Jak pozostać sobą w świecie, w którym każdego dnia budzisz się kimś innym?
Właśnie jestem po filmie i... WOW.
Zaczęłam pisanie recenzji już wcześniej, ale uznałam że warto jeszcze raz sprawdzić czy przypadkiem nie znajdę "Każdego dnia" na przykład do ściągnięcia. Broń Boże w wersji kinowej, ale cokolwiek!
No i znalazłam. W prawdzie ze słabym tłumaczeniem, ale mniejsza.
Zatem dzisiaj odniosę się do książki i do filmu. Bez przedłużania, bo średnio jestem dziś wygadana. :P
"Każdego dnia w innym ciele i w innym życiu
Każdego dnia zakochany w tej samej dziewczynie
Każdego dnia tak samo – bez ostrzeżenia – A nie wie, kim dzisiaj będzie i gdzie się znajdzie. A pogodził się ze swoim wyjątkowym losem, ustalił nawet zasady, których stara się przestrzegać: Nie angażować się. Nie rzucać się w oczy. Nie mieszać w cudzym życiu.
Aż do pewnego poranka, kiedy A budzi się w ciele Justina i poznaje jego dziewczynę, Rhiannon. Od tej chwili przestają obowiązywać wszelkie zasady, bowiem A wreszcie znalazł kogoś, z kim pragnie być – każdego dnia, bez wyjątku".
Dziś jesteś Kelse'ą. Ona ma mroczne myśli i choć bardzo chcesz pomóc, to nie twoje życie. Musisz podjąć decyzję. Musisz wiedzieć czym grozi prawda.
Budzisz się Nathanem. Chłopak bardzo wierzy w Boga i ma cię za szatana tylko przez to, że nie umiałeś przypilnować czasu. W imię czego?
Rhiannon. Jesteś nią.
Czy potrafisz to wykorzystać?
A wie kim jest, choć jego życie od zawsze stało pod znakiem zapytania. Nie potrafi powiedzieć skąd właściwie pochodzi, nie zna rodziców i nie wie czy istnieje ktokolwiek inny, kto doświadczył tego co on. Przywykł do tego; do budzenia się codziennie innym człowiekiem. Ma jedną zasadę: Nie namieszać. I jeśli będzie się jej trzymać, jeśli będzie żyć tak jak powinien, wszystko zostanie po swojemu.
Złamanie tej zasady groziłoby czymś, czego on mógłby już nigdy nie odwrócić.
Nigdy nie wiązał się z ludźmi z którymi mieszkał. Ani z przyjaciółmi ludzi, którymi był. Ale kiedy budzi się w ciele Justina i poznaje jego dziewczynę, jego nastawienie drastycznie się zmienia; teraz chce być jak najbliżej i uświadomić dziewczynie, jak jej ukochany jest zepsuty.
Ale życie A nie jest przecież takie łatwe.
Rhiannon oczywiście ma wątpliwości. Jak może kochać kogoś, kto codziennie jest kimś innym? Jak może patrzeć w inne oczy, dotykać innych dłoni i słuchać wielu różnych głosów? To dla niej trudne, szczególnie że takie rzeczy ciężko pojąć. Bo faktycznie brzmią jak wyjęte z bajki.
A bardzo stara się być chłopakiem, przy którym dziewczyna chciałaby budzić się każdego dnia, ale to oczywiste, że nie może jej tego dać. Niezależnie kim będzie, dziewczyną czy chłopcem, godzinę czy piętnaście minut od niej, nigdy nie będzie umiał poczuć się spokojnie z myślą, że ona tak bardzo pragnie normalności, której on już od dawna nie doświadczył.
Ale chce, by była szczęśliwa.
Przez wiele lat tej podróży A doświadczył wiele rzeczy. Poznał wiele miejsc, ludzi, faktów i ciekawostek, widział ten sam odcień wieloma oczami, to samo niebo z różnych perspektyw. Nauczył się życia jak nikt i zdecydowanie nie jest mu obce. Ale Rhiannon je dopiero poznaje. Nie może robić tego myśląc o tym, gdzie znajduje się dzisiaj A.
Każdego dnia w innym ciele. Każdego dnia w innym życiu. Każdego dnia zakochany w tej samej dziewczynie.
Każdego dnia po prostu czeka na jutro. I marzy by dla niego nastąpiło.
Musiałam skrócić, bo sporo głupstw napisałam pod wpływem zmęczenia. :P :)
No to skończyłam. Zamknęłam książkę, skończyłam rozdział i patrzyłam w ścianę myśląc o tym, co dalej. I tak siedziałam, nienasycona.
W tym momencie zaczęłam żałować, że nie kupiłam od razu drugiej części.
To nie jest przeciętna młodzieżówka. Naprawdę nie. Zdziwiłabym się gdybyście znaleźli coś choć trochę podobnego do "Każdego dnia".
Czytając tę powieść czułam się trochę jak u Johna Greena. Bo, nie wiem czy wiecie, ten autor z nim nawet współpracował. Kojarzycie Will Grayson, Will Grayson...? No właśnie. :)
To było coś, od czego nie sposób było się oderwać. Coś co z łatwością można pokochać i coś, o czym się pamięta kiedy pada słowo "wyjątkowość".
"Każdego dnia" uczy, że każdego z nas czeka jakieś jutro, a jutro to nic innego jak jedna wielka niewidoma. Że miłość jest w stanie przebyć godziny drogi, najcięższe próby, przeciwieństwa i najdalsze ścieżki. Że każdy dzień to dar, który powinniśmy doceniać. Życie jest jedno, bez względu na to kim i kiedy się budzisz. Łap chwile, zapamiętaj każdy zachód słońca, chłoń jak najwięcej ciepła i nigdy, ale przenigdy się nie poddawaj. Nie ma takiego miejsca, do którego nie dotrzesz i nie ma ludzi, którzy chcą być samotni. Kochaj to co masz i walcz o to czego pragniesz.
Co do filmu...
Po pierwsze: DZIĘKI NIEMU WIEM JUŻ JAK WYMAWIAĆ IMIĘ GŁÓWNEJ BOHATERKI. Dziękuję.
Po drugie: Świetni aktorzy, piękne ujęcia i naprawdę dobrze doprecyzowana historia.
Myślę że gdyby film miałby się odwoływać do WSZYSTKICH ludzi w których wcielił się A, byłoby to po prostu nudne.
Odważana gra aktorki wcielającej się w rolę Rhiannon była czymś, co trzymało mnie w przekonaniu że było warto. Niezależnie od tego z kim i w jaki sposób musiała grać, robiła to i wychodziło jej naprawdę dobrze.
Słyszałam wiele o tym, że bohaterka gra jakby była wyprana z uczuć; obojętnie i sztywno. Dla mnie to śmieszne. Na pewno tego nie zauważyłam.
Film, tak jak książka, był naładowany emocjami. Wzruszająca, zabawna i pouczająca historia chłopaka, który bardzo chce być normalny i pragnie wyrzec się swojej rutyny w imię miłości. W imię jutra. W imię przyszłości, której choć raz chce być pewny...
Gorąco polecam!
- Książkomaniaczka
Komentarze
Prześlij komentarz