Ta książka zawsze kojarzyła mi się z filmem - bo to film obejrzałam najpierw. W sumie to nie wiedziałam że powstał on na podstawie powieści. Może w którymś momencie o tym wspomniano, ale ja tego nie zauważyłam. Dlatego kiedy zobaczyłam tę książkę od razu wiedziałam, że muszę ją mieć. Pierwsze wydanie ukazało się pod tytułem "Ciepłe ciała". Wyglądało tak:
Był taki moment, kiedy potrzebowałam czegoś na wzór takich książek. Czegoś z dreszczykiem i czegoś czego jest dużo. Mam podzielne zdanie na temat zombie. Za filmami z ich udziałem za szczególnie nie przepadam, a książki przeczytałam może ze trzy. Dwie dały radę, jedna odpadła.
Różnie się ich nazywa. Czasami są to Truposze, czasami Martwi, często Zakażeni/Zarażeni. Szczególnie znane jest po prostu 'Zombie". Dla mnie osobiście jest to najbliższa nazwa, jak dla każdego z nas. Jednak nie robi mi to większej różnicy.
Oglądałam "Wiecznie Żywy" około trzech lat temu, a parę dni temu postanowiłam odświeżyć pamięć i wrócić do tej ekranizacji. Rzeczywiście, spojrzałam na nią nieco inaczej niż ostatnim razem. Inaczej ją zrozumiałam. Starałam się zwracać uwagę na rzeczy, których wcześniej nie widziałam. Oczywiście dla porównania. Dopiero później (i to znów mój błąd) sięgnęłam po książkę.
Do tego co sądzę o ekranizacji wrócimy później. Najpierw wolałabym opowiedzieć trochę o tym, od czego się wszystko zaczęło...
R jest martwy. To znaczy... nie jest ani człowiekiem, ani do końca Zombie. Nie pamięta jak został zabity, ile ma lat, czy, najważniejsze, jak ma na imię. Nie wie ile już tak chodzi po świecie i nie wie kim był, tak jak cała reszta.
Mimo to, zdaje sobie sprawę z tego co się dzieje. Dużo myśli i mówi nadzwyczaj dużo jak na tego, kim się stał. Może to świadczyć o tym, że został ugryziony całkiem niedawno, skoro potrafi jeszcze świeżo myśleć.
Zombie osiedlili się głównie na lotnisku. Nie to, że robi im to różnicę, ale tu czują się w dobrze. Grupami przechadzają się w tę i z powrotem, zupełnie bez celu, podczas kiedy R poluje na ludzi lub siedzi w swoim domu/samolocie.
R nie lubi tego robić. Wie, że to powinność i zjadanie ludzi leży w jego naturze, ale nie tego chciał. Nie myśli tylko o mózgach czy krwi. Bez przerwy wyobraża sobie siebie żywego. Wyobraża sobie jak wyglądał świat zanim zapanował chaos.
Wraz ze swoim przyjacielem, M, pewnego dnia wychodzą na polowanie. Chodzi ich tam niewiele. Wiedzą, że mimo wszystko mają przewagę. Tym razem może być jednak trudniej...
Trafiają na grupę młodych ludzi. Są uzbrojeni, ale nie do końca przygotowani. Oczywiście, udaje im się wygrać z nieprofesjonalnymi "przekąskami". Coś jednak się zmienia.
Ktoś kiedyś powiedział, że kiedy Zombie zje mózg swojej ofiary, przejmuje jej wspomnienia. I to faktycznie prawda. Kiedy R zjada mózg pewnego chłopaka, widzi w jego wspomnieniach dziewczynę - piękną i szczęśliwą. I tak się składa, że znajduje się w tym samym pomieszczeniu.
R czuje, że musi ją uratować. Postanawia więc sprawić, by dziewczyna przeszła niezauważona wśród zgrai Zombie i prowadzi ją na lotnisko, do swojego miejsca.
Julie z początku nie rozumie dlaczego akurat ją R wybrał. Nie wie, że to on zabił jej ukochanego. On po prostu czuje, że jest mu przeznaczona, nawet jeśli ona jest żywa, a on jest martwy.
Dziewczyna oczywiście nie ufa R. Mimo jego szczerych chęci, postanawia uciec, ale ta ucieczka kończy się klapą. Jest więc zmuszona zostać i poczekać aż przyjazny Zombie pozwoli jej odejść. Tylko że R wolałby, żeby jednak tu z nim została...
Mimo tak wielkiej różnicy, między tą dwójką rodzi się przyjaźń. Julie zaczyna ufać pozornie niebezpiecznemu chłopakowi. Kiedy ten jest gotów nadstawić za nią pierś, ona nie może dłużej zostać.
Julie dowiaduje się prawdy i mu wybacza, ale to wcale nie oznacza happy endu. Musi wrócić do ojca, do miejsca, w którym jest bezpiecznie. Nie może żyć z R, bo mimo tego że Julie go lubi, jak to miałoby wyglądać? On nie może przekroczyć bramy, a ona nie może narażać się na całą resztę Zombie.
R może by się z tym pogodził, ale sprawy komplikują się jeszcze bardziej. Wychodzi na to, że to nie Zombie są najgorszym zagrożeniem. Kościste istoty podobne do szkieletów ludzkich pragną pozbyć się nie tylko ludzi, ale również tych, którzy sprzeciwią się swoim prawom.
