Może zacznijmy od autora i tradycyjnie od tego, dlaczego w ogóle zakupiłam i przeczytałam tę książkę...
Marcin Gutkowski (pseudonim artystyczny; Kali) - Marcin jest znanym, polskim raperem. Od 2009 roku współtworzy zespół "Ganja Mafia", aż po dziś dzień. Wydał pięć solowych płyt, w tym jedną na pół z innym raperem - Paluchem. W 2015 roku Marcin postanowił sprawdzić się w roli... prozaika.
"Pierwsza powieść napisana przez polskiego rapera".
No więc tak, ja kupiłam tę książkę wraz z jej grudniową premierą, na krótko przed świętami. Przeczytałam ją jeszcze tego samego dnia, w którym ją dostałam. I wracam do niej ciągle.
"Zbrodnia" nie bez przyczyny napisana jest przez "K". Prawdę mówiąc, tego "Krime" się nie tłumaczy. Jest to pseudonim głównego bohatera książki, więc sam tytuł powinien brzmieć "Historia Krime'a".
Uwielbiam Marcina jako muzyka. Uczę się jego piosenek nałogowo, a kiedy wyszła książka, wiedziałam, że muszę ją mieć. I tylko dlatego ją zakupiłam, ze względu na jego twórczość.
Nigdy wcześniej nie przeczytałam typowo "polskiej" książki. Większość powieści jakie w ogóle miałam w dłoni tak samo jak te polskie, których nie miałam, zwykle sięgają za ocean. Dzieją się poza Polską, w USA, czy gdzie indziej. Ale rzadko tutaj.
Zwykle wyobraźnia nie sięga tak daleko, żeby dać czytelnikom coś naszego. Polskie imiona, miejsca, waluty. Być może uważa się, że tutaj nie jest tak interesująco jak tam, gdzie nigdy się nie było. Tak myślę, że większość nie była, a połowa przecież nie zna nawet języka. Ale co z tego, skoro to się sprzedaje? Ja, osobiście, sama lubię to czytać, ale tylko wtedy, kiedy ktoś ma pojęcie o tym, co pisze.
"Krime Story" rozgrywa się, o dziwo tutaj, w Polsce. W miejscu, w którym bywałam już nieraz, na ziemi, po której tyle razy chodziłam. W miejscach, które widywałam na własne oczy i wiedziałam, że na prawdę istnieją. Śląsk miejscem akcji.
Ta historia nie jest wymyślona (no, nie całkiem), wyssana z palca, chociaż niektóre sytuacje faktycznie były fikcją autora. Powieść przedstawia życie jednego z mieszkańców Śląska, Oskara. Przedstawia w pewien sposób odrębne sfery i drabinę społeczną, jaka tam panuje.
Krime nie jest cichym, spokojnym, zagubionym chłopakiem. Dobrze wie czego chce i jest gotów do tego dążyć po trupach. Życie w takim miejscu wiele go nauczyło. Mimo pozorów, chciał osiągnąć coś więcej. Ale czy takim kosztem, faktycznie warto?
Krime igra z czasem i losem równocześnie. Razem ze Strzałą liczą na łut szczęścia w sytuacjach, w których śmierć dosłownie czeka za rogiem. Nie zawsze będzie im sprzyjać.
Przekona się, że pieniądze to nie wszytko. Kosztem życia bliskiej mu osoby zrozumie, jak wiele stracił. Los bez przerwy go doświadcza, ale on się nie poddaje. Walczy do końca. Do samego końca.
Czy dobro zwycięży zło? Czy odnajdzie siebie w tym pokręconym świecie? Czy znajdzie miłość?
Co ja sądzę o KS? To brutalnie prawdziwa historia, pisana perspektywą człowieka, który przez to przeszedł. Wiem to, bo, jak już wspomniałam, Marcin jest raperem. W swojej muzyce nieraz powraca do momentów ze swojej przeszłości próbując przestrzec tych, którzy teraz się borykają z takimi problemami. Wspiera ich chcąc przekazać, że on też przez to przechodził, ale z tym wygrał. Dał radę i się wybił, bo w to wierzył.
Kiedy chodziłam po ulicach Śląska, akurat na ulicy, na której tymczasowo mieszkałam, ciągle grała muzyka. Wszędzie siedzieli jacyś "ulicznicy", cyganki z dziećmi, ale z każdego bloku leciała ta sama muzyka. Muzyka Kaliego.
I większość chodziła w ubraniach jego marki. Koszulkach, spodniach, nerkach. Ale mniejsza...
Po wydaniu powieści, Kali nie uznał tego za koniec. Nie dość, że zapowiedział drugą część, co mówi też ostatnia strona książki, to wydał na jej podstawie album muzyczny, pod tytułem takim samym jak powieść- "Krime Story". Wiem, że nie wszyscy lubią czytać, więc jeśli komuś szczególnie na tym zależy, można posłuchać. Nie jest to tak szczegółowe jak książka, ale też daje radę. W sumie, bardzo daje radę.
Album muzyczny zawiera tytuły z książek. Jako, że Marcin jednak jest bardziej muzykiem, niż prozaikiem, nie mógł przepuścić okazji przeniesienia tego na nuty i zagrania tego pod bit. Jednak zdania, co do tej książki, są podzielne.
"Raper z piórem w dłoni? To żałosne."
A przecież tak powstają teksty, prawda? Spod ręki artysty, nie zawsze ktoś musi ich wyręczać. Według mnie to, co przeczytałam to nie tylko zwykła książka, ale też część Marcina. Pewien zakres jego biografii.
Ja ze swojej strony serdecznie polecam i książkę i płytę. Dla tych, którzy chcą poznać trochę swojego. Lepiej pisać o czymś, co zna się jak własną kieszeń niż o tym, o czym się tylko słyszało i widziało w telewizji.

Komentarze
Prześlij komentarz