Muszę przyznać że po raz pierwszy od bardzo dawna kupiłam książkę ze względu na wygląd. Ale, musicie mi wierzyć, na żywo jest przecudowna!
Jak już zauważyliście, ostatnimi czasy zaczynam obracać się wokół "nieprzyziemnych" książek. Ci co czytają mnie tylko tutaj mogą mieć inne zdanie, bo nie wszystkie książki które przeczytam recenzuję. Na przykład "Darkmord" (uznałam, że nie ma co dużo o niej mówić), "Alchemik" (według mnie "nieprzyziemna") czy (już jakiś czas temu) "Pieśń dla Elli Grey". Nie wynika to z mojego nastroju - podobno ostatnio właśnie to wpada mi w ręce. Wiecie, "samo".
Ogólnie nie lubię powieści sci-fi i sięgam raczej okazjonalnie - zwykle za namową albo z ciekawości. Seria o HP się oczywiście nie liczy! :)
Skąd więc ten pomysł?
No, poza okładką (powtarzam: CUDOWNA) opis wydał mi się całkiem w porządku. Z początku uznałam to za trochę naciągane, ale ostatnio próbuję się w nowościach, pomyślałam więc: czemu nie? No i proszę. Kolejna książka z półki przeczytana.
"Zatrzymać gwiazdy" okazało się jednak z tych wszystkich powieści nawiązujących do takiej tematyki najbardziej mi znane. To było coś ludzkiego, coś co dało się pojąć, a jednocześnie pozwalało delikatnie nachylić granice naszej wyobraźni; zobaczyć planety, obalić mity i usłyszeć tę ciszę panującą w przestrzeni. To doświadczenia, które jesteśmy w stanie pojąć i się nimi dostatecznie nasycić. Zupełnie tak, jakbyśmy tam byli.
Carys i Maxowi zostało tylko półtorej godziny powietrza. Spadają przez pustą przestrzeń kosmosu, nie mając nic prócz siebie wzajem. Szukając więc w sobie oparcia, wspominają świat, który za sobą zostawili. Świat, którego reguł nigdy tak naprawdę nie potrafili uznać, który nigdy nie był ich domem, do którego jednak za wszelką cenę chcą wrócić, ponieważ jest jedyną szansą na uratowanie ich miłości…
W następstwie wojennego kataklizmu, który spustoszył Stany Zjednoczone i Bliski Wschód, w Europie zapanował utopijny ustrój społeczny oparty na tzw. Rotacji, która przewiduje, że co trzy lata obowiązkowo wszyscy obywatele zmieniają miejsce zamieszkania, przenosząc się do innych wielokulturowych społeczności, gdzie żyją życiem skupionym wyłącznie wokół własnych, indywidualnych celów. W tym raju Max spotyka Carys i natychmiast budzi się w nim uczucie. Szybko zdaje sobie sprawę, że oto jest dziewczyna, z którą chciałby stworzyć poważny związek, na który jednak nie pozwalają prawa nowego świata…
Świat w jakim żyje ta dwójka rządzi się innymi prawami. Prawami, które ograniczają nie tylko wybór własnej drogi, ale i własne uczucia. Chcą by wszyscy dowiedzieli się, że ograniczenia nie mają prawa niszczyć miłości, dlatego podejmują się pewnego eksperymentu. Walczą nie tylko o siebie, ale o całą resztę ludzi uwięzionych w sidłach zasad. Mają polecieć w kosmos i odnaleźć drogę, której nikt inny jeszcze nie odnalazł. A wtedy może im się udać.
Nie wszystko idzie jednak po ich myśli.
Statek nie może już dalej lecieć. Załogi ratunkowej nie ma. Oni spadają z każdą sekundą coraz niżej. Szukają sposobu, by się wybić i wrócić z powrotem do domu, a zapas tlenu wystarczy im jeszcze tylko na dziewięćdziesiąt minut. Nie tak mało to wyglądać.
Mimo wszystko para nie traci nadziei.
Próbują wszystkiego co wpadnie im na myśl, nieraz nawet narażają przy tym swoje życie. Podczas tej podróży coś sobie uświadamiają...
Spadaniu towarzyszą rozmowy o przeszłości. I przyszłości. Mówią rzeczy, których nigdy wcześniej nie odważyliby się powiedzieć. Wiara słabnie, czas się kończy, a oni... oni wciąż są sami. Łączność zanika z każdym centymetrem coraz bardziej, aż wreszcie są zdani całkowicie na samych siebie. Nie brakuje kłótni o to, czego nie dokonali przed odlotem. Kłótnie o to, jak złe decyzje podejmowali. Bywają też momenty w których wspominają te dobre chwile, ale jest ich tak niewiele, że w kosmicznej próżni nikną niemal natychmiastowo. Znają się przecież krótko.
Może wyjście jest możliwe?
Może wcale tak nie musi być? Może uda im się z tego wydostać, jeśli tylko... jeśli tylko naprawdę uwierzą, że się uda.
I wtedy, kiedy przed ich oczami znajduje się już ostatnia nadzieja, pada decyzja.
Albo ona, albo on. Albo żadne z nich.
On ma sześć minut. Ona tylko dwie.
Moja opinia na temat finału: ?????
Do wszystkich tych, którzy czytali!; czy wy zrozumieliście, czy...?
Okej. Dla tych co nie wiedzą...
Koniec został przedstawiony trzy razy. Za każdym razem podjęto inną decyzję, ale jaka zapadła finalnie... nie wiem. Nie wiem czy chciałabym wiedzieć.
