Tak. Naprawdę skończyłam.
A przynajmniej próbowałam.
Ja wiem, trwało to długo, ale nie bez powodu! Już na początku muszę przyznać, iż z każdą kolejną częścią narastała lista rzeczy, których się obawiałam w kontynuacji. To właśnie przez te obawy odkładałam recenzję.
Wiedziałam co się stanie bo obejrzałam film, ale gdzieś we mnie jeszcze płonęła nadzieja na inny koniec. Na taki co nie złamie mi serca.
Musiałam skończyć, bo już od dawna hamuję te powieści, które czekają już i tak zbyt długo. No i zachorowałam, więc dobrze się (dla Dashnera) złożyło. Przebrnęłam.
No i teraz wypada odpowiedzieć na pytanie: jak długo czytałam?
Nie jestem pewna kiedy pojawiła się recenzja "Prób Ognia", ale podejrzewam, że to jakieś maks trzy tygodnie. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak długo czytałam jakąkolwiek książkę.
Ale pomarudzę potem :).
Teraz trochę o "Leku na śmierć"...
"Thomas wie, że DRESZCZowi nie można ufać, ale oni twierdzą, że czas kłamstw już się skończył, że zgromadzili w toku Prób wszystkie dane, jakie dało się zebrać, a teraz chcą przywrócić Streferom pamięć, bo potrzebują ich pomocy w ostatecznej misji.
Streferzy muszą dobrowolnie pomóc uzupełnić mapę, która pozwoli stworzyć lek na Pożogę.
DRESZCZ nie wie jednak, że stało się coś, czego żadne Próby i żadne Zmienne nie pozwoliłyby przewidzieć. Thomas przypomniał sobie dużo więcej, niż przypuszczają.
I wie, że nie może wierzyć w ani jedno słowo z tego, co twierdzi DRESZCZ.
Czas kłamstw już się skończył. Ale prawda jest bardziej niebezpieczna, niż Thomas kiedykolwiek mógł sobie wyobrazić.
Czy ktokolwiek przetrwa poszukiwania leku na śmierć?"
Thomas został odizolowany od reszty Streferów. On i jego przyjaciele mają być rozwiązaniem, a tajemnice mają mieć swój kres właśnie teraz. Jednak obietnice lepszego jutra, leku, ratunku, chłopaka wcale nie przekonują...
Na dobry początek DRESZCZ musi podzielić się z Obiektami pewnymi odkryciami... Ta wiadomość może być dla wielu ostatecznością.
Thomas dowiaduje się, że jest Odporny na Pożogę. I większość jego przyjaciół też. Poza tym jednym. Poza Streferem A5.
Ale Thomas nie ufa zapewnieniom, że jest wyjście z tej druzgocącej sytuacji. Nie chce już dłużej być okłamywanym i wykorzystywanym. Dlatego planuje ucieczkę.
Wygląda jednak na to, że nie będzie to ich najtrudniejsze zadanie.
Reszta dziwnie zniknęła. Poradzili sobie nawet ze Strażnikami. Ale coś tu zdecydowanie nie gra.
Nie wiedzą właściwie dokąd należy uciekać. Czy w ogóle warto? Czy istnieje coś innego poza tym, co widzieli na Pogorzelisku?
Okazuje się, że owszem, istnieje.
Pewne miasto, Denver, ma się okazać dla chłopców tymczasowym schronem przed DRESZCZem, ale i tak nic nie jest pewne. Brenda ma tam znajomego, który ma pomóc reszcie pozbyć się z gowy nadajników, które im wszczepiono nie wiadomo kiedy. Potrzebują po prostu więcej czasu.
Problem polega na tym, że do Denver mają wstęp tylko Odporniaki.
Więc Thomas jest zmuszony zostawić przyjaciela na nieokreślony czas z jedną jedyną obietnicą - że po niego wróci. Chodzi przecież o jego dobro, o lek, który ma go uratować. I oddać mu jego prawdziwą twarz.
Jak wygląda świat poza murami? Cóż, ciężko powiedzieć. Thomas nie odzyskał wspomnień, więc nie przypomina sobie, żeby kiedykolwiek widział coś takiego. Świecące reklamy, centra handlowe, taksówki...
