Chcesz wierzyć, że na końcu coś będzie na Ciebie czekać. I że kiedy przekroczysz granicę, wszystko będzie już tylko lepsze. I może będzie.
No chyba że masz niepozałatwiane sprawy tu, na Ziemi. Wtedy tkwisz w stanie zawieszenia. Spróbuj to sobie wyobrazić...
Hej, pamiętacie poprzednią recenzję? Tę o 'Skrawkach nieba"? Wydaje się, że nazwałam ją najgorszą książką jaką przeczytałam w te wakacje. Nie to, że ustanawiam jakiś ranking! Sądziłam po prostu, że niesmak po niej pozostanie na dłużej niż dzień czy dwa.
Ale wreszcie, kiedy uwolniłam się od tego ciężaru straconych dni, sięgnęłam po coś, co pozwoliło mi dosłownie odlecieć.
"Tam, dokąd zmierzamy"... cóż, nie mam dobrej historyjki o tym, dlaczego akurat ta powieść była kolejną spośród tych setek, które mam na oku. Myślę, że to przez ten instagramowy szał na jej punkcie. Pomyślałam: kurczę, warto ją mieć. Wiedzieć o co chodzi i w ogóle.
I okazało się, że w rankingu (gdyby ten istniał) jest ona (na ten moment) najlepszą książką jaką przeczytałam przez te wakacje. I nie waham się kiedy o tym teraz piszę.
Nie tylko przez to, że urzekła mnie ta historia.
Chodzi o coś więcej; ta książka ma to, co zdarza się ostatnio bardzo rzadko - sens, który nie od razu widać. Sens, którego trzeba szukać. Nieoczywisty i nienamacalny.
Mimo, iż "Tam, dokąd zmierzamy" niczym szczególnym na pierwszy rzut oka się nie wyróżnia, jest niezwykle wciągającą powieścią. Taką, która nie nudzi. Z bohaterami, w których można się zakochać. Ze słowami, które zapadają w pamięć.
Poza tym, daje dużo do myślenia.
Nasze wyobrażenia końca są różne i jest ich pewnie nieskończenie wiele.
Ta książka jest jednym z nich.
"Jak to możliwe, że ta sama sytuacja, która była udręką, okazuje się w końcu wybawieniem?
Nie wierzyłam w duchy – do pewnego momentu. Sześć lat temu mrożący krew w żyłach wypadek zmienił moje życie… na zawsze.
Mam na imię Charlotte, ale większość ludzi mówi do mnie Char… I mam szczególny dar. Rozmawiam z duchami.
Bez obaw, nie wywołuję ich. Widuję je i rozmawiam z tymi, które zostają na ziemi, gdy nie mogą przejść na drugą stronę. W świecie żywych trzymają ich niedokończone sprawy. Przez ostatnich sześć lat bez przerwy używałam daru pomagania zagubionym duszom.
Ale wszystko ma swoją cenę. Moje życie powoli zmierzało ku ciemności. Czułam przygnębienie i zaczęłam się poddawać. Zdałam sobie sprawę, że pomagając zmarłym, przestałam myśleć o sobie. Bez pieniędzy, bez dachu nad głową i – co najważniejsze – bez nadziei zdecydowałam, że jest tylko jedno wyjście: skończyć z tym wszystkim.
Jednak los potrafi płatać figle. W jednej chwili chcę odebrać sobie życie, a w następnej ocala mnie Ike McDermott. Silny, przystojny żołnierz powstrzymuje mnie od chęci położenia kresu mojej rozpaczy. To ktoś, kto uśmiechem rozświetla każdy mrok.
Czarujący i łagodny.
Jest moim wybawicielem.
I jest duchem.
Zawarliśmy umowę.
