Przejdź do głównej zawartości

"Świąteczne Marzenie" - Amanda Prowse







Od dziecka kocham święta. Zawsze mam nadzieję na taką atmosferę w której poczuję, że to już ten moment. Moje -naste święta zbliżają się wielkimi krokami, bo Wigilia jest już jutro.

Oczywiście pamiętam, że w święta nie chodzi tylko o dostawanie, ale i o dawanie. Zawsze wolałam to drugie. Ten czas kiedy wybierasz prezenty dla bliskich i ten, kiedy się nimi cieszą... bezcenny.

Moja mama gotuje najlepszy na świecie barszcz i wiele innych potraw, nakrywa stół, a kiedy jesteśmy wszyscy razem, nic więcej nam nie potrzeba. Pamiętam uśmiech na twarzach moich dziadków, rodziców i innych bliskich mi osób...

Myślę, że większość z nas to zna. Uczucie miłości, pojednania i szczęścia.


Bohaterka "Świątecznego Marzenia" przez długi czas tego nie zaznała...








Meg jest samotną matką. Wychowana w trudnych warunkach, święta spędzała wciąż w innym domu. Zawsze czuła się "tą drugą". Odsuwano ją i dobrze pamięta, jak się wtedy czuła. Nawet jeśli jej rodziny zastępcze są dla niej miłe i życzliwe, to nie zmienia faktu, że to nie jej miejsce.

Ale ona już wyrosła z sentymentów.

Ma za sobą wiele lat nieszczęścia i trudnych chwil. Jej narzeczony, ojciec Lucasa, zmarł jakiś czas temu. Meg bardzo to boli, tym bardziej, że jej ukochany miał wobec niej trochę inne plany niż przypuszczała.

Przez jakiś czas ma wsparcie. Mężczyznę, którego uważa że kocha. Ale i ten związek szybko się kończy. Ta kobieta nie jest tym, kim on chciałby żeby była.

Więc Meg, nie mając przy swoim boku mężczyzny z którym mogłaby dzielić życie, oddaje się cała pracy w cukierni i opiece nad czteroletnim synem. Brakuje jej czegoś bardzo ważnego, ale wciąż nie może tego znaleźć...

Marzy o świętach, które zapadną jej w pamięci. O uśmiechu swojego synka w ten dzień. O jego szczęściu, którego ona nigdy nie zaznała. Chce mu dać to co najlepsze.

Przy okazji pragnie kogoś, kto pokocha ją i Lucasa. Kto zapewni im bezpieczeństwo i spokój...

Poukładane życie Meg wywraca się do góry nogami kiedy jej przyjaciółka prosi ją o wyjazd do Nowego Yorku w sprawach biznesowych. Młoda matka nie chce zostawiać tu synka, ale ostatecznie godzi się na tę prośbę.

Tam wszystko nabiera rozpędu...

Meg odbywa niezwykle irytującą rozmowę z pewnym siebie rudzielcem o imieniu Edd. Nie ma ochoty na flirtowanie czy na cokolwiek innego. Wraca więc do siebie...

Następny poranek w Nowym Yorku wydaje się zapowiadać dobrze. Kobieta ma sporo do roboty nad nowym lokalem cukierni, ale ma już plan. Do pomocy zatrudniony jest jeszcze architekt. W drzwiach staje ktoś, kogo ona się tu zupełnie nie spodziewała...

Znajomość między nią a tajemniczym mężczyzną nabiera tempa. Meg otwiera się przed uroczym Amerykaninem, a on zdecydowanie namącił jej w głowie. Opowiadają o sobie, o swojej przeszłości i spędzają razem dużo czasu. Edd pragnie uszczęśliwiać ją jak tylko może. Oczarowana, wdaje się w romans, który może naprawdę wiele zmienić.

Mimo że wszystko dobrze się układa, Meg nie może zostać. Wciąż ma syna i swój własny kąt. Zna Edda dopiero kilkadziesiąt godzin, ale jest gotowa wyznać, że to najlepsze parędziesiąt godzin w jej życiu. Nie pamięta kiedy była taka szczęśliwa.

Czas rozłąki wkrótce nadchodzi, ale obiecują sobie utrzymać kontakt. On gwarantuje, że niedługo się spotkają, a ona mu wierzy.

Mija niecały tydzień, a kobieta postanawia przyspieszyć spotkanie. Chcąc zrobić mężczyźnie niespodziankę, przyjeżdża z powrotem do Nowego Yorku by spędzić z nim święta. Była gotowa odsunąć od siebie bliskich i syna, by z nim być! Naprawdę jej zależy.

Jednak to nie jego zastaje w mieszkaniu. Przy domofonie stoi kobieta, która twierdzi, że jest dziewczyną Edda.

Wtedy jej świat ponownie się wali.

Znów czuje się oszukana, wykorzystana i zraniona, jak lata temu. Rozumie, że nie może bez przerwy ufać ludziom i wierzyć w to co od nich słyszy. Zauważa, że to ją gubi.

Wraca więc ponownie, załamana i zła. Nie mówi swojej przyjaciółce o tym co się stało. Nie chce psuć im świąt. Ona spędza je samotnie, ze złamanym sercem.

Kiedy Meg powoli staje na nogi, ku jej radości, cukiernię odwiedza jej matka. Po latach, widząc ją, nie jest zła, a szczęśliwa.

Zwierza się rodzicielce z tego co ją spotkało i wierzy, że ta przyszła w dobrych intencjach. Ponownie zaufała nieodpowiedniej osobie ale, jak to ona, pokłada w ludziach duże nadzieje. Była taka uradowana widząc ją u siebie... myślała że przeżyje święta, o jakich marzyła.

