Przejdź do głównej zawartości

"Mirror, Mirror" - Co widzisz, patrząc w lustro?


Jeśli o książce jest AŻ tak głośno, to chyba należy kiedyś pomyśleć o jej zakupie, co nie? W sumie to taka jest nasza natura - chcemy nowości, a najlepiej jest nam być na bieżąco. Przedpremierowo i tak dalej. Ja nie wyrabiam się ani z premierami ani z przedpremierami, może potrzeba mi czasu, a może jestem taka leniwa :). 

"Mirror, Mirror" spotkało się z ogromnym odzewem ze strony czytelników, ale jestem pewna że przynajmniej połowa osób które postanowiły dać książce szansę są fanami samej autorki. Bo, nie wiem czy wiecie, ale Cara jest aktorką i... no, właśnie. 

Grała m.in. w ekranizacji "Papierowych miast"; filmie na podstawie książki Johna Greena. A poza tym w "Legionie Samobójców" (mega film) i "Valerian i miasto tysiąca planet". Nie sądzę że chciała się na tym wybić jako prozaik, bo mogła po prostu chcieć spróbować czegoś nowego, ale fani zapewne nie zostawili jej zdanej samej na siebie. Miała dobry start, ale czy książka to naprawdę taki dobry pomysł? 

Potrzebowałam trochę czasu żeby ubrać to wszystko w słowa, bo... kurczę, to było dziwne. Recenzowanie takich książek zawsze jest dla mnie trudne, ale staram się z tego nie rezygnować. Może też chodzić o czas i zaniżanie własnej wartości, bo zawsze powtarzam sobie: kurde, kto by to czytał? To bez sensu. I choć jest Was zaledwie garstka, a ja startuję od nowa, dziękuję, że mnie wspieracie. Podejrzewam że większość z Was jest z Instagrama, a jeśli jeszcze go nie znacie: 

historiezapisanenakartkachblog

Ale teraz chyba pora zmierzyć się "Mirror, Mirror", czyż nie? Zapraszam do dalszej lektury. 













Mirror, Mirror uratowało ich wszystkich. Przed złymi decyzjami, przed upadkiem i przed złem, w które do tej pory brnęli oni wszyscy; Red, Leo, Naomi i Rose. Mirror, Mirror pokazało im, że naprawdę i s t n i e j ą i wcale nie muszą być tylko cieniami sunącymi się gdzieś z boku. 

Takim cieniem był* szczególnie Red zaraz przed założeniem zespołu.

On, jak i cała reszta "paczki", ma wiele problemów, o których nieszczególnie lubi mówić. Problemy rodzinne, osobiste i ten jeden, do tej pory obcy - sercowy. 

Te błahostki są jednak nieważne w momencie, w którym na Leo, Rose i Red('a?) spada jeden wielki ciężar, który muszą dźwigać bez względu na to, czy tego chcą czy nie. Znaleziono ciało Naomi. W rzece. 

Nie wierzą, że ich przyjaciółka mogła zrobić sobie krzywdę - ta szczęśliwa, promieniująca życiem dziewczyna. Dopóki walczy i żyje i jest szansa, Red zadba o to, by prawda wyszła na jaw. Nawet jeśli nie jest satysfakcjonująca, wszyscy dowiedzą się jak było. 

Przyjaciele Naomi prowadzą prywatne śledztwo. 

W tym czasie między bohaterami rodzą się uczucia: miłość, zazdrość, czy nawet nienawiść. Przestają sobie ufać i coś się psuje. Zespół powoli się wykrusza, a jego członkowie mają dosyć szukania domniemanego sprawcy. Łatwiej byłoby im uwierzyć, że ona po prostu skoczyła. 

Ale Red się nie poddaje. 

Mimo trudnej sytuacji w domu nie może pozwolić na to, by przegapiono najmniejszą wskazówkę. Byli dla siebie jak rodzina; jedna wielka całość. To niemożliwe że chciała po prostu odejść. 

Muzyka schodzi na drugie miejsce, kiedy w grę wchodzi życie i bezpieczeństwo Naomi. 

Z kim spotykała się ich przyjaciółka zanim zniknęła?
Kto zrobił jej tatuaż i co on właściwie znaczy?
Dlaczego ma na ciele siniaki po czyichś palach? 

Sytuacja w domu Leo powoli go przerasta. Być może znów zmierza na niewłaściwą ścieżkę, a skoro wszyscy sobie przestali ufać, kto go uratuje?

