Przejdź do głównej zawartości

"19 razy Katherine" - historia o "cudownym dzieciaku" i jego nieco specyficznym przyjacielu


Cześć, z tej strony największa fanka Johna Greena, miło Was poznać! :)















A tak na serio - miałam Was tylko przestrzec przed tym, że dzisiaj obejdzie się bez krytyki i niedopowiedzeń. No i będę starała się krótko, bo o Greenie już na tym blogu i tak sporo.

Za "19 razy Katherine" zabierałam się już ze trzy razy (dobrze, że nie dziewiętnaście :)). Wypożyczałam ją, leżała na szafce i znowu wracała do biblioteki. Teraz są ferie, dlatego musiałam się jakoś przełamać, nawet jeśli ostatnimi czasy nie miałam ochoty na takie książki.

Staram się mieć obiektywną opinię i opierać się na Johnie Greenie jako na autorze innych książek niż "Żółwie aż do końca" czy "Szukając Alaski". Jak do tej pory bałam się sięgnąć tylko po "Will Grayson, Will Grayson" z wielu osobistych powodów. Może kiedyś, a raczej na pewno kiedyś, tylko jeszcze nie dziś ani nie jutro.

Od jakiegoś roku zbierałam się do tej książki, a to szmat czasu. Wiem że jako fanka powinnam przeczytać ją wcześniej, ale wierzcie mi że mam na głowie całą masę innych lektur i za nic nie mogłam nic zmieniać.

Ale skoro już nadszedł ten czas...




Colin to chłopak, który gustuje tylko w dziewczynach o imieniu Katherine. Jak mówi sam tytuł, było ich aż dziewiętnaście na przełomie jego całego życia. A ostatnia z nich złamała mu serce.

Przyzwyczaił się do tego, że one zawsze go zostawiają. Z wielu zrozumiałych powodów. Ale Katherine XIX była tą, którą miał za swoją bratnią duszę. Miał wrażenie, że ona czuje to samo. I choć bardzo mu ciężko, ciągle stara się o niej zapomnieć. Tylko że wszystko mu o niej przypomina.

Colin to "cudowny dzieciak". Wielu rzeczy nie pojmuje, ale już od małego był geniuszem w wielu sprawach. Matematyka to jego konik. Języki obce? Nic trudnego!

Wykorzystuje to do pracy nad Teorematem o zasadzie przewidywalności Katherine, który ma za zadanie wyliczyć ile mniej więcej będzie trwał kolejny związek. To ma przewidzieć przyszłość i pomścić wszystkich Porzuconych tego świata. Wreszcie zdobyć tę jedyną. Sądzi, że to on jest Porzucanym. Ale to może nie być do końca prawda. W końcu, jeśli chodzi o uczucia, nawet matematyka potrafi zawieść.

Hassan - jego przyjaciel - proponuje podróż w nieznane. To znaczy, pewnie ograniczenia na pewno istnieją, ale to ma na celu tylko wyrzucić z głowy Colina K-19 i pozwolić mu zacząć na nowo. Ma dość zbierania jego twarzy z dywanu.

Chłopak niechętnie się zgadza.

Droga prowadzi ich do pewnego miasteczka, które Colin chciał koniecznie zobaczyć.

Dla Hassana to oczywiście nuda. Nauka i informacje to konik Colina. Ale zdążył już przywyknąć do tego, że musi mu towarzyszyć w takich akcjach. I że muszą iść czasami na kompromis, bo w końcu mają tylko siebie.

Tam poznają pewną przewodniczkę i niespodziewanie stają się jej... współlokatorami. W zaskakująco szybkim tempie.

Hassan oczywiście stara się z tego korzystać do woli. Nowe znajomości, miejsca i całkiem dobre zakwaterowanie to dobre strony tego wyjazdu. Pogubiony Colin, spięcia i zawód - trochę gorsze.

Lindsey wydaje się być oparciem dla chłopaków, a szczególnie dla jednego, ale ona jest nielogiczną częścią tego wszystkiego. Nie pasuje do żadnego wykresu ani obliczeń. Nie jest żadną z Katherine...

Colin chce po prostu odnaleźć siebie.

Tylko że to trudne. Nie umie polować na dzikie świnie, ani pić do nieprzytomności, ani nawet dobrze kłamać. Czuje się przez to odcięty, tym bardziej że jego przyjaciel z tym wszystkim sobie całkiem dobrze radzi.

