Pisałam tu już kiedyś o jednej z książek Nicholasa Sparksa. Pamiętam że uznałam, że w sumie to mi się ona podobała. Muszę jednak przyznać, że do tej pory nie mogę się przekonać do tego autora, tak samo jak było to z Kingiem. Niektórzy sądzą, że jeszcze do tego nie dorosłam i to może być prawda. Ale to nie zawsze zależy od wieku czy doświadczeń.
A skoro Nicholas Sparks mi nie pasuje, dlaczego sięgnęłam po jego największe "dzieło"? Dlaczego znów czytam jego historie?
"Pamiętnik" to był prezent. Przez jakieś dwa lata wszyscy mi truli o tym, żebym obejrzała film. "Dominika, no dawaj. To piękny film, popłaczesz się jak nic". Ja na to "Mnie takie filmy nie interesują", a oni znowu to samo. Tę książkę przeczytałam parę dni temu, a film obejrzałam w tym tygodniu, więc koniec końców to nie dałam się złamać. Ekranizacja oczywiście na potrzeby recenzji. Na pewno bez powodu bym jej nie obejrzała.
Ale o filmie później.
No więc sięgam po tego Sparksa, a jakby tego było mało, "Pamiętnik" dostałam w wersji pocket, co mnie wręcz ODRZUCA, bo na nienawidzę czytać tych książek. Wiem że są podręczne, i dobrze, bo czytałam w podróży, ale to okropnie niewygodne i ja osobiście nie przepadam za nimi. Od kiedy czytam, naprawdę.
Jest dużo opinii o tej powieści. Że jest piękna, wzruszająca czy romantyczna. No i fakt, jest. Na pewno jest. Tylko że według mnie autor nie rozumie jeszcze świata w ten sposób, by do niego dotarło że nie zawsze życie kończy się happy endem. Może myślicie że tu tak to się nie skończyło, ale przecież wiemy, którego bohaterka wybrała. A jak dotychczas Sparks zawsze robił tak, by bohaterowie żyli długo i szczęśliwie, a to bardzo naciągane. Nie sądzę że wiem o tym więcej. Nie piszę książek i nie mam takiego doświadczenia jak on. Podziwiam go za to, że jest tak wrażliwy, bo nie wszyscy mężczyźni mieliby w sobie na tyle siły by pokazać, że oni też mają prawo cierpieć i płakać. Każda jego książka to coraz odważniejszy krok. Ale dla mnie to nie to czego szukam.
"Pamiętnik" to historia o Allie i Noahu. Allie to dziewczyna z bogatego domu - nie pozwala sobie na wygłupy i nie traci czasu na bezsensowne zabawy. A Noah to chłopak, który żyje pełnią życia. Wie, że liczą się chwile i nie traci ich na rozmyślanie o tym, czego oczekują od niego inni. Mimo że mu się nie przelewa i nie jest tak bogaty jak ona, jest szczęśliwy. I przede wszystkim, wolny.
Poznają się pewnego lata.
Noah zakochuje się w niej od razu. A ona jest nim oczarowana, choć z początku nie widzi dla nich przyszłości. Podziwia jego szczerość i to, że potrafi cieszyć się tym, co ma, choć ma niewiele. A on po prostu chce mieć ją u swojego boku.
Tutaj zaczyna się ich historia.
Zakochani spędzają ze sobą masę czasu i każdego dnia poznają się coraz lepiej. Przeciwieństwa faktycznie się przyciągają. Mogliby być ze sobą szczęśliwi.
Ale lato dobiega końca.
Allie musi wyjechać. Pożegnać się z Noahem. To okropnie bolesna sprawa i na pewno ciężka próba dla nich obojga, ale wcale nie zamierzają tego kończyć. Przecież nikt nie powiedział, że to koniec. To po prostu... krótka przerwa. I za jakiś czas znów się zobaczą.
Chłopak zakochał się w niej szaleńczo. Nie może dopuścić do siebie myśli, że odeszła.
Pisze do niej setki listów. Zapisuje w nich jak bardzo za nią tęskni, jak bardzo ją kocha i że mu jej brakuje. Że wszystko naprawią i znów zaczną od nowa. Lepiej.
Mija rok. Jeden, drugi, dziesiąty, dwunasty... całe lata. A on nie dostaje odpowiedzi.
Powoli godzi się z tym, że ukochana zerwała więź, która zdawała się być prawdziwa. Ale wciąż o niej myśli.
Dorasta. Coś się w nim zmienia, ale jego serce wciąż jest pełne miłości do niej. Nie potrafi jej nienawidzić. Nie umie o niej zapomnieć i wyrzucić jej z głowy. Jednocześnie nie otwiera się na nowe znajomości i uczucia. Nie potrafił pokochać innej tak, jak kochał ją.
Ku jego zdziwieniu, Allie znów pojawia się w jego życiu. Niespodziewanie i szybko, zupełnie tak, jak odeszła.
