"Powieść amerykańskiego pisarza J.D. Salingera, po raz pierwszy opublikowana w 1951 roku. Niedługo po wydaniu stała się jedną z najbardziej napiętnowanych książek w Stanach Zjednoczonych. Książka budziła kontrowersje m.in. ze względu na poruszanie wątków związanych z seksualnością nieletnich oraz używanie wulgaryzmów przez głównego bohatera".
Bohaterem 'Buszującego w zbożu' jest szesnastoletni uczeń, Holden Caulfield, który nie mogąc pogodzić się z otaczającą go głupotą, podłością, a przede wszystkim zakłamaniem, ucieka z college`u i przez kilka dni 'buszuje' po Nowym Jorku, nim wreszcie powróci do domu rodzinnego. Historia tych paru dni, którą opowiada swym barwnym językiem, jest na pierwszy rzut oka przede wszystkim zabawna, jednakże rychło spostrzegamy, że pod pozorami komizmu ważą się tutaj sprawy bynajmniej nie błahe.
Etap w którym czytelnik wkracza w takie sfery czytelnicze jest bardzo ważny i głęboko ciąży na jego życiu. To okres książek, które chce pamiętać i przekazywać. Mówi o nich i słucha godzinami. Wie, że są ważne i wartościowe. Wnoszą coś do jego życia i sprawiają, że czuje się rozumiany. Czasami odnajduje w nich siebie.
"Buszujący w zbożu" jest lekturą szkolną na poziomie (o ile się nie mylę) licealnym.
Początkowo trochę się wahałam. Myślałam: co za różnica? Lektura to lektura.
I faktycznie trudno było podważyć fakt, że i gimnazjaliści mogą się za to zabrać. Istnieje jednak problem.
.<----- jak powinno się rozumieć tę książkę
.
.
.
.
.
.
.<----- jak 90% ludzi rozumie tę książkę
.
.
Wykres (a raczej marna imitacja) nie ma na cealu pokazywać poziomu tej powieści, ale poziom rozumowania czytelników. Poziom na jakim stawiają tę książkę nie ze względu na treść, ale ze względu na przesłanie. Skala od jeden do dziesięć. Trójka jest czymś w stylu "zbuntowany nastolatek, który ma dość że wszyscy mu rozkazują". Dziesiątkę trudniej wytłumaczyć...
Coś pomiędzy "chłopak, który pogubił się w życiowych wyborach i szuka samego siebie pośród prawdy. Prawdziwie brutalnego świata" a "nastolatek, który wyrywa się z rutyny. Uczy się świata i ludzi, doświadczając rzeczy, które nigdy wcześniej nie były mu znane". Fatalne uproszczenie, wiem... O to właśnie chodzi. Gimnazjaliści, w tym ja, więc my, gimnazjaliści, jesteśmy DZIEĆMI. I nie rozumiemy świata takim, jakim jest naprawdę. Jest marny odsetek, który to widzi. Który może czytać te słowa i faktycznie coś z nich wyciągnie.
Nie sądzę jednak żeby choć dwadzieścia procent kiedykolwiek zwróciło uwagę na to, dlaczego w ogóle powieść nosi WŁAŚNIE taki tytuł. Ci co znają wiedzą, że Holden wcale nie musiał biegać po polu zboża żeby zrozumieć dlaczego się tu znalazł. W tym miejscu, o tym czasie.
Ze względu na własne bezpieczeństwo, ODRZUCA się prawdziwe przesłanie "Buszującego...". To właśnie to, o czym wspomniano w opisie: zakłamanie, podłość, głupota, obojętność i masa innych rzeczy, którymi tak naprawdę zawsze się otaczamy. I wiecie co? Dobrze zdajemy sobie z tego sprawę.
Kłopotem jest to, iż książka zyskała rozgłos na tyle, że uznało się ten temat za "przejadły". Bo przecież wszyscy wiedzą jak wygląda świat, jak wyglądają ludzie i jak funkcjonuje łańcuch pokarmowy. Silniejszy zjada słabszego. Słaby zawsze ginie.
Holden jest przykładem walki. Tym słabym, który wyrwał się z łańcucha. Walczył nie tylko o to, by przetrwać w mieście, w którym mało komu się to udaje. Walczył o to, by zatarte za nim ścieżki nigdy więcej nie zostały odkryte. Walczył o to, by traktowano go poważnie, skoro przez całe życie był tylko głupim dzieciakiem. Pokazał że wiara nie musi umierać.
Ten chłopak wykonał dosyć odważny krok w stronę, w którą mało kto z nas spogląda.
Nie jest tak, że autor namawia nas do tego samego. To nie tak, że kiedy robi się w domu źle możemy po prostu wyjść i już. Wiemy jak życie wygląda dzisiaj. Wiemy doskonale jak trudno sprostać niektórym sprawom.
Czytanie lektur szkolnych od zawsze będzie obowiązkiem. Naprawdę mało komu sprawia to przyjemność, ja wiem z doświadczenia. Chyba nikt z nas nie lubi spędzać sobie snu z powiek dla Krzyżaków czy Potopu. Nieważne jak kochamy czytać. Są książki, które nas po prostu nudzą.
Prawdę mówiąc, taka lektura byłaby dla mnie wyłącznie przyjemnością.
Polonista wyrzuci nam, że w każdej książce jest przesłanie. W każdej znajdzie sens i rady ważne dla życia. Nie ukrywam że to z lekka irytujące. Jednakże bardzo szanuję ich za to, że doszukują się takich rzeczy w tak trudnych powieściach.
Dziś wpis wygląda inaczej, bo to zdecydowanie inny temat. Dlatego kończąc...
Powinnam powiedzieć, że "Buszujący w zbożu" jest warty przeczytania. Powinnam powiedzieć również, że jest mega wartościowy i tak dalej.
Powinnam, ale nie powiem.
Nie zrobię tego dlatego, że każdy z nas, trzymając tę samą książkę, poznaje inną historię. To moje spojrzenie na sprawę. Moja wizja i moje zdanie. Czy warto sięgnąć po "Buszującego..."?
Sami zadajcie sobie to pytanie.
Pomyślcie o tym, co jest dla Was ważne. O świecie, w którym żyjecie, Pomyślcie czy chcecie poznać go naprawdę.
A potem znów zadajcie sobie pytanie.
- Książkomaniaczka
Komentarze
Prześlij komentarz