Rose jest w kimś bez opamiętania zakochana. Tylko czy to bezpieczne? 

Naomi ma się za chwilę obudzić. A jeśli coś się nie uda? 

Ci ludzie po prostu szukają siebie. Szukają swojej przyjaciółki, która na chwilę znów zabłądziła gdzieś w swojej głowie. Tylko czy na pewno ją odnajdą? 

Czy odnajdą siebie? 












To pierwsza książka  która tak bardzo mnie... zażenowała? Nie wiem. Chodzi mi o to, że... Hm.

W całej tej powieści bohaterowie szukają siebie, bo nie do końca wiedzą kim są. Co jest dziwne? Że mimo iż jestem czytelnikiem, JA SAMA NIE WIEM KIM NIEKTÓRZY Z NICH SĄ. 

Czułam się chyba oszukana, bo przez połowę książki sytuacja była dla mnie jasna, a później, tak o sobie, wszystko się nagle zmieniło i już nie wiem o czym czytam. Miałam to odłożyć, ale jednak chciałam poznać prawdę o tym co stało się z Naomi. Wiem i muszę przyznać że gdzieś po cichu tak podejrzewałam, ale to było coś. Zakończenie na medal. 

Cara chciała tu poruszyć problem, z którym zmaga się każdy z nas. Problem ustalenia własnej tożsamości, bo lustro też potrafi czasami kłamać. 

Po za tym, w każdej z rodzin panował pewien nieporządek. Wszyscy mieli swoje sekrety i własne rany, podobne do naszych lub zupełnie nam nieznane - inność, zachwiane poczucie własnej wartości i tego, kim się jest, decyzje podejmowane względem ogółu, uczucia, które mogą nas z a b i ć. Zdrada, która może rozgrywać się pod naszym nosem. Utrata wiary i nadziei przez sytuację, która coś w nas uśpiła. 

W opowieść o wyobcowaniu, walce o akceptację i o siebie samego wplątała wątek kryminalny, a to jest coś, co wyróżnia się spośród reszty mlodzieżówek. Nawet jeśli to trochę podkoloryzowana wersja, całkiem w porządku się to czyta.  

Moje zdanie na ten temat? Sama nie wiem. Jestem jakoś pomiędzy "ta książka jest w porządku" a "ta książka to strata czasu". Serio. Dlatego uważam że... ta książka nie jest dla wszystkich. Nie jest dla mnie. 

"Mirror, Mirror" mnie nie porwało. Nie jest złe, ale nie ma tu tego, czego w książkach szukam. 

Tym razem się nie udało. 








*Ci co czytali wiedzą co miałam na myśli. Wolałam jednak trzymać się pierwszej wersji. 








-Książkomaniaczka












Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wydawnictwo Insignis z nowymi premierami i pod nową nazwą? - co szykuje imprint, premiery i zapowiedzi

 

"Duma i uprzedzenie" - czyli klasyka gatunku

  "Człowiek w dramatycznej sytuacji nie zważa na etykietę przestrzeganą przez innych". Jane Austen to królowa romansu. Stworzyła klasyk, który po dziś dzień jest swego rodzaju wyznacznikiem dla wielu innych pisarzy i twórców historii miłosnych. A, jak wiadomo, z klasyką nie sposób się sprzeczać.  Nie obawiałam się w zasadzie niczego, a już na pewno nie tego, że autorka mnie zawiedzie. W tej sprawie się nie pomyliłam; historia Elizabeth była mi bliższa, niż z początku się spodziewałam że będzie. I do tej pory mocno nią żyję. Miłosne rozterki, rodzinne konflikty i kłamstwa... wszystko to za sprawą tytułowej dumy i uprzedzeń.  Jak daleko zaprowadzą one bohaterów? "Na początku zeszłego stulecia niezbyt zamożny ojciec pięciu córek nader często musiał zadawać sobie pytanie: kiedyż to w sąsiedztwie pojawi się jakiś odpowiedni kawaler? A kiedy już się pojawił, następowały dalsze perypetie, które Jane Austen z upodobaniem opisywała. "Duma i uprzedzenie" uważana jest za ...

"Yellowface" - rynek wydawniczy okiem autorki trylogii "Wojen makowych"

  "Taki już los człowieka, który opowiada historie. Stajemy się niekiedy ogniskami, w których skupia się makabra".