Okej, więc mówiłam już o tym, że za polskimi książkami nie przepadam i w sumie wszystko inne mogę sobie poczytać. Myślałam tak do momentu, w którym sięgnęłam po tę książkę...
Nie wiem jak to działa we Włoszech, bo autorem jest włoch i w ogóle akcja się tam rozgrywa, ale strasznie ciężko się to czytało. Nie wiem też czy włosi ciągle się do siebie drą i robią sobie żarty z najzwyklejszych rzeczy. Nie podważam ich kultury, ale najzwyczajniej w świecie jej nie rozumiem. Bywały momenty, w których sobie odpuszczałam i musiałam zrobić sobie przerwę. I nawet jeśli książka mnie pozytywnie zaskakiwała, coś zaraz się psuło.
Sam pomysł na powieść jest PRZEGENIALNY i jestem na sto procent pewna, że gdyby wziął się za niego ktoś inny, ktoś, przepraszam, bardziej doświadczony w dziedzinie pisania, wywołałaby ona podwójne, a nawet POTRÓJNE emocje. Dobre emocje.
No i niby to czasy współczesne. Niby młodzież i niby nowość.
Jak już wspomniałam, nie znam włoskiej kultury, ale nie sądzę by włoskie nastolatki mówiły coś typu: "Alex, kochany, ja umieram", "ona może być tą jedyną, moją miłością na całe życie, ale jak nie chce to nie" czy zachowywały się w taki a nie inny sposób; drąc się przy każdej okazji, schodząc i rozchodząc po setki razy czy aż tak oddając się emocjom. To była pierwsza książka włoskiego autora którą przeczytałam, dlatego nie mam porównania, ale to właśnie te rzeczy najbardziej mnie irytowały.
Co nie znaczy, że kompletnie ją przekreśliłam.
Dałam jej i sobie czas. Skończyłam i zamierzam się podzielić moimi przemyśleniami na temat tej dziwnie, acz kreatywnie zbudowanej książki.
W klasie 18-letniego Alexa pojawia się nowa uczennica, Ylenia. Chłopak postanawia zwrócić na siebie jej uwagę. Ale Ylenia skrywa tajemnicę i postanawia trzymać chłopaka na dystans. W końcu jednak nie jest w stanie przeciwstawić się uczuciu. Alex jest pewien, że nic ich nie rozłączy, dopóki się nie dowiaduje, że dziewczyna cierpi na ciężką i nieuleczalną wadę serca. Jej jedyną szansą jest przeszczep. W dniu egzaminu maturalnego Alex odbiera telefon ze szpitala z informacją, że Ylenia jest umierająca. Wybiega zrozpaczony na ulicę...
Ylenia ma już niewiele czasu, dlatego jej rodzice gorączkowo chwytają się kolejnej okazji by uratować swojej córce życie - przeprowadzają się do nowego miasta i zaczynają od nowa, jednocześnie przywiązani do przeszłości i do spraw, które tak bardzo starali się zostawić za sobą.
Dziewczyna jest zrozpaczona; musiała zostawić swojego chłopaka, swoją przyjaciółkę i szkołę, do której już zdążyła przywyknąć. Z początku jest zła na cały świat, ale szybko godzi się z tym, z czym przyszło jej się mierzyć. Nie ma zamiaru zawiązywać nowych znajomości bo wie, że niedługo to i tak będzie bez znaczenia.
Jednak Alex, chłopak, który nie narzeka na brak wielbicielek i kłopotów, wywraca jej życie do góry nogami.
Chłopak twierdzi, że zakochuje się w niej od pierwszego wejrzenia i nagle pragnie naprawić swój wizerunek w jej oczach. Zaczyna obchodzić go to, co o nim myśli i jest w stanie zrobić wszystko, by się do Yleni zbliżyć.
Dziewczyna jest zauroczona nowo poznanym Alexem. Bardzo się stara, a nawet jest nachalny. To jej imponuje; czuje się zauważona i doceniona, tylko że nie może pozwolić sobie na nic więcej niż przyjaźń.
Alex nie zna jej powodu. Nie wie, dlaczego ciągle go odtrąca. Bardzo chce o niej zapomnieć i nawet stara się ją znienawidzić, szukając pociechy w innych dziewczynach. Szybko jednak tego żałuje, a do tego jego plan się nie powodzi; sercem wciąż jest przy tej jedynej.