On pomoże mi znaleźć mieszkanie i nową pracę, a ja – by mógł przejść na drugą stronę – załatwić niedokończone sprawy, które wiążą się z jego bratem bliźniakiem – George’em, załamanym po śmierci Ike’a. Ike natomiast nie odejdzie w spokoju, dopóki nie będzie wiedział, że z bratem jest wszystko w porządku. Gdy zgodziłam się mu pomóc, nie przeczuwałam, że urzekną mnie czarujący ludzie z hrabstwa Bath oraz Ike i George McDermott.
Teraz, gdy bracia zawładnęli moim sercem, staję przed okrutnym i niesprawiedliwym dylematem. Ratując George’a, muszę pozwolić Ike’owi odejść.
Ale jak pozwolić odejść części swojej duszy?"
Moment, w którym poznajemy Charlotte jest niesamowicie przykry. Wydaje się, że to punkt kulminacyjny w jej i tak już ciężkim życiu. Stoi nad przepaścią, dosłownie i w przenośni, zmęczona pomaganiem ludziom, których nawet nie zna. Czuje się bardziej samotna niż kiedykolwiek.
Za to Ike ma to już za sobą. Mam na myśli śmierć.
Służył w wojsku i spotkała go tragedia. Teraz jego zabłąkana dusza szuka dla siebie miejsca, przygwożdżona do Ziemi. I z jakiegoś powodu nie może odejść.
Dziwnym przypadkiem dzieje się tak, że poznaje Char.
Sądzi, że ona go nie widzi - przecież jest duchem. Tylko że właśnie to ją tu przywiodło. Duchy, które szukają u niej wsparcia, którego ona już dłużej nie może im dać.
Ike widzi przed sobą wielką szansę i w zamian za pomoc oferuje nieznajomej to samo ze swojej strony.
Zawierają więc umowę.
Charlotte nie jest pewna tego planu, ale skoro już się zdecydowała, co jej zostało?
Poległy żołnierz instruuje ją jak dotrzeć do jego podburzonego brata. Oczywiście nie wspomniał, że to jego brat bliźniak! Równie przystojny co on, tyle że oschły i zamknięty w sobie.
George przyjmuje Charlotte do pracy, choć robi to niechętnie. Jednak Char nie może dać się oczarować Warm Springs. Ma przecież plan.
Choć brat Ike'a jest niżej, niż się tego spodziewała.
Uzależnienie Georga oczywiście jest dużym problemem. Do tego dziewczyna, która nakręca chłopaka do działania, nie daje za wygraną - chce pozbyć się konkurencji, którą widzi w nowej kelnerce.
Droga do zdobycia zaufania tego niezwykle zranionego chłopaka jest ciężka i nie da się ukryć, że niewiele osób je ma. Charlotte nieraz traci nadzieję na osiągnięcie celu, ale nie zapomina o tym, jak wielką ma siłę kiedy jest przy niej Ike. Ta dwójka niebezpiecznie się do siebie zbliża, co nie może skończyć się dobrze...
Ukrywanie tego daru przed całym miasteczkiem jest dla niej niesamowicie trudne.
Zdaje sobie sprawę z tego, że kiedyś będzie musiała się przyznać do tego, że widzi młodego Mc. Deremott'a. Tylko kto uwierzyłby w takie rzeczy? Szczególnie teraz, kiedy Char miesza w życiu rodziny Ike'a?
Ale w końcu mur, który buduje wokół siebie George, pęka. I tylko to jest dla niej ważne.
Nie oznacza to jeszcze wielkiej przyjaźni czy totalnego zaufania. To dobry krok ku lepszej drodze. Nawet jeśli jeden z braci nie żyje, to nie ma znaczenia - z czasem Char potrzebuje obecności ich obu w swoim życiu. Czego oczywiście nie może mieć.
Poległy żołnierz czuje, że niedługo nadejdzie na niego czas.
A po Charlotte niespodziewanie przychodzą niedokończone sprawy sprzed lat. Przeszłość, przed którą uciekała, właśnie ją dopada. Akurat w momencie, w którym doprowadza sprawy do końca.
