinne konflikty i kłamstwa... wszystko to za sprawą tytułowej dumy i uprzedzeń.  Jak daleko zaprowadzą one bohaterów? "Na początku zeszłego stulecia niezbyt zamożny ojciec pięciu córek nader często musiał zadawać sobie pytanie: kiedyż to w sąsiedztwie pojawi się jakiś odpowiedni kawaler? A kiedy już się pojawił, następowały dalsze perypetie, które Jane Austen z upodobaniem opisywała. "Duma i uprzedzenie" uważana jest za ...

"Yellowface" - rynek wydawniczy okiem autorki trylogii "Wojen makowych"

  "Taki już los człowieka, który opowiada historie. Stajemy się niekiedy ogniskami, w których skupia się makabra".