Przejdź do głównej zawartości

"Lot Komety" - Anna Onichimowska


"Lot Komety" to druga część książki pod tytułem "Hera, moja miłość". Ta niewielka trzytomowa seria to kolejna historia Anny Onichimowskiej, o której jest/było naprawdę głośno. Za polskimi książkami nie przepadam, więc skąd ta zmiana?












Wiecie (lub nie), że przeczytałam tę serię bo przystępuję do konkursu. Zatem powód? Obowiązek.


To nie tak, że mnie zmuszają. Wiadomo, że każdy mówi za siebie. Podjęłam się, bo chciałam dać sobie szansę. Sobie i literaturze polskiej.

Może trochę źle zaczęłam...

Wypowiadając się o "Hera, moja miłość", miałam do powiedzenia parę dobrych słów. I naprawdę dobrze o tej książce myślałam. Była w porządku, znośna i nieprzesadzona. Ale "Lot Komety"... to już trochę inna sprawa.

Kontynuacja przygód Jacka, jego rodziców i Komety - bohaterów poprzedniej części. Tym razem starają się wyjść z nałogu, ale to Kometa ma największą blokadę. Na miejsce wcześniejszych uzależnień, zawsze łatwo znaleźć nowe.

I wychodzi na to, że teraz nie siedzi w tym sama...













Jacek dostał szansę i sam stara się przez to pomagać bliskim w siebie uwierzyć. Już nie pali. Jego ojciec bardzo stara się nie pić, a on sam tego pilnuje. Zresztą, teraz mieszkają razem. Grażyna potrzebowała czegoś innego. Odsunęła się od męża i syna i prawdę mówiąc to nie ma zamiaru wracać. Ale tak jest lepiej. Przynajmniej dla chłopaka.

Kometa raz jest, a raz jej nie ma. Znika i pojawia się kiedy chce - taka już jest. Uwielbia robić zamieszanie, uwielbia być w centrum. Kocha momenty, w których ona staje się głównym tematem rozmów. I nie ma mowy, by ktokolwiek ją zmienił. Nikt nie będzie dyktował jej kroków, bo od tego jest właśnie ona. Od dyktowania i krytyki. Broń Boże, żeby ktoś kiedykolwiek narzucał jej swoje zdanie...

Jacek wciąż nie może się od niej uwolnić. Próbował bardzo mocno, ale ona jest jak ten narkotyk, od którego się uwolnił. Jest wszędzie i nigdzie. Jest mu potrzebna, a jednocześnie zbędna. Kocha ją, ale nienawiść jest chyba silniejsza. Tyle złego zrobiła...

Jednak Ala zdaje się być dziwnie... odmieniona...

Jacek nie wierzy w cudowną przemianę. Kometa nie jest grzeczna. Nigdy nikomu nie pozwala sobą rządzić. To nie wygląda dobrze.

Okazuje się, że  w sprawę zamieszana jest również jego matka. I że obie w tym siedzą.

Rodzina. Tak nazywa się "sekta", do której się przyłączyły. Obiecuje jedność i spokój, ale w tym wszystkim jest drugie dno. To nie jest bezinteresowna sprawa, a takie uczestnictwo może je niedługo sporo kosztować.

Jacek rozpaczliwie stara się wyciągnąć Kometę z kłopotów. Już nie pierwszy raz i pewnie nie ostatni.

Ala zauważa, że Rodzina zaczyna nią manipulować, a na to sobie nie pozwoli. Kiedy chce wycofać się z gry, okazuje się, że nie jest to takie proste. Rezygnacja ma za sobą jeszcze inne następstwa; w tę nienormalną sytuację wpada również chłopak. I ktoś tu na pewno ucierpi.

Grażyna traci niemal wszystko. Kamil znów mierzy się z dawnym wrogiem - uzależnieniem. Jacek walczy o siebie i swoją miłość. Kometa... Kometa po raz kolejny jest poddana próbie. Czy po niej wreszcie zrozumie jak cienkie są granice?

Czy spadnie tam, gdzie jest jej miejsce?











Hej, wiem. WIEM, ale nie umiem się wysłowić. Po prostu ciężko mi ubrać to w słowa.

