Przejdź do głównej zawartości

"Więzień Labiryntu" (tom 1) - James Dashner


Przyszedł moment, w którym postanowiłam odłożyć na bok swoje zranione przez Dashnera (ten to drań!) uczucia i złamane serce. Cofnęłam się do początku. Do książki.


















Nie powiem że żałuję że zaczęłam od filmu. Wiecie, dużo lepiej mi z myślą że Thomas to Dylan O'Brien :). Nie no, naprawdę, wybrali akurat jednego z moich najukochańszych aktorów i to zdecydowanie mi odpowiada!

Chcę jednak zaznaczyć, że całą serię (włącznie z dodatkami) kupiłam PRZED tym jak wybrałam się na ostatnią część do kina. Na Death Cure (Lek na śmierć). No przyrzekam, że gdybym miała o tym myśleć po tym co tam zobaczyłam, stanowczo bym sobie odmówiła. Ale jestem uparta. Uparta jak diabli.


Koniecznie chciałam zapoznać się z tym od drugiej strony. Rozumiecie, pożyteczne z przyjemnym. Zamierzałam wziąć się za "Więźnia..." zaraz po seansie ostatniej części, bo nie sądzę by ekranizowali prequele. Zajęło mi to jednak o wiele dłużej niż sądziłam...

Nie potrafiłam wziąć się za czytanie w tym czasie, który sobie na to wyznaczyłam. Starałam się, naprawdę starałam się udawać że nic nie wiem, że ostatnia część totalnie mną nie wstrząsnęła. Ale jak miałabym to zrobić? Jak miałabym zapomnieć o tym, że wyszłam z kina zapłakana?

Myślałam że odłożenie serii pomoże, ale z dnia na dzień coraz bardziej ciążyła mi na sercu. Wydałam na nią sporo pieniędzy, bo kupiłam wszystko razem, dlatego nie chciałam żeby to poszło na marne. Do tego miałam nadzieję że śmierć jednego z moich ulubionych bohaterów to żart, który w książce na szczęście sobie podarowano.

Niestety...

Ale o "Leku na śmierć" już niedługo. Może zacznijmy od początku...























"Kiedy Thomas budzi się w ciemnej windzie, jedyną rzeczą jaką pamięta jest jego imię. Kiedy drzwi się otwierają jego oczom ukazuje się grupa nastoletnich chłopców, która wita go w Strefie – otwartej przestrzeni otoczonej wielkimi murami, która znajduje się w samym centrum wielkiego i przerażającego labiryntu.

Podobnie jak Thomas, żaden z mieszkańców Strefy nie wie z jakiego powodu się tu znalazł i kto ich tu zesłał. Czują jednak, że ich obecność nie jest przypadkowa i każdego ranka próbują znaleźć odpowiedź, przemierzając korytarze otaczającego ich labiryntu. Jednak ta droga nie jest łatwa, bowiem labirynt skrywa swoje okrutne tajemnice.

Kiedy następnego dnia po Thomasie windą do Strefy po raz pierwszy zostaje dostarczona dziewczyna przynosząc tajemniczą wiadomość, wszyscy Streferzy zdają sobie sprawę, że od tej pory nic nie będzie już takie jak było. Thomas podświadomie czuje, że to właśnie on i dziewczyna są kluczem do rozwiązania zagadki Labiryntu i znalezienia wyjścia. Ale z każdą chwilą czasu na to jest coraz mniej, a pytań wciąż więcej.

Dlaczego w ogóle znaleźli się w Strefie?
Jaka jest ich rola?
Kim są Stwórcy, którzy sprawują nad nimi kontrolę?
Czym jest labirynt i czy można znaleźć z niego wyjście?
Jaką cenę przyjdzie im za to zapłacić i czy są na to gotowi?

Szansa jest tylko jedna: 
Znajdź wyjście albo giń".



Kiedy Thomas trafia do Strefy, zupełnie nic nie pamięta. Na początku nie zna nawet swojego imienia, a o wspomnieniach szkoda mówić. Chłopcy, którzy wyciągają go z ciemnej windy są mniej więcej w jego wieku. Do tego nie są zbyt sympatyczni. 