Po kolejnym ciosie Meg stara się uporządkować swoje życie. Karci się za swoją dobroć i obiecuje sobie zapomnieć o tych wszystkich którzy zadali jej ból. Ma syna i wspaniałych przyjaciół. Powinna się tym cieszyć i przy tym pozostać. W końcu tylko to już jej zostało.

Mija jeszcze sporo czasu, aż dochodzi do niej czego wreszcie chce. Nie wie czy zaufa jeszcze komukolwiek i czy pozwoli komukolwiek do siebie dotrzeć, ale wie jedno - jej świąteczne marzenie pewnego dnia się spełni. Na pewno.









Dwa dni i dwie książki - tego się po sobie nie spodziewałam. Nie w tym okresie. Zresztą, widać jak to wygląda, obie skąpe i... ugh!

Moi Kochani, jesteśmy już tak blisko świąt, a ja nie mogłam czekać ze "Świątecznym Marzeniem" aż do sylwestra. Dziś tę książkę skończyłam i jestem zadowolona że mi się to udało. Wszystko przebiegło sprawnie i bez zbędnych przerw udało mi się tego dokonać.

Cóż mogę powiedzieć? Książka bardzo dobra; z humorem, wzruszająca, lekka i ciepła. P r a w i e przy niej płakałam, brakowało jej naprawdę chwili dłużej by mnie wzruszyć do tego stopnia, ale na szczęście nie uległam, bo nie lubię płakać nad książkami. Nie nad moimi, bo mi się tusz rozmywa x).

"Męczyłam się" z nią znacznie krócej niż z "Psiego najlepszego", nie wiem czemu, ale taka prawda. Może dlatego że miałam więcej spokoju, może przez motywację?

Kiedy zobaczyłam ją w księgarni wiedziałam, że muszę ją mieć. No i mam! Trafiony, prezent, co? Poczułam, że do mnie trafi, i proszę! Trafiła zdecydowanie, chociaż jest parę kwestii, których mogłabym się przyczepić, ale z okazji świąt uznajmy, że są nieistotne. :)

"Świąteczne Marzenie" to książka o miłości, wybaczaniu i zaufaniu. Pokazuje, że warto walczyć do końca, że miłość jest w stanie pokonać kilometry, że rodzina jest najważniejsza, a jej brak okropnie trudny. Uczy, że nie da się zapanować nad uczuciami, że ludzi powinno się kochać takimi jakimi są. Że przeznaczenie istnieje i że marzenia się spełniają.

To moja druga świąteczna książka przeczytana w tym roku i żadnej innej już pewnie nie przeczytam, więc dzisiaj musimy się na jakiś czas pożegnać, bo wrócę tu... nie wiem, po nowym roku? Może wcześniej. Druga na liście, ale na tym rankingu pierwsza. No, wielkiej konkurencji to ona nie ma, ale mniejsza!

To urocza książka dla fanów romansu i świątecznej atmosfery. Wycisza i nie nudzi. Jest napisana fajnym językiem i wciąga po jakimś czasie. Może pierwsze sto stron jest męczące, ale warto powalczyć do końca i dać się zaskoczyć. Zaznaczę jeszcze tylko, że to jedna z najładniejszych okładek jakie widziałam! Na żywo jest przepiękna.

Podsumowując: książka warta przeczytania.

Zanim jednak zakończę wpis, chciałabym życzyć Wam wszystkim wesołych świąt. Koniec roku już za chwilę, za moment. Kiedy to minęło?

Życzę Wam, byście rozpoczęli go z dobrym nastawieniem i jasno nakreślonymi celami. Żebyście pojednali się z rodziną, żebyście znaleźli miłość życia i byli szczęśliwi nie tylko od święta. Żeby na Waszej półce gościły tytuły, które kiedyś przekażecie Waszym dzieciom. Żeby czytanie było dla Was priorytetem i ważnym elementem życia.

Żebyście kochali i byli kochani.

- Książkomaniaczka.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wydawnictwo Insignis z nowymi premierami i pod nową nazwą? - co szykuje imprint, premiery i zapowiedzi

 

"Duma i uprzedzenie" - czyli klasyka gatunku

  "Człowiek w dramatycznej sytuacji nie zważa na etykietę przestrzeganą przez innych". Jane Austen to królowa romansu. Stworzyła klasyk, który po dziś dzień jest swego rodzaju wyznacznikiem dla wielu innych pisarzy i twórców historii miłosnych. A, jak wiadomo, z klasyką nie sposób się sprzeczać.  Nie obawiałam się w zasadzie niczego, a już na pewno nie tego, że autorka mnie zawiedzie. W tej sprawie się nie pomyliłam; historia Elizabeth była mi bliższa, niż z początku się spodziewałam że będzie. I do tej pory mocno nią żyję. Miłosne rozterki, rodzinne konflikty i kłamstwa... wszystko to za sprawą tytułowej dumy i uprzedzeń.  Jak daleko zaprowadzą one bohaterów? "Na początku zeszłego stulecia niezbyt zamożny ojciec pięciu córek nader często musiał zadawać sobie pytanie: kiedyż to w sąsiedztwie pojawi się jakiś odpowiedni kawaler? A kiedy już się pojawił, następowały dalsze perypetie, które Jane Austen z upodobaniem opisywała. "Duma i uprzedzenie" uważana jest za ...

"Yellowface" - rynek wydawniczy okiem autorki trylogii "Wojen makowych"

  "Taki już los człowieka, który opowiada historie. Stajemy się niekiedy ogniskami, w których skupia się makabra".