W życiu dziewczyny dzieje się jeszcze wiele innych rzeczy, które odejmują jej sił. Zdradzono ją już jeden raz, a teraz dzieje się to znowu; jej przyjaciółka nieumyślnie uwodzi jej ukochanego, co sprawia, że Ylenia się załamuje. Nie chce znać ani jej, ani Alexa. Natomiast chłopak już spieszy z wyjaśnieniami.
Dziewczyna czuje, że już pora wyznać prawdę. Kiedy jej wybranek dowiaduje się o chorobie, pragnie zatrzymać ją jak najdłużej przy sobie. Nie może uwierzyć że to się dzieje. Nie teraz. Nie im...
Na wieść o tym, że Ylenia jest w szpitalu i właśnie nadszedł czas pożegnania, zrozpaczony Alex biegnie do ukochanej. Nie dopuszcza do siebie myśli, że nie zdąży. Nie chce by to był koniec. I gdyby tylko mógł coś zmienić...
Alex jest tak rozkojarzony i załamany, że nie patrzy na to na jak wielkie niebezpieczeństwo się naraża. Kiedy orientuje się gdzie się znajduje, jest już za późno.
Słyszy pisk opon, a jego ciało przeszywa ogromny ból.
A on myśli tylko o tym, że nie zdążył się z nią pożegnać...
Jednak jedno jest pewne: jego serce należy do niej. Od teraz na zawsze.
Tak, ja wiem. R O M A N Y C Z N A i W Z R U S Z A J Ą C A historia. Przepiękna i tak dalej...
Trochę się już na tej książce wyżyłam, więc może teraz coś pozytywnego?
Powiem tak: ZAKOŃCZENIE POTWORNIE MNIE WZRUSZYŁO. Przyrzekam, że miałam łzy w oczach. Ale to tylko te pięć ostatnich rozdziałów. O reszcie nie mogę zbyt wiele powiedzieć...
No cóż, romans to to zdecydowanie jest. Zabawna i barwna w postacie powieść; niektóe dialogi sprawiały, że mimowolnie się uśmiechałam, a niektóre były dla mnie jak cios w brzuch; żałosne i takie nierealne...
Nie wierzę w żadne przeznaczenie ani w nagłe przemiany. Nie wierzę w rzeczy typu: bad boy staje się uroczym i grzecznym chłopcem, główni bohaterowie wpadają na siebie na korytarzu i to od razu wielka miłość czy, co więcej, gotowi są za siebie oddać życie, choć wcale się właściwie nie znają.
Alex był takim dziwnym bohaterem; okropnie zdesperowanym, niezdecydowanym i trochę denerwującym. Jednak w porównaniu z Ylenią (matko, ta to była denerwująca!) był do zniesienia.
Na szczęście autor nie bawił się w happy endy, za co dziękuję, bo choć historia i tak jest mało prawdopodobna, zakończenie jest naprawdę uderzające i piękne i nie wyobrażam sobie innego.
Wspomniałam że temat jest serio dobry, ale nie sądzę, by autor całkowicie stanął na wysokości zadania.
Czytając tę książkę, miałam wrażenie, że zaczytuję się właśnie w jakimś słabym fan fiction. Przyrzekam, że na wattpadzie widziałam już dziesiątki lepszych powieści (napisanych przez amatorów!).
Mimo to, książka nie zajmuje więcej jak wieczora, może dwóch. Styl na pewno się wyróżnia, jak już wspomniałam, wszyscy się do siebie drą i ciężko nadążyć za akcją, ale tak koniec końców to i tak czytałam gorsze rzeczy, wierzcie mi.
Gdyby nie finał, jaki osiągnęła ta historia, zapewne nie miałabym się o czym wypowiadać. Miałam to rzucić po dwudziestu rozdziałach (było około pięćdziesięciu), ale cieszę się, że jednak doszłam do końca i sprostałam. Ta książka nie jest moim faworytem, ale chcąc nie chcąc, zostanie ze mną na bardzo długo.
Takie książki się, niestety, a może stety, pamięta.
- Książkomaniaczka
Komentarze
Prześlij komentarz