Przejdź do głównej zawartości

"Dying Light. Aleja Koszmarów" - Raymond Benson



Czy książka oparta na grze komputerowej może być dobra? Ja sama nie byłam co do tego przekonana. Do tej pory nie słyszałam nawet o książce opartej na filmie, a nawet jeśli taki istnieje, nie byłabym pewna czy to był dobry pomysł. Dla mnie książka to po prostu książka, żadna inna forma niż pisemna nie wchodzi w grę.
Pożyczyłam tę książkę od przyjaciółki. Jak już wspomniałam, nie za bardzo przepadam za książkami "opartymi na..." chociaż do tej pory z taką się nie spotkałam. Aż do "Dying Light".
"Dying Light" zainteresował mnie już samym faktem, iż oparty jest na grze, chociaż, jak już wspomniałam, nie przemawia to do mnie, intrygującym jest to, że ktoś posunął się do przeniesienia jej na papier. Chciałam wylać na to wiadro pomyj, wiedziałam, że to będzie złe.
Z drugiej jednak strony, od jakiegoś czasu miałam ochotę na książkę o "zombie". Nie czytałam wcześniej nic podobnego, a zawsze chciałam.
No i cóż, może gdybym znała grę, mogłabym to jakoś porównać, ale nie znam i nie porównam. Streszczę Wam więc trochę tę lekturę...
Na krótko przed rozpoczęciem Igrzysk Lekkoatletycznych w Horranie pojawiają się dziwne przypadki zachorowań. Ludzie giną, mąż i ojciec brutalnie morduje swoją rodzinę, po czym zabija również siebie, jakiś mężczyzna zaczyna zachowywać się nieprzyzwoicie i gryzie ludzi po nogach... Słychać krzyki.
Dotąd spokojne, bezpieczne miasto Horran kontrolowało poziom zagrożenia, ale z tym mogą nie dać sobie rady.
Mel nie pochodzi stąd. Jest amerykanką, która przyjechała wraz z rodziną niemal miesiąc wcześniej. Dziewczyna jest sportsmenką i właśnie szykuje się na Igrzyska, które kończą się katastrofą.
Oboje jej rodzice giną, a po jej bracie ślad ginie. Mel chce za wszelką cenę go odnaleźć. Wie, że to graniczy z cudem, ale musi spróbować.
Jednocześnie Mel wyrusza na poszukiwania leku, który miał być dostarczony do miasta niedługo po rozpowszechnieniu się wirusa. Młoda sportsmenka ma nadzieję na ratunek. Wierzy, że może się z tego wyrwać.
Zarażonych jest coraz więcej, a ona tylko jedna. Inni ocalali mają nikłe szanse na ratunek, jednak pozostało ich już tylko paru.
W poszukiwaniu leku, Mel musi pokonać Aleję Koszmarów. Czy wyjdzie z tego cało?
Droga przez Horran wiedzie na zgubę. Wieści o lekarstwie gdzieś zaginęły, ludzi jest coraz mniej, a liczba Zarażonych wzrasta. Mel czuje, że nie jest sobą. Jej niegdyś poukładane, spokojne życie ma swój punkt kulminacyjny w miejscu, gdzie na ulicach leżą rozkładające się szczątki ludzkich ciał.
Wspomnienia Mel przeplatają się z teraźniejszością. Miejsca, które zapamiętała dobrze czy też źle, są w większości zrównane z ziemią, w powietrzu unosi się nieprzyjemna aura, a ona nie wie co ma robić. Bywały momenty, kiedy chciała to skończyć.
Rozbijanie głów Zarażonych to zapewne nie to o czym marzyła młoda amerykanka. Jej życie legło w gruzach. W jednej chwili straciła bliskich i szansę na świetlaną przyszłość. Kto wie, może jeśli przeżyje, uda jej się to uratować?
Dziewczyna jest załamana. Zdaje sobie sprawę, że nie ma odwrotu. Że jeśli nawet nadejdzie odwet - dla niej już za późno.