To był wielki punkt kulminacyjny. Uznałam że w tym momencie każdy z nas zakańcza tę książkę tak jak chce; wybierając jedno wyjście z tych trzech. Dla jednych od pierwszego jest lepsze drugie, dla innych to ostatnie, itd. To było coś. Poczułam, że czytelnik ma kontrolę nad rozwojem akcji. Decyduje o tym, jak zakończy się powieść.
Z takim czymś się jeszcze nie spotkałam.
Interesujące, nie powiem.
Książka której akcja rozgrywa się w kosmosie. Dla mnie to ostatnio nie rzadkość, tylko że tym razem coś się zmieniło. Mianowicie to, że koniec końców koniec to po prostu "end" bez żadnego "happy", ale jak kto woli, może dla niektórych było. Jak dla mnie każde rozwiązanie było strasznie trudne, dlatego nie wybrałam. Żadne nie dawało mi satysfakcji, co również mnie zaskoczyło, bo autorka nie pisała "pod publikę". Odeszła od przeciętności i w jakimś stopniu ją nadłamała. Jej kawałki są ledwo dostrzegalne w tej lekturze, ale jeśli już je dojrzycie, na pewno będziecie o tym wiedzieć.
To naprawdę interesująca powieść o tym, że nawet w próżni miłość jest w stanie przetrwać. O tym, że w obliczu końca jesteśmy tak przerażeni, iż usilnie staramy się o rozrachunek dla własnego spokoju. O tym, że czasami warto złamać parę reguł. Że zasady które nas ranią trzeba naginać. O tym, że nawet jeśli świat będzie przeciwko nam i dopiero podróż w kosmos ma nam uświadomić brak racji, zawsze warto walczyć o to, w co się wierzy. I o to, co się kocha.
Książka dla tych, którzy mają dość nudnych i przeciętnych romansideł. Dla tych, którzy również szukają niemożliwego i wierzą, że je znajdą.
Mam nadzieję że ta krótka recenzja była dość przekonywująca byście chociaż rzucili na "Zatrzymać gwiazdy" okiem :).
- Książkomaniaczka
Mimo wszystko para nie traci nadziei.
Próbują wszystkiego co wpadnie im na myśl, nieraz nawet narażają przy tym swoje życie. Podczas tej podróży coś sobie uświadamiają...
Spadaniu towarzyszą rozmowy o przeszłości. I przyszłości. Mówią rzeczy, których nigdy wcześniej nie odważyliby się powiedzieć. Wiara słabnie, czas się kończy, a oni... oni wciąż są sami. Łączność zanika z każdym centymetrem coraz bardziej, aż wreszcie są zdani całkowicie na samych siebie. Nie brakuje kłótni o to, czego nie dokonali przed odlotem. Kłótnie o to, jak złe decyzje podejmowali. Bywają też momenty w których wspominają te dobre chwile, ale jest ich tak niewiele, że w kosmicznej próżni nikną niemal natychmiastowo. Znają się przecież krótko.
Może wyjście jest możliwe?
Może wcale tak nie musi być? Może uda im się z tego wydostać, jeśli tylko... jeśli tylko naprawdę uwierzą, że się uda.
I wtedy, kiedy przed ich oczami znajduje się już ostatnia nadzieja, pada decyzja.
Albo ona, albo on. Albo żadne z nich.
On ma sześć minut. Ona tylko dwie.
Moja opinia na temat finału: ?????
Do wszystkich tych, którzy czytali!; czy wy zrozumieliście, czy...?
Okej. Dla tych co nie wiedzą...
Koniec został przedstawiony trzy razy. Za każdym razem podjęto inną decyzję, ale jaka zapadła finalnie... nie wiem. Nie wiem czy chciałabym wiedzieć.
To był wielki punkt kulminacyjny. Uznałam że w tym momencie każdy z nas zakańcza tę książkę tak jak chce; wybierając jedno wyjście z tych trzech. Dla jednych od pierwszego jest lepsze drugie, dla innych to ostatnie, itd. To było coś. Poczułam, że czytelnik ma kontrolę nad rozwojem akcji. Decyduje o tym, jak zakończy się powieść.
Z takim czymś się jeszcze nie spotkałam.
Interesujące, nie powiem.
Książka której akcja rozgrywa się w kosmosie. Dla mnie to ostatnio nie rzadkość, tylko że tym razem coś się zmieniło. Mianowicie to, że koniec końców koniec to po prostu "end" bez żadnego "happy", ale jak kto woli, może dla niektórych było. Jak dla mnie każde rozwiązanie było strasznie trudne, dlatego nie wybrałam. Żadne nie dawało mi satysfakcji, co również mnie zaskoczyło, bo autorka nie pisała "pod publikę". Odeszła od przeciętności i w jakimś stopniu ją nadłamała. Jej kawałki są ledwo dostrzegalne w tej lekturze, ale jeśli już je dojrzycie, na pewno będziecie o tym wiedzieć.
To naprawdę interesująca powieść o tym, że nawet w próżni miłość jest w stanie przetrwać. O tym, że w obliczu końca jesteśmy tak przerażeni, iż usilnie staramy się o rozrachunek dla własnego spokoju. O tym, że czasami warto złamać parę reguł. Że zasady które nas ranią trzeba naginać. O tym, że nawet jeśli świat będzie przeciwko nam i dopiero podróż w kosmos ma nam uświadomić brak racji, zawsze warto walczyć o to, w co się wierzy. I o to, co się kocha.
Książka dla tych, którzy mają dość nudnych i przeciętnych romansideł. Dla tych, którzy również szukają niemożliwego i wierzą, że je znajdą.
Mam nadzieję że ta krótka recenzja była dość przekonywująca byście chociaż rzucili na "Zatrzymać gwiazdy" okiem :).
- Książkomaniaczka
Komentarze
Prześlij komentarz