Ale to nie raj, ku któremu zmierzają...
Tacy jak on, Odporni, nie są mile widziani. A przynajmniej nie przez wszystkich. Właściwie to można ubić na nich niezły interes. Łowcy przechwytują takich jak Thomas i za niemałą sumkę oddają ich w ręce DRESZCZu. Warto więc mieć się na baczności.
Tymczasem Streferzy odkrywają istnienie Prawej Ręki.
Prawa Ręka to organizacja, która działa wręcz odwrotnie do DRESZCZu. Oni chcą zwalczyć tę działalność i przywrócić światu porządek. Thomas dzięki temu widzi nadzieję dla siebie i swoich bliskich.
Jednak czas się kończy, a w mieście pojawia się coraz więcej Poparzeńców.
Do chłopaka dociera, że wraz z mijającymi dniami, jego zarażony przyjaciel zaczyna coraz szybciej tracić rozum. Postanawia więc do niego zajrzeć, ale kiedy wraca do górolotu... jego tam nie ma.
Zostawił jedynie krótką wiadomość o tym, że zabierają go do innych Poparzeńców i że tak będzie lepiej. Ale Streferzy nie mogą i nie chcą się z tym godzić.
Niezależnie od tego, jak bardzo Pożoga zżarła mózg tego chłopaka, Thomas wciąż widzi w nim przyjaciela, obrońcę, towarzysza broni, brata... Obiecali sobie że będą razem od Labiryntu aż do końca, ale koniec nie mógł jeszcze nastąpić. Nie teraz...
Jednak Zarażony nie ma zamiaru wracać. Nie chce by jego bliscy widzieli jak ten kona i wariuje.
Więc prosi o jedno. O jedną, jedyną rzecz.
"ZABIJ MNIE. JEŚLI KIEDYKOLWIEK BYŁEŚ MOIM PRZYJACIELEM, ZABIJ MNIE".
I choć ta decyzja łamie mu serce, choć życie przyjaciół jest Thomasowi najdroższe na świecie, jak mógłby w tym momencie znowu nie dotrzymać słowa i nie udowodnić, że naprawdę jest jego przyjacielem?
Ale to nie wszystko, co zaserwował mu DRESZCZ. Nawet jeśli to rozstanie Thomas uważał za najtrudniejsze, ma przed sobą jeszcze jedno zadanie i ma zamiar je wykonać. Dla siebie, dla przyjaciół, dla tego, który zawsze stał u jego boku...
DRESZCZ chce Thomasa z powrotem i dobrze się składa - na tym polega plan. Ale czas się kończy, a decyzja właściwie pada.
Upadek organizacji, która zniszczyła w tych dzieciakach tak wiele dobra, jest na wyciągnięcie ręki. Plan jest starannie ułożony, ale cena za to, czego Prawa Ręka szuka, może być dla niektórych za wysoka.
Okazuje się, że aby zatrzymać DRESZCZ, należy cofnąć się do początku. Wrócić do Labiryntu.
Tylko że nie wszystko jest tak ułożone, jak się wcześniej mogło wydawać.
Ginie kolejna bliska Thomasowi osoba. Mury runęły, DRESZCZ równa się z ziemią.
W płomieniach staje to, czego tak bardzo nienawidził.
To, co stworzył własnymi rękoma.
O jeju, no i co ja mam powiedzieć...?
Boli.
Boli, bo wyszło jak wyszło i odszedł kolejny bohater, który powinien zostać. I się z tym, kurczę, nie pogodzę!
Ja miałam wielką nadzieję, że po tak długim odstępie filmu od książki uda mi się przez to przejść na spokojnie, nie wylewając przy tym łez. Ale się nie dało, wierzcie mi, śmierć ukochanego bohatera jest dla mnie prawie jak śmierć przyjaciela. Nie wybaczę draniowi (autorowi) że mi go zabrał! No jak tak można?
O to chodziło z tym przekładaniem. Ja naprawdę wolałam tego momentu nie pamiętać i wzruszyć na to ramionami, tylko że jestem słaba i... no cóż...