Co ja o tym sądzę?
Jak dla mnie to nic nadzwyczajnego, aczkolwiek bywały momenty, kiedy książka bywała ciekawa. Oczywiście, każdy pisarz czy pisarka inaczej przedstawia książki o tej tematyce, jeśli chodzi o fantazję to można jak najbardziej zaszaleć, w końcu nikt tego nie obali. 
Nie pokładałam w tej książce wielkich nadziei. Wspomniałam wcześniej co mnie w niej lekko odpycha, ale rozumiem że książka oparta grze ma prawo być taka a nie inna i prawdę mówiąc to mogło być gorzej. Dużo gorzej!
(Swoją drogą, koniec zupełnie mnie zaskoczył. Oczywiście, nie zdradzę Wam go, aczkolwiek musicie wierzyć, że kiedy dojdziecie do zakończenia, nie będziecie w stanie pojąć głupoty głównej bohaterki. Serio).
Miałam przy tej lekturze wzloty i upadki - było ciężko, nie powiem. Mówiłam, że miałam ochotę na coś o "zombie" i jeśli mam być szczera, moje oczekiwania zostały spełnione. Książka nie była o niczym, wystarczająco ciekawa i wciągająca.
Jak już wspomniałam, dobrze byłoby znać grę. Ja nie gram dlatego wątpię, że kiedyś uda mi się jakoś porównać jedno z drugim. Dla mnie oczywiście książka będzie ciekawsza, może barwniejsza od gry. Dla tych co grają lepiej będzie po prostu zagrać.
Nie chcę się rozpisywać, bo niewiele tak naprawdę mam na temat tej książki do powiedzenia. Dla mnie wystarczyła, ale była, prawdę mówiąc, trochę nijaka. Brakowało trochę dynamiki, akcji i paru detali. ALE MUSZĘ PRZYZNAĆ, jest to jedyna książka jaką przeczytałam bez wątku miłosnego.
Dosyć szczegółowa, zwięzła opowieść.
Poleciłabym bardziej tym ludziom, którzy chcą zabić czas w niedzielny poranek, bo tak naprawdę to więcej niż jeden dzień na tę książkę nie trzeba.
 - Ksiązkomaniaczka 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Duma i uprzedzenie" - czyli klasyka gatunku

  "Człowiek w dramatycznej sytuacji nie zważa na etykietę przestrzeganą przez innych". Jane Austen to królowa romansu. Stworzyła klasyk, który po dziś dzień jest swego rodzaju wyznacznikiem dla wielu innych pisarzy i twórców historii miłosnych. A, jak wiadomo, z klasyką nie sposób się sprzeczać.  Nie obawiałam się w zasadzie niczego, a już na pewno nie tego, że autorka mnie zawiedzie. W tej sprawie się nie pomyliłam; historia Elizabeth była mi bliższa, niż z początku się spodziewałam że będzie. I do tej pory mocno nią żyję. Miłosne rozterki, rodzinne konflikty i kłamstwa... wszystko to za sprawą tytułowej dumy i uprzedzeń.  Jak daleko zaprowadzą one bohaterów? "Na początku zeszłego stulecia niezbyt zamożny ojciec pięciu córek nader często musiał zadawać sobie pytanie: kiedyż to w sąsiedztwie pojawi się jakiś odpowiedni kawaler? A kiedy już się pojawił, następowały dalsze perypetie, które Jane Austen z upodobaniem opisywała. "Duma i uprzedzenie" uważana jest za ...

Wydawnictwo Insignis z nowymi premierami i pod nową nazwą? - co szykuje imprint, premiery i zapowiedzi

 

"Rebeka" - recenzja książki i Netflixowej ekranizacji

  "Każdy z nas ma swojego demona, który go tyranizuje i zadręcza, aż wreszcie trzeba mu wypowiedzieć walkę".