Chłopakiem targa mnóstwo emocji. Bardzo chciałby wiedzieć o co w tym wszystkim chodzi, ale wychodzi na to, że nikt tego nie wie. Szybko orientuje się że "świeżuchy" nie są tu mile widziane, a pytania które wciąż zadają mogą sprowadzić ich na sam dół Urwiska. Nikt nie chce pomóc zagubionemu nastolatkowi, do czasu aż poznaje Newta. 

Newt to jeden z nielicznych chłopców w Strefie, który nie traci cierpliwości przy każdym zadawanym pytaniu. Stara się znaleźć wystarczająco dobre i zwięzłe odpowiedzi i wspomaga Njubi jak tylko może. 

Jednak życie tutaj rządzi się pewnymi prawami. 

Każdy nowo przybyły chłopak musi poddać się testom by Opiekunowie mogli wytypować zawód, w którym świeżuch sprawuje się najlepiej. Najcięższym i najbardziej ryzykownym zawodem jest Zwiadowca i, nie wiedzieć czemu, Thomasa bardzo do tego zawodu ciągnie...

Thomas powoli wpasowuje się w otoczenie, wciąż potajemnie marząc o bieganiu razem z Mihno po Labiryncie i szukaniu wyjścia. Czuje, że właśnie do tego został stworzony.

Wszystko się zmienia, kiedy do Strefy trafia ona... 

Wyjmują Teresę z windy zaraz po tym, jak znaleźli w niej Thomasa. To nie może być zbieg okoliczności, szczególnie, że jest pierwszą dziewczyną. 

I faktycznie, nie jest. W dłoni Teresa ma wiadomość, która zwiastuje upadek Stefy. Twierdzi, że tylko ona i jej poprzednik mogą to naprawić. 

Thomas nie pamięta Teresy, choć wydaje mu się dziwnie znajoma. Czas się kończy, a życie Streferów jest w niebezpieczeństwie. Właśnie nadszedł moment, by chłopak się wykazał. By rozdmuchał wszelkie podejrzenia snute pod jego adresem, których ci po Przemianie kurczowo się trzymają. 

Przetrwają tylko najsilniejsi. 

A szansa jest tylko jedna. 

Wszystko co musisz zrobić to... biec. 
















Okej, postaram się to skrócić, żeby się tu zaraz nie rozczulać :). 


Co do pierwszych wrażeń; dobrze wiedziałam na co się piszę. Wiedziałam, że to będzie dobre i nie było opcji by było inaczej. Kiedy sięgałam po tę książkę nie czułam niepokoju ani zmieszania. Nie wahałam się, bo dobrze znałam już tę historię, a to jedynie dopełnienie. Coś, czego mi brakowało. 

"Więzień Labiryntu" to zaledwie ziarenko, które Dashner zasiał w umysłach czytelników. Po "Próbach Ognia" jesteśmy odpowiedzialni za jego wzrost, a po "Leku na śmierć" - za usytuowanie go w odpowiednim miejscu. Za wyrwanie go z ziemi i zdecydowanie co dalej z tym zrobić. Wyrzucić czy rozczepić? 

To seria, w której sami decydujemy o tym, jak wiele uczuć jesteśmy w stanie przelać na kartki tej historii. Możemy przejść obok tego obojętnie i przeczytać to tylko po to, by wiedzieć o co chodzi kiedy padnie parę zdań na temat tej książki, albo pozwolić sobie odpłynąć i zapamiętać tych bohaterów, te miejsca i te słowa, które tak bardzo autor chciał zakorzenić w naszych sercach. Możemy płakać kiedy odejdzie ktoś, kto nadawał powieści sens. Możemy wziąć coś dla siebie i coś od siebie oddać. 

