Jestem okropnie rozkojarzona, zdenerwowana i zawiedziona. Liczyłam na o wiele więcej, a tymczasem dostałam... to. Więc dziś krótko o książce, która wprowadziła mnie w nowy stopień zażenowania.
To książka o piętnastoletnim chłopaku, który trafia do zakładu psychiatrycznego po nieudanej próbie samobójczej. Cała książka to te jego "notatki". Opowiada w nich o tym co się dzieje podczas jego pobytu w tym miejscu, jak się czuje i co sądzi o ludziach uczestniczących w tym wszystkim. Ogólnie jest to relacja zbuntowanego, niepewnego nastolatka - jego pogląd na życie i ludzi.
Jeff nie chce z nikim rozmawiać. W terapii grupowej uczestniczy tylko ciałem. Nie mówi o sobie ani innym pacjentom, ani terapeucie. Uważa że jest jedyną normalną osobą w tej placówce. Nie sądzi że zwariował czy że jest świrem. On chce wyjść i tyle.
Tylko że to nie jest takie proste.
Jeff musi odsiedzieć w zakładzie całe czterdzieści pięć dni. Ten pomysł mu się oczywiście nie podoba, ale nie ma wyboru. Wygląda na to, że musi nawiązać z kimś jakiekolwiek relacje, bo inaczej naprawdę zwariuje.
No więc chłopak zaczyna się stopniowo otwierać. Z niektórymi znajduje wspólny język, z innymi stara się nie spoufalać. Część się wyłamuje, część zostaje. Jedni wariują, a inni zdają się... normalnieć. Jeff oczywiście nie sądzi, że powinien tu być i że naprawdę warto pomyśleć o przyjaźni z nimi, ale samotność go wykończy. Pamięta jak czuł się tamtej nocy, kiedy nie było przy nim nikogo. Nie chce czuć się tak znowu. To za wiele...
Na miejsce tych, którzy się wyłamali, przychodzą nowi. Mogą mieć większy lub mniejszy wpływ na życie Jeffa, ale na pewno w jakimś stopniu je zmienią. Ludzie stąd sprawiają, że Jeff już sam nie wie kim jest. I czasami naprawdę myśli, że jest wariatem...
Czas spędzony w zakładzie niemiłosiernie mu się dłuży. To co się tam dzieje wydaje się być jakby wyrwane z okropnego filmu młodzieżowego. Terapia może mu nie wystarczyć. Może za wcześnie by wrócił?
Jeff unika czułości i jakichkolwiek uczuć bo to one doprowadziły go do takiej decyzji. I nastaje moment, w którym wszystko się sypie. Moment, w którym pora przyznać się do tego, dlaczego tak bardzo chciał odejść. A powód jest nie do końca oczywisty...
Chłopak rozumie, że mimo wszystko jest dla niego jeszcze ratunek. Uratowany od śmierci czuł się zmuszany do życia tu, na ziemi i znoszenia wszystkiego od nowa, ale ma w końcu rodzinę i ludzi, którzy go wspierają. Niezależnie od tego jak bardzo się zmieni kiedy stąd wyjdzie, albo od tego czym będzie się teraz w życiu kierował musi wierzyć, że jest po co żyć.
Dociera do niego, że wroga postawa wobec wszystkich nic nie da. Czasami dzieją się z nami rzeczy, nad którymi nie mamy kontroli. I zazwyczaj naprawdę ciężko się z tym pogodzić, ale... warto o siebie walczyć. O siebie i o to, kim się jest.
NIE TO, ŻE MARUDZĘ, ALE....
Ta książka wykończyła mnie. Naprawdę się nad nią męczyłam.
Ja wiem, wiem, że jestem nastolatką i takie tam, że język którym posługiwał się autor powinien być mi znany i dzięki niemu powinnam bardziej zagłębiać się w tę historię, ale serio nie umiałam.
Tu jest wszystkie tak dużo, że... Jezu, no po prostu za dużo.
Tak wiele rzeczy mnie tu denerwowało. Od podejścia bohatera do życia po jego podejście do ludzi aż do wątku o homoseksualiźmie którego, PRZEPRASZAM, ale, nie znoszę. W ogóle, tutaj został on tak na siłę wciśnięty i...
Przez całą książkę nie było o czymś takim mowy, a tu nagle okazuje się, że to była część jego powodu dla którego próbował odebrać sobie życie. W dodatku to jego "chciałem ale nie mogłem"! Jezu, proszę. Nie byłam zażenowana ze względu na moje podejście do tego tematu, ale sami byście mnie zrozumieli gdybyście tę książkę przeczytali.
Nie napiszę czego mnie ta książka nauczyła, bo nie sądzę że czegokolwiek, choć niby każda książka czegoś tam uczy. Jedyna rzecz do której nie mogę się przyczepić to jedna z bohaterek, która uratowała nieco sytuację, nadała historii trochę akcji i sprawiła że jednak to skończyłam.
Bardzo mi źle kiedy muszę krytykować książki bo wiem, że każdy autor chce nam coś dobrego przekazać, chce, żebyśmy coś zapamiętali i czegoś się nauczyli, ale... niestety. Ja tej książki ani nie polecam, ani nie mam o niej dobrego zdania. Dlatego tak krótko - naprawdę nie ma o czym mówić.
Nie ogarniam tej książki, nie ogarniam tego przesłania i nie ogarniam tego chłopaka. Moja psychika też nie ogarnia tego wszystkiego. Po prostu... po prostu nie.
- Książkomaniaczka.
Komentarze
Prześlij komentarz