Czy po tym wszystkim sięgnę po prequele?
Nie wiem. Mam je i miałam taki zamiar zaraz po trzecim tomie, ale teraz czuję się naprawdę zmęczona tą serią i potrzebuję jeszcze więcej czasu niż się spodziewałam. Zresztą słyszałam że kolejne części są już takie sobie i nie bardzo warto.
No i tak to bywa z ostatnimi tomami - więzi, nadzieje, masa emocji, rozczarowanie lub zadowolenie w zależności od tego, jak to się potoczyło.
Już mówię: ŹLE.
A tak naprawdę... kurczę, no nie potrafię się pogodzić z jego odejściem.
Co do filmu, nie chcę się zbytnio rozpisywać. Właściwie to powinnam przeprosić za dzisiejszą recenzję bo chyba mam gorączkę i nie będę sprawdzać czy coś jest nie tak przed opublikowaniem, bo nie mam siły. Naprawdę mi przykro że musicie się dziś ze mną męczyć :).
Najpierw powiem tak: film był dla mnie mega emocjonujący, trzymający w napięciu i... lepszy od książki. Tym razem.
Bo wszyscy wiemy, że w scenariuszu zachodzą zmiany. A mimo tych zmian czułam większą więź z ekranizacją. W pierwszej części tak nie było.
O jeju, no i ci bohaterowie. Muszę powiedzieć, że byłam zupełnie nieświadoma kiedy poszłam na premierę, może dlatego wyszłam z sali z płaczem.
Film był bardziej "kolorowy", wyraźny, bardziej wciągający. Chciało się więcej i, mimo że jestem fanką, w związku z książką tego nie czułam. Nie w tym tomie. Bo narracja, tak jak nie odpowiadała mi wcześniej, tak nie odpowiada mi teraz. Wszystko kręciło się wokół tego samego, przynajmniej ja to tak odczułam, a tutaj? Tutaj każdy bohater miał swoje pięć minut. Nie chodziło tylko o Teresę i Thomasa.
Teraz jak o tym myślę, wszystko w sprawie ekranizacji jest poukładane lepiej niż myślałam. Tu występują inne rodzaje więzi, lepsze rodzaje więzi, lepsze rozwiązania, jaśniejsze sytuacje, dużo lepiej wyjaśniające cały zarys historii.
Bo, gdyby kierować się książką, Thomas faktycznie niewiele myślał o Streferach i ucieczce. Dużo częściej chodziło o tę nieszczęsną panią powyżej :).
A już na pewno w książce nie znaleźlibyście takiej więzi, jaka łączyła go z Newtem. Zaczął bardziej się wokół niego "kręcić" kiedy ten wpadł w kłopoty i zdał sobie sprawę z tego, że może mu się stać krzywda.
Nie mówię tego bo jestem wredna, naprawdę. Ale tym razem tak wyszło. Kocham tą serię niezależnie od tego, jak wiele nas podzieliło. Niezależnie od tego czego, moim zdaniem, jej brakowało.
I kocham tych bohaterów. Te dialogi, te miejsca, tą akcję. Każdą minutę spędzona nad filmem i powieścią.
Bo wiele się dzięki temu nauczyłam.
Na przykład tego, że niektóre przyjaźnie wymagają kolosalnych poświęceń. Że czasami trzeba odrzucić dumę na bok i zawalczyć o swoje w inny sposób. Że życie nie jest, nie było i nie będzie sprawiedliwe. Że miłość potrafi być ślepa, że trzeba łapać szansę i chwytać się ostatnich nadziei, że trzeba iść dalej nawet jeśli myślimy, że nie jest nam to pisane. Że przyjaciel to osoba, która kiedy po raz pierwszy cię zobaczyła, wiedziała już, że pójdzie za tobą wszędzie. Że niezależnie od miejsca i czasu, niezależnie od sytuacji, lepiej być tym, który rzuca broń niż tym, który oddaje strzał. I że nie ma łatwych pożegnań.
- Książkomaniaczka
Komentarze
Prześlij komentarz