Dzięki temu co pokazał R, w reszcie jego rasy, w tym w M, rodzi się coś na wzór... człowieczeństwa. Zombie przechodzą transformację - odczuwają ból, chłód i jakby bicie serca. Może to właśnie jest lek na tę chorobę?
R musi powiedzieć Julie o tym, co się szykuje.
Na świecie następuje przełom. Wojska nie wiedzą, przeciwko komu konkretnie mają walczyć. Kogo mają chronić, a kogo unicestwiać. Czy naprawdę warto wierzyć chodzącym trupom? Po tym do czego doprowadzili?
Julie sama nie przekona ojca o niewinności R i jego "przyjaciół". Postanawiają więc wziąć sprawy w swoje ręce i przyprowadzić prawdziwych wrogów prosto do celu. W końcu to o nich im chodzi - boją się tego, co stworzyli R i Julie. Tego, że mogą powstrzymać to wszystko, co miało doprowadzić świat do ruiny.
W martwych budzi się coś na wzór życia. To dla nich nowe, że kiedy oberwą pocisk, krwawią. To oznacza jedno - przewagę. Poza ciszą w głowie zaczynają słyszeć coś jeszcze.
Bicie serca. Żywego, człowieczego serca.
Nie wiem do której grupy można by przypisać tę książkę: do romansu czy do horroru. Może do obu. Ale, uwaga, jeszcze jej nie przekreślajcie!
Cóż, wiedziałam na co się piszę. Mimo to i tak byłam zaskoczona. Nie spotkałam się jeszcze z tym, by Zombie stało po dobrej stronie. Kojarzone są zwykle ze zjadaniem mózgów i bezmyślnością, a tu proszę. Kompletna niespodzianka.
Zanim dojdę do ogólnej recenzji, wróćmy jeszcze do filmu.
Muszę zaznaczyć, że ta historia podobała mi się w obu wersjach. Żadna mniej, żadna więcej. Muszę również powiedzieć o tym, że książka i film drastycznie się od siebie różniły.
Zacznę od tego, że w filmie nie pokazano wielu ważnych lub mniej ważnych sytuacji, albo je zmieniono. Gdybym miała porównywać do siebie obie te sprawy, na podstawie podobieństwa, film delikatnie by podupadł. Chcąc nie chcąc, ekranizacji naprawdę wielu szczegółów brakuje.
Podobało mi się to, jak pokazano głównego bohatera - R. Był niemal zupełnie taki, jak go sobie wyobrażałam. Film był nieco humorystyczny i momentami okropnie interesujący. Trzeba przyznać, że to kawał dobrej roboty.
Jeśli macie w zamiarze przeczytać tę książkę, film polecam odłożyć na później.
Ja zaczęłam od złej strony i ciężko mi się czytało znając fabułę. To oczywiście mój błąd, ale gdybym wiedziała że sięgnę po powieść, poczekałabym z seansem. Film jest u mnie na dużym plusie, jeśli miałabym nie brać pod uwagę książki. Ale biorę, bo przecież to o nią głównie mi chodzi. Pod tym względem ekranizacja mnie nieco zawiodła.
To by było na tyle o filmie.
Wracając do książki, chciałabym jeszcze wspomnieć o tym, że narratorem jest właśnie R. To pomaga bardziej zrozumieć historię, wejrzeć w niego i w jego uczucia. Irytowały mnie czasami przeplatane myśli (jego i Perry'ego), bo zdarzało mi się nieco pogubić.
Bywały też momenty, kiedy czułam się znudzona, ale spokojnie, nie było ich wiele. Zdecydowanie ciężko jest się czuć znudzonym kiedy czyta się o zjadaniu mózgów, gryzieniu i gniciu. Powinnam zaznaczyć, że ludzie o słabych nerwach mogą czuć się z tą lekturą nieswojo.
Po praz pierwszy spotkałam się z czymś takim. Zawsze ukazywano nam Zombie jako bezduszne potwory, nie myślące i odrażające istoty. Teraz uwaga! Tutaj Zombie są po naszej stronie.
Naprawdę nigdy nie słyszałam o czymś takim, by najbardziej znane nam okropne stworzenia stały w naszej obronie i pragnęły przemiany. Nikt chyba nie pisał o tym, że w martwym ciele zabiło serce. To duży przełom w tak zwanym "Świecie Martwych".
Ciężko mi powiedzieć za czym to przeważa; za "tak!' czy za "nie!". Jak już mówiłam, nie za bardzo siedzę w tym temacie i trudno mi to do czegoś porównać. Wiem natomiast, że to coś nowego dla fanów truposzy.
Książka pokazuje na jak wielką skalę działa miłość. Uczy, że nawet najbardziej martwe serca mogą ponownie zabić, że k a ż d y zasługuje na drugą szansę, że świat, mimo podziałów, jest, był i zawsze będzie ponurym miejscem. To my doprowadziliśmy do tego, że staje w płomieniach. Do wojen i chaosu.
"Wiecznie Żywy" uczy nas, że w każdym kryje się dobro. Nawet w tych najbardziej zepsutych ludziach.
Gorąco polecam tę powieść wszystkim tym, którzy szukają czegoś nowego. Czegoś, czego jeszcze nie było. Gwarantuję, że dzięki niej, miłość nabierze dla was zupełnie nowego znaczenia.
- Książkomaniaczka.
Komentarze
Prześlij komentarz