"Czasami dwoje ludzi łączy cisza tak głęboka i mocna, że wypowiedzenie prostego "kocham cię" może wszystko zniszczyć". Nie wyobrażacie sobie, w jakiej euforii byłam dowiadując się o kontynuacji "Maybe Someday". "Maybe Someday" to moja ukochana książka, perełka wśród dzieł Colleen Hoover. Kiedy tylko rozeszła się wieść, że powieść ta doczeka się kontynuacji, od razu wiedziałam, że muszę ją mieć. Bardzo przeżywałam pierwszą część i wręcz zżyłam się z Sydney i Ridgem. A teraz poznałam świat z jeszcze innych stron niż tylko tej dwójki. Początkowo perspektywa Warrena (opowiadanie o nim i jego wybrance, które było wstępem do "Maybe Now") oraz Maggie (którą znamy już z "Maybe Someday") nieco mnie odrzuciło. Ale, jak zwykle, autorka mnie nie zawiodła. I jeszcze raz pozwoliła nam zajrzeć do tych, od których się zaczęło. MAYBE NOW Ridge jest po uszy zakochany w Sydn...