Nie miejcie do mnie pretensji o ten wpis. Nie jest ani wyczerpujący, ani satysfakcjonujący dla mnie. Wiedzcie, że piszę to na szybko i w sumie na siłę, bo miałam sobie odpuścić, ale pomyślałam sobie, że w sumie to jak już zaczęłam, należy skończyć, co nie? Mam nadzieję że recenzja "Demony na smyczy" (3 części) będzie przynajmniej okej, bo już skończyłam, ale długo mi idzie szykowanie się do tego. PRZEPRASZAM.

Mniejsza.

No więc druga część "Hera, moja miłość". Cóż mogę o niej powiedzieć...?

Wiecie, w pierwszej części zorientowałam się, jak denerwująca bywa główna bohaterka. Pomyślałam sobie, że w tej książce będzie jej multum. Wiadomo, o nią chodzi. I strasznie mnie irytuje. Ciągle.

Wiem, że ta postać ma taka być. Wiem, że ma wkurzać. Rozumiem, że to nie przypadek i wszystko ma jakiś powód, ale, błagam...

Relacje Komety opierają się głównie na:
*Jacek będzie mi jadł z ręki
*ja tu dyktuję zasady
*nikt nie będzie mi rozkazywał, jestem niezależna i sama o sobie decyzuję
*wszyscy są źli, ja jestem najlepsza
*złaźcie mi z drogi, nie chcecie ze mną zadzierać
*wszystko uchodzi mi na sucho

PRZYSIĘGAM, że tak ją zrozumiałam. Naprawdę.

Nie wiem co ona miała w głowie, ale wiem, że jej myśli nie były nigdy normalne czy w jakikolwiek sposób zaskakujące. Ona nakreśliła sobie w swojej świadomości kółko. Zamknęła się w nim i działa jak zacięta płyta. Wciąż nie zna granic i wciąż uważa, że jest nieśmiertelna. Nie widzi reali. Nie widzi świata, w jakim żyją wszyscy dookoła.

Postać Jacka była wyjątkowo w porządku. Całej reszty... też w miarę.

Wkurzają mnie natomiast wtrącenia typu:

Nienawidzę jej, pomyślał, niech się ode mnie odwali, dodał.

Tak jest często i czasami ciężko się połapać. Bo, po pierwsze, nie jest to w żaden sposób wyodrębnione, a po drugie, bywa tak, że nie wiadomo o czym tak naprawdę mowa.

No, ale co ja będę marudzić, co nie?

Jestem zmęczona, więc na tym zakończmy.

Spotykamy się w recenzji "Demony na smyczy", hm? Chyba że uda mi się poczytać coś innego :/



-Książkomaniaczka






Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wydawnictwo Insignis z nowymi premierami i pod nową nazwą? - co szykuje imprint, premiery i zapowiedzi

 

"Duma i uprzedzenie" - czyli klasyka gatunku

  "Człowiek w dramatycznej sytuacji nie zważa na etykietę przestrzeganą przez innych". Jane Austen to królowa romansu. Stworzyła klasyk, który po dziś dzień jest swego rodzaju wyznacznikiem dla wielu innych pisarzy i twórców historii miłosnych. A, jak wiadomo, z klasyką nie sposób się sprzeczać.  Nie obawiałam się w zasadzie niczego, a już na pewno nie tego, że autorka mnie zawiedzie. W tej sprawie się nie pomyliłam; historia Elizabeth była mi bliższa, niż z początku się spodziewałam że będzie. I do tej pory mocno nią żyję. Miłosne rozterki, rodzinne konflikty i kłamstwa... wszystko to za sprawą tytułowej dumy i uprzedzeń.  Jak daleko zaprowadzą one bohaterów? "Na początku zeszłego stulecia niezbyt zamożny ojciec pięciu córek nader często musiał zadawać sobie pytanie: kiedyż to w sąsiedztwie pojawi się jakiś odpowiedni kawaler? A kiedy już się pojawił, następowały dalsze perypetie, które Jane Austen z upodobaniem opisywała. "Duma i uprzedzenie" uważana jest za ...

"Yellowface" - rynek wydawniczy okiem autorki trylogii "Wojen makowych"

  "Taki już los człowieka, który opowiada historie. Stajemy się niekiedy ogniskami, w których skupia się makabra".