Ale to nie zwiastun pięknej historii miłosnej, która po latach nagle znów odżywa. Allie ma dla niego wiadomość, która jest dla niego największym ciosem. Jest inny, a ona chciała, by Noah to po prostu wiedział.
Mężczyzna musi pogodzić się z tą prawdą. Bo co innego mu zostało? Wie, że jest już za późno. Wie, że to on na nią zasłużył, ale taki jest jej wybór i mimo wszystko go szanuje. Jej rodzice nigdy by go nie zaakceptowali. Nie góruje na żadnych listach, nie ma masy pieniędzy czy sieci hotelów. Jest zwykły, a zwykłość przerasta ludzi, którzy starali się od niej odstawać. Ale i bez tego to on mógł dać jej najwięcej. Oddał jej serce. Siebie.
Alle nie sądziła, że to będzie takie trudne. Nie przemyślała sytuacji, w której on przyjmuje to do wiadomości i zaprasza ją na herbatę. Nie miała w planach wracać do przeszłości i na nowo uświadamiać sobie, że to jego tak naprawdę kocha.
Ale to nieważne. Ślub już jest zaplanowany.
Kobieta wie, że niezależnie od tego, jaką wybierze drogę, ktoś będzie cierpiał. Nie zdaje sobie sprawy, że to tylko i wyłącznie jej wybór i że to ona ma być szczęśliwa. A Noah uszanuje to, przy czyim boku taka będzie.
Ona staje przed wyborem - dostatnie życie u boku mężczyzny, który da jej możliwości i bezpieczeństwo, czy życie u boku Noaha - mężczyzny, który da jej wolność, miłość i razem z nią zawalczy o to, co jest dla niej tak naprawdę ważne.
Noah zniósł rozstanie już jeden raz. Kiedy ona wsiada w samochód, nie jest pewien czy da radę po raz kolejny przez to przejść...
Cała historia jest opowiedziana z perspektywy staruszka - mężczyzny, który zna tę historię jak nikt inny. Opowiada on ją pewnej kobiecie, również w sędziwym wieku. Czyta ją codziennie. Powtarza ją jak mantrę. Ona choruje i bez przerwy poznaje go na nowo, ale łączy ich więcej niż sądzi. Nie pamięta, że są małżeństwem. Nie pamięta, że ma dzieci. Nie pamięta, że ona to Allie, a on to Noah. Ale zawsze wie, jak kończy się historia. I kogo bohaterka tak dobrze znanej mu historii wybrała.
To historia o, jakby to powiedzieć...? Czymś ponadczasowym? Wiadomo, że ciężko dziś o tak silną miłość i uczucie. To oczywiście nie czasy współczesne. Ale czy to w ogóle coś zmienia?
Był gdzieś moment, w którym faktycznie się wzruszyłam. TAK, MAM UCZUCIA!
Ale później znowu to samo. Użalanie się nad sobą, "a co by było gdyby..." i takie tam. To bywa interesujące, ale taki przesyt to jednak niefajna sprawa.
Miałam jeszcze odnieść się do filmu. NO WIĘC...
Myślałam że tu mnie zaskoczą. Wiecie, jak coś się widzi, jest się na to bardziej czułym. Tak jest ze mną, przynajmniej tak sądzę. Ale to było tak naciągane, że... ugh!
Zachowano to, co miało zostać zachowane. Ale wiele elementów, dialogów i szczegółów pozmieniano. Można było zrobić to lepiej. Nie obwiniam aktorów, bo robili to co im kazano, ale brakuje tu czegoś, co w książce jest takim punktem zaczepienia. Czegoś bardzo ważnego. Irytowało mnie to i wciąż tego szukałam. To po prostu jakieś inne.
Mimo to, film wywołał we mnie większe emocje. Muszę przyznać, że koniec końców to wiele pominęłam. Odwróciłam wzrok, zajrzałam w telefon, wyszłam z pokoju. Mam na myśli; nie porwał mnie, ale też nie do końca zawiódł. Znaczy się, jako FILM, a nie jako EKRANIZACJA KSIĄŻKI.
Bo, wiecie, kiedy jeszcze mnie namawiali żebym to obejrzała, nie wiedziałam że jest książka. I że to podstawa. Teraz wiem i wcale mi się to nie przydało. Wiem że to co mówię może być dla Was jakieś druzgocące, bo w końcu tak trochę krytykuję jedną z najlepszych powieści romantycznych, ale to moja opinia i czuję, że muszę się nią podzielić.
Więc tak. Dla mnie "Pamiętnik" to nieco podkoloryzowana historia miłosna. Wzruszająca i zmuszająca do refleksji. Dobra na niedzielny wieczór, może nawet godna polecenia.
Ale ja zdecydowanie do niej nie wrócę.
Zaznajomiłam się z nią tylko z ciekawości. Nie sądzę że jest zła czy że autor nie umie pisać, ale jak dla mnie to po prostu monotonne.
A porównując film i książkę, tym razem zwycięża ekranizacja. Ale tylko pod względem poziomu zainteresowania, nie poziomu zgodności z książką.
- Książkomaniaczka.
Komentarze
Prześlij komentarz