"Forrest Gump" to książka, o której słyszał prawdopodobnie każdy, ale na pewno nie każdy po nią sięgnął. A warto to zrobić.
Film zna jeszcze więcej osób, może nawet nie wiedzą, że jest oparty na książce. Ja go nigdy nie oglądałam, zatem ciężko będzie mi dokonać porównania. Słyszałam jednak, że i jedno i drugie jest piękne.
O ekranizacji słyszałam sporo. O książce niewiele.
W zasadzie, stała na półce w bibliotece, a że wcześniej coś tam o niej pisano w mediach pomyślałam, że warto spróbować. Minęło sporo czasu i może ten fenomen już minął, aczkolwiek nie sądzę by tak było. Ten fenomen trwa nadal i z pewnością będzie trwał jeszcze długo. Przynajmniej jak dla mnie.
Forrest Gump - inny niż wszyscy. Co to konkretnie znaczy?
Forrest nie jest zwykłym chłopakiem, choć na pierwszy rzut oka się taki wydaje. Uważa się za idiota (pisownia z książki, oryginalna) i być może nim jest, ale stać go na naprawdę wiele. Niewiele osób pokładało w nim nadzieje. Cóż, życie miał niełatwe.
Na początku Forrest zaznajamia nas nieco ze swoim otoczeniem - z rodziną, z innymi bliskimi, z niewieloma znajomymi. Jego matka to niezwykle silna kobieta. Gump już nieraz sądził, że jest jej zbędny. Miała z nim ciężko, choć on bardzo się starał.
Jest też Jenny - miłość Forresta. Ale on jest zbyt nieśmiały żeby do niej zagadać...
Gump na początku uczęszczał do normalnej szkoły. Niestety, sprawiał wiele kłopotów. Starał się być cicho i się nie wychylać, ale mimo to, zawsze spotykał się z wrogością ze strony rówieśników. Chłopcy gonili go, wyzywali i dokuczali mu, a on zawsze uciekał - dobrze biegał, dlatego mógł chociaż w jakiś sposób uniknąć zbędnego konfliktu. Ale jak długo można po prostu stać i nic z tym nie robić? Kiedy tylko się stawia, czeka go nowe wyzwanie.
Forrest trafia do szkoły "dla szurniętych", w której początkowo czuje się nawet dobrze.
Z czasem staje się obiektem zainteresowania pewnego mężczyzny - trenera futbolistów. Gump oczywiście nigdy wcześniej nie grał w futbol, ale trener nalegał, żeby ten zgodził się chociaż przyjść na trening.
I, jak się okazuje, jest w futbolu naprawdę niezły. Szybko się uczy, poznaje nawet kolegę, z którym od razu nawiązuje dobre kontakty. Dzięki niemu Forrest odnajduje również zamiłowanie do muzyki, w związku z tym, niedługo potem ląduje w zespole w którym, ku jego zdziwieniu, gra Jenny.
Wyniki Gumpa są zadziwiająco dobre. Czuje, że wreszcie odnalazł coś, w czym jest dobry. Ale wiadomo - wszystko co dobre kiedyś się kończy...
Kiedy zaczyna czuć, że jest kimś, i to naprawdę kimś, znów musi wyjechać. Tym razem do wojska.
Na początku nie robi nic, co mogłoby sprawić, że ludzie wzięliby go za idiota. Ale oczywiście, Forrest Gump, który nie sprawia kłopotów, to nie Forrest Gump.
Wszystko zdaje się dla niego monotonne. Tęskni za domem, za mamą, a szczególnie za Jenny, która nie jest już taka sama. I on też nie.
Ale nie ma miejsca na użalanie się nad sobą. Wkrótce na Wietnam spada okropny los. Wojsko, w którym znajduje się Forrest, zostaje z zaskoczenia ostrzeliwane. Wypowiedziano im wojnę.
Z początku Gumpa nikt nie bierze na poważnie - wiadomo, jaki on jest. Jednak mimo tego, że nikt go do walki nie prosił, sam podejmuje się broni. Kompletnie nie wie co robi, ale taki już jest - albo się uda, albo nie. Niespecjalnie przejmuje się tym, co się z nim stanie. On ma po prostu szczęście.
Mniej szczęścia ma jego przyjaciel, który ginie w tej bitwie. Jednak Forrest nie ma czasu go opłakiwać. Musi iść dalej. Zresztą, złożył mu obietnice. Nie może teraz umrzeć i jej nie dotrzymać.
W wojnie ginie jeszcze masa innych osób - jedna z nowo poznanych przez Forresta jest okropnie okaleczona. A Gump? Zaliczył jeden, nic nie grożący życiu pocisk. Do tego w imię przyjaciela.
Mimo, że to wszystko jest tak niespodziewane i ciężkie, stan wojenny na jakiś czas staje w miejscu. Udaje mu się wrócić do domu.
Za odwagę podczas trwania tych nieprzyjemnych zdarzeń, Forrest Gump otrzymuje medal prosto z rąk prezydenta. I znów czuje, że jest kimś. Że zrobił coś, co pomogło ludziom.
Następuje przerwa. Forrest musi odsapnąć po ostatnich wydarzeniach.
Znów wraca do tego, co sprawiało mu przyjemność. Do muzyki.