Teraz Char musi wyjawić prawdę, zanim ktoś kogo myślała że zna ją przekręci. Ike jest pewien, że jego bliscy zrozumieją i uwierzą dziewczynie. Ona natomiast nie chce znów przechodzić przez to, przez co się tu znalazła.
Ta wiadomość dla rodziny, w której zginął ukochany syn i brat, może być nawet bardziej bolesna niż myśl, że on już nie żyje. Jak George mógłby jej uwierzyć? Po tym wszystkim, przez co przeszedł, nie może wrócić do tego miejsca w którym był zanim zjawiła się jego szansa na lepsze życie.
Ona też nie może znieść tego ciężaru.
Czuje, że w Warm Springs nie ma już dla niej miejsca.
Sprawy za bardzo się skomplikowały. Nie oczekiwała, że zakocha się w obu braciach. To takie dziwne - jeden z nich przecież nie żyje. I mimo niewielu różnic, są przecież tacy sami. Miłość do George'a oznaczałaby, że jego brat musi odejść.
Tylko jak pozwolić odejść kawałkowi swojej duszy?
Wiecie, nigdy nie patrzyłam na życie pozagrobowe w ten sposób...
Oczywiście, że chciałabym wiedzieć co jest na końcu. Chcę wiedzieć że istnieje niebo i że koniec będzie tylko kolejnym początkiem.
Nie wiem ile strat poniosę podczas swojego całego życia. Mam nadzieję że jak najmniej. Wiem jednak, że to niełatwe pogodzić się z takim losem.
Wypowiadam się o życiu różnie. Obwiniam je o niespełnione marzenia, o to, kim jestem i jak wyglądam. I jeśli mi się coś nie uda, jestem pewna że się na mnie uwzięło.
A tak naprawdę życie jest darem, którego żadne z nas odpowiednio nie potrafi wykorzystać. Bardzo się staramy pamiętać o tym, że jest ulotne. Dbać o nie jak najlepiej i unikać spraw, które mogą w nim namieszać. I w tym tkwi błąd.
Życie chwilą nie jest łatwe, ale tak naprawdę tylko takie życie jest coś warte.
Ike umarł bohatersko, w imię czegoś, o co walczył. Charlotte chciała odebrać sobie coś, za co wielu z nich (duchów) oddałoby wszystko. Wydaje się, że to samolubne posunięcie, tylko co zrobić, kiedy nie masz dokąd iść i z kim porozmawiać?
Te dusze na Ziemi trzymały niedokończone sprawy.
A ważnym jest, by o nich pamiętać. Dokańczajmy je dzisiaj, nawet teraz. Zadzwońmy do rodziców i powiedzmy że ich kochamy by wiedzieli o tym, kiedy nas zabraknie. To przykre, ale żadne z nas nie wie kiedy przyjdzie na nas czas. I nie przewidzimy ani miejsca ani godziny. Może gdzieś w świecie istnieje ktoś taki jak Char, ale to tylko literacka fikcja. Lepiej wiedzieć, że zrobiliśmy to, co mieliśmy do zrobienia.
Ta książka uczy, że niezależnie od tego, jak samotni się czujemy, nigdy nie jesteśmy sami. Że każdego da się naprawić i ze wszystkiego da się wyjść. Że podejmowanie złych decyzji leży w naszej naturze i trzeba próbować. Że nie mamy kontroli nad tym, kiedy odejdziemy i kim się staniemy kiedy wszystko dobiegnie końca. Że nawet najboleśniejsze rany kiedyś się zagoją, i choć czasami trwa to wieki - zabliźnią się. O ile nie będziemy ich już więcej rozdrapywać.
Ta książka złapała mnie za serce i nie puściła aż do podziękowań. Nie mogłam się od niej oderwać i jestem pewna, że kiedyś, nawet niedługo, wrócę do niej. Bo niesie za sobą ważne przesłanie, które każdy z nas powinien poznać.
I postarać się zrozumieć.
- Książkomaniaczka
Komentarze
Prześlij komentarz