Pierwsza część trylogii to moment, w którym zaczyna się wszystko to, co najlepsze i jednocześnie najgorsze. Zawiązują się pierwsze przyjaźnie, wiele z nich zostaje wystawione na próby, rośnie ryzyko straty, przez co bohaterowie tak bardzo się z sobą zżywają. Już od tego momentu nie wiemy komu można ufać i kto naprawdę stoi za tym wszystkim. To bilet w jedną stronę, ogrom zaufania podarowany w ręce głównego bohatera w zamian za pomoc w wydostaniu się z tykającej bomby. 

I szansa, jedna na milion, by pokazać, że stać ich na więcej niż Stwórcy się spodziewali... 




Przysięgam, że nie mogłam sobie wyobrazić lepszego Newta niż tego, którego rolę odegrał Thomas Brodie-Sangster. Ironiczny, zabawny ale i odważny - to właśnie widzimy na ekranie. O tym czytamy w książce. 

Ja wiem, wariuję jeśli chodzi o Dylana O'Briana, ale hej! Nie mówcie że się nie spisał :). 

A tak na poważnie, ogromnie się cieszę że akurat on odegrał Thomasa. Już nie ze względu upodobań, ale są do siebie po prostu, moim zdaniem, podobni. 


Oczywiście są też bohaterzy, których znienawidziłam. I sądzę że nie trzeba mówić o kogo chodzi :). 

Ale pomijając kwestię ról, trzeba przyznać, że cała ta sceneria; Strefa, Labirynt i laboratorium, były pokazane w taki sposób, że wydawały się niemal prawdziwe, a Bóldożercy (filmowi "Dozorcy") byli momentami naprawdę przerażający. 


Mocny film, który zapada w pamięci. Poza niewieloma zmianami można by rzec, że bez różnicy po co sięgniecie chcąc zapoznać się z fabułą. 

Trzeba zauważyć, że w powieści Dashnera ich słownictwo było bardzo specyficzne; Njubi, świeżuch, klump czy "zawarcie twarzostanu". W ekranizacji tego nie było, może ze względu na unowocześnienie, a jeśli już coś takiego się pojawiało, to tylko raz na jakiś czas. Nie wiem jakie angielskie odpowiedniki mają te wyrazy, ale jestem pewna, że w scenariuszu niezbyt to uwzględniono, a szkoda, bo to jest coś, co tę książkę wyróżnia.


Jeśli szukacie czegoś z dreszczem, poczuciem humoru i szczyptą dramatu, polecam niezwłocznie sięgnąć po "Więźnia Labiryntu". Gwarantuję że jak zaczniecie, nie będziecie umieli skończyć. 

Zakochacie się. 


- Książkomaniaczka 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wydawnictwo Insignis z nowymi premierami i pod nową nazwą? - co szykuje imprint, premiery i zapowiedzi

 

"Duma i uprzedzenie" - czyli klasyka gatunku

  "Człowiek w dramatycznej sytuacji nie zważa na etykietę przestrzeganą przez innych". Jane Austen to królowa romansu. Stworzyła klasyk, który po dziś dzień jest swego rodzaju wyznacznikiem dla wielu innych pisarzy i twórców historii miłosnych. A, jak wiadomo, z klasyką nie sposób się sprzeczać.  Nie obawiałam się w zasadzie niczego, a już na pewno nie tego, że autorka mnie zawiedzie. W tej sprawie się nie pomyliłam; historia Elizabeth była mi bliższa, niż z początku się spodziewałam że będzie. I do tej pory mocno nią żyję. Miłosne rozterki, rodzinne konflikty i kłamstwa... wszystko to za sprawą tytułowej dumy i uprzedzeń.  Jak daleko zaprowadzą one bohaterów? "Na początku zeszłego stulecia niezbyt zamożny ojciec pięciu córek nader często musiał zadawać sobie pytanie: kiedyż to w sąsiedztwie pojawi się jakiś odpowiedni kawaler? A kiedy już się pojawił, następowały dalsze perypetie, które Jane Austen z upodobaniem opisywała. "Duma i uprzedzenie" uważana jest za ...

"Yellowface" - rynek wydawniczy okiem autorki trylogii "Wojen makowych"

  "Taki już los człowieka, który opowiada historie. Stajemy się niekiedy ogniskami, w których skupia się makabra".