Wciąż ma przy sobie instrument, który podarował mu Bubba, kiedy jeszcze był z nim. Miło go wspomina i ciągle pamięta o tym, co mu obiecał. O Forreście Gumpie można powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że kłamie czy nie dotrzymuje obietnic. Nawet jeśli, na pewno nie robi tego umyślnie. To mimo wszystko honorowy człowiek. Wie, jak postępować.
Gump ma kolejne kłopoty i znów traci kogoś bliskiego. Co teraz? Cóż, wygląda na to, że musi podjąć się czegoś nowego.
Więc, co tym razem? No, na pewno nie jest to mała rzecz. Forresta chcą aż w NASA.
Okropnie bał się podjąć tego zadania. Szczerze, to nawet nie chciał lecieć. Obiecano mu jednak coś w zamian. A Forrest, jak to Forrest, zgodził się.
Mija trochę czasu i, jakże by inaczej, znów zaczyna się coś psuć. Rakieta, którą leciał Forrest ulega awarii.
Ląduje w miejscu zupełnie mu nieznanym.
W kontroli obiecują zacząć poszukiwania w trybie natychmiastowym. Poszukiwania te jednak ciągną się latami. Jak przeżyć na wyspie pełnej kanibali?
Obiecana pomoc nadciąga. I tak, z tak odległego miejsca, Gump ponownie zostaje uratowany. I może to po prostu szczęście, ale na pierwszy rzut oka widać, że dostał od życia niezliczoną ilość szans. I wykorzysta je jeszcze nie jeden raz.
Tam ponownie odzyskuje Jenny, tym razem na dłużej. Naturalnie, dostaje kolejne propozycje. Forrest Gump, ten idiot, po raz kolejny próbuje sił w czymś, czego wcześniej nawet nie próbował.
Najpierw są szachy - tego nauczył się na wyspie, na której wylądował. Mężczyzna, z którym gra, proponuje mu interes. Ten nie przebiega pomyślnie.
Następnie Forrest dostaje propozycję udziału w zapasach. To jednak, jak do tej pory, najbardziej upokarzająca sprawa jaka go spotkała. Wszystko jest ustawione, a on musi grać tak, jak mu zagrają.
Gump znów przelicza swoje możliwości. I znów traci coś ważnego.
Co jest później? Aktorstwo.
I w tym Forrest sprawdza się tylko początkowo. Kiedy ląduje w pace, rozumie, że czas zacząć robić to, co on chce robić, a nie to co dyktują mu inni.
Zaczyna realizować plan, obietnicę daną Bubbie. Otwiera krewetkowy interes, który już od początku niesie za sobą ogromne zyski. W końcu Gump staje się milionerem.
I kiedy wydaje się, że wszystko obrało właściwą drogę, wraca ważna dla niego osoba, z równie ważną jak i wielką wiadomością. Forrest rozumie, że pieniądze to nie wszystko. Ma to, czego pragnął. Połowicznie. Nie do końca tak, jak chciał.
Ale to ma.
I niezależnie od tego jak teraz postąpi, ma pewność, że coś po nim pozostanie. Coś, co kochał. I ktoś, kogo kochał. Zresztą, ktoś, kogo kocha nadal...
"Forrest Gump" uczy, że nie zawsze to co o nas mówią jest prawdą i nie zawsze jest to takie oczywiste. Że nawet największy "idiot" może osiągnąć swoje cele, jeśli w coś bardzo wierzy. Że wszystko da się zrobić i nie potrzeba wiele, by z przeciętnego człowieka stać się kimś wielkim. Że robimy w życiu wiele rzeczy, które nie są tym, co chcemy robić, ale warto, bo w końcu dojdziemy do tego, do czego chcemy dojść poprzez doświadczenia.
Uczy, że miłość i przyjaźń są najważniejsze. Że słowa i ludzie potrafią ranić. Że nigdy nie wiesz, co ci się przytrafi. Że życie to nie kwestia przypadku, tylko wyboru...
Nie sądziłam, że tak szybko uporam się z tą lekturą. Nie była ona szczególnie trudna w odbiorze, naprawdę - przemawiała prosto i na temat. Nie doszukiwałam się ukrytego sensu, nie snułam teorii. Po prostu język i styl pisania bardzo ułatwiły mi przygodę z tą książką, dlatego uważam, że nie trzeba wiele czasu by ją skończyć czy też zacząć. Chociaż czytanie jej to sama przyjemność.
"Forrest Gump" to zaskakująca, pełna niespodzianek książka. Nigdy nie wiesz, co ten Gump znowu wymyśli. Jego humor nieraz powala na nogi i wierzcie mi, że polubicie go, jeśli tylko go trochę bliżej poznacie.
Forrest startował właściwie z samego dna. Poniżany, wyśmiewany i nierozumiany, powstał z kolan. Upadek Forresta to był dopiero początek jego drogi na szczyt. Bo przecież skądś musiał zacząć, prawda?
Próbował wielu rzeczy, ale w tym wszystkim nie zapominał kim tak naprawdę jest. Miał wiele szans i trudnych decyzji do podjęcia - nie zawsze podejmował słuszne, to fakt. Ale człowiek uczy się przecież na błędach.
Wolał popełniać je bez końca, niż się poddać. Bo Forrest Gump, niezależnie od okoliczności, nie poddaje się. Nigdy.
I my też nie powinniśmy.
- Książkomaniaczka

Komentarze
Prześlij komentarz