Ale nie tylko on nie dostrzega wielu rzeczy.

Lindsey nie wie kim naprawdę jest jej chłopak. Hassan chyba wpadł w niezłe bagno. A matka dziewczyny powoli gubi się w swoich kłamstwach.

Katherine XIX nie daje o sobie zapomnieć. Każdy szczegół, każde wspomnienie wraca do niego ze zdwojoną siłą, bo po raz pierwszy naprawdę pokochał, a spotkało go takie rozczarowanie.

Wreszcie nie wytrzymuje.

Ma dość siedzenia nad jedną rzeczą całymi dniami. Teoremat nie działa. On nie ma sił. Tęskni.

Coś nie pasuje. Jakby... któraś Katherine naruszyła poprawną kolej rzeczy.

Ale Teoremat to nie jedyny jego kłopot.

On i Hassan tak zagłębili się w życie Lindsey i jej matki, że zaczyna im zależeć nie tylko na pomyślności ich firmy, ale na ich samopoczuciu i problemach. A wtykanie nosa w nieswoje sprawy może ich dużo kosztować.

Colin dochodzi do wniosku, że czas zerwać z przeszłością. Nawet z tym, co kiedyś sprawiało mu radość.

Czas na konfrontację z Katherine.
















Cóż mogę rzec? Jak dla mnie to cudo.

To, co wyróżnia Johna Greena:
*oryginalność,
*pomysłowość,
*IRONIA,
*HUMOR,
*zasady którymi kieruje się świat ukryte między wierszami,
*dobry przekaz i nauka dotycząca życia i tego, jak z niego korzystamy.

I za to kocham jego książki.

Ciągle uświadamia nas w tym, że to jednorazowa szansa. Na podstawie kontrastu pokazuje nam jak możemy ją stracić, a jak wykorzystać.

"19 razy Katherine" to opowieść o młodzieńczej miłości, o podejmowaniu trudnych decyzji, o różnicach, o drugich szansach i o tym, że nauka nie zawsze wyjaśni wszystko to, co chcemy zrozumieć.

Colin to nieco pogubiony, ale świadomy życia bohater. Wierzę, że autor ukrył w nim (i w każdym innym bohaterze) cząstkę siebie. I nawet jeśli ten chłopak to tylko wytwór wyobraźni, a ja się mylę, z jego doświadczeń możemy wiele się nauczyć.

Hassan to jego przyjaciel, który nie przejmuje się różnicami. Nie wstydzi się tego kim jest ani skąd pochodzi. Ma dosyć luźne podejście do życia, ale zawsze wie kiedy musi przystopować. Nikogo nie udaje i mówi co myśli.

Ta dwójka to mieszanka wybuchowa.

Ale czasami mały wybuch się przyda w tak spokojnej i nudnej codzienności.


- Książkomaniaczka.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wydawnictwo Insignis z nowymi premierami i pod nową nazwą? - co szykuje imprint, premiery i zapowiedzi

 

"Duma i uprzedzenie" - czyli klasyka gatunku

  "Człowiek w dramatycznej sytuacji nie zważa na etykietę przestrzeganą przez innych". Jane Austen to królowa romansu. Stworzyła klasyk, który po dziś dzień jest swego rodzaju wyznacznikiem dla wielu innych pisarzy i twórców historii miłosnych. A, jak wiadomo, z klasyką nie sposób się sprzeczać.  Nie obawiałam się w zasadzie niczego, a już na pewno nie tego, że autorka mnie zawiedzie. W tej sprawie się nie pomyliłam; historia Elizabeth była mi bliższa, niż z początku się spodziewałam że będzie. I do tej pory mocno nią żyję. Miłosne rozterki, rodzinne konflikty i kłamstwa... wszystko to za sprawą tytułowej dumy i uprzedzeń.  Jak daleko zaprowadzą one bohaterów? "Na początku zeszłego stulecia niezbyt zamożny ojciec pięciu córek nader często musiał zadawać sobie pytanie: kiedyż to w sąsiedztwie pojawi się jakiś odpowiedni kawaler? A kiedy już się pojawił, następowały dalsze perypetie, które Jane Austen z upodobaniem opisywała. "Duma i uprzedzenie" uważana jest za ...

"Yellowface" - rynek wydawniczy okiem autorki trylogii "Wojen makowych"

  "Taki już los człowieka, który opowiada historie. Stajemy się niekiedy ogniskami, w których skupia się makabra".