"Dopóki nie połączy ich świadomość, nigdy się nie zbuntują; dopóki się nie zbuntują, nigdy nie połączy ich świadomość".
Jeśli o książce mówi się, że "trzeba ją znać", traktuje się ją jak obowiązek, który należy wypełnić. To lektury szkolne (i tak właśnie na początku potraktowałam tę powieść - jak lekturę) i klasyka, bez której nie da się iść dalej, o ile idzie się w tym właśnie kierunku - w kierunku kultury. Osobiście nie znam nikogo, kto nie słyszałby o "Panu Tadeuszu", "Romeo i Julii" czy o "Mitologii". Są nazwiska, które trzeba zapamiętać. Są ludzie, którzy zostawili po sobie ślad, który my dostrzegamy czasami dopiero po upływie pewnego czasu.
Na poziomie nauczania na którym się znajduję, obowiązuje mnie jedna książka od autora "Roku 1984", a mianowicie "Folwark zwierzęcy". Jestem świadoma, że od tego własnie powinnam zacząć. Ale czym właściwie te dwie książki się od siebie różnią? Czy jedna z nich jest mniej brutalna? Mniej prawdziwa? Trudniejsza, bardziej niezrozumiała, bardziej skomplikowana?
Kwestia wieku bywa dla mnie w tym przypadku śmieszna. Oczywiście są tytuły, po które nie powinnam sięgać, ale czy ostrzeganie mnie przed książką, o której i tak usłyszę ma sens? Czy czekanie aż osiągnę "właściwy wiek" zmieni moje nastawienie? I czy przeszłość przez to będzie wyglądać bardziej kolorowo, skoro prawie od samego początku była szara?
W środowisku Książkoholików słychać o takich ludziach jak Orwell niezależnie od tego, że jego twórczość sięga czasów szkolnych naszych rodziców i nauczycieli.
Przeczytałam, bo uznałam, że to ważne, by znać tę powieść.
Zdecydowanie nic nie straciłam i już teraz jestem w stanie stwierdzić, że nie będę żałować tego czasu, który poświęciłam tej lekturze. Na "Folwark..." niedługo przyjdzie pora. Dziś powiem trochę o książce z tytułu wpisu.
Pragnę zaznaczyć, że ta recenzja jest niesłychanie ciężka. Bo sama ta pozycja zdaje się być po prostu nie do opowiedzenia...
"Wielki Brat Patrzy – to właśnie napisy tej treści, w antyutopii Orwella krzyczące z plakatów rozlepionych po całym Londynie, natchnęły twórców telewizyjnego show „Big Brother”. Czyżby wraz z upadkiem komunizmu wielka, oskarżycielska powieść straciła swoją rację bytu, stając się zaledwie inspiracją programu rozrywkowego? Nie. Bo ukazuje świat, który zawsze może powrócić. Świat pustych sklepów, permanentnej wojny, jednej wiary.
Klaustrofobiczny świat Wielkiego Brata, w którym każda sekunda ludzkiego życia znajduje się pod kontrolą, a dominującym uczuciem jest strach. Świat, w którym ludzie czują się bezradni i samotni, miłość uchodzi za zbrodnię, a takie pojęcie jak „wolność” i „sprawiedliwość” nie istnieją. Na kuli ziemskiej są miejsca, gdzie ten świat wciąż trwa. I zawsze znajdą się cudotwórcy gotowi obiecywać stworzenie nowego, który od wizji Orwella dzieli tylko krok. Niestety, piekło wybrukowane jest dobrymi chęciami. A dwa plus dwa wcale nie musi się równać cztery".
Gdziekolwiek się nie ruszysz, kimkolwiek jesteś i z kimkolwiek właśnie przesiadujesz - jesteś obserwowany. WIELKI BRAT PATRZY.
Teleekrany w ścianach. Mikrofony na drzewach. Policja Myśli na ulicach. Przed Partią nie ukryjesz nawet własnych myśli. Oceania jest pogrążona w totalitaryzmie, ale ludzie nigdy nie dowiedzą się, że to nie oni sami są odpowiedzialni za swoje czyny i wiarę. Patrzą po prostu w ekran, słuchają komunikatu. Jak kukiełki krzyczą, kiedy trzeba i milczą, kiedy nadejdzie taki rozkaz.
Partia sądzi, że daje ludziom więcej, niż oczekują. Ludzie sądzą, że Partia jest centrum świata, a WIELKI BRAT bogiem, który ich nagradza za lojalność i posłuszeństwo. Musisz wierzyć w ich prawdę. Jeśli WIELKI BRAT powie, że dwa plus dwa to pięć, tak właśnie jest.
Odłamy nie są mile widziane. Osoby inteligentne stanowią zagrożenie dla tej społeczności, jednak w obawie o swoje życie zazwyczaj po prostu przystosowują się do panujących praw. Ale Winston nie panuje nad wspomnieniami, które do niego powracają.
Partia wymazuje historię i ma prawo do zapisania jej od nowa. Teoretycznie wszystko co dobre, jest jej przypisywane. Jeśli coś się nie zgadza, jeśli ktoś temu przeczy, oni nie mają z tym problemów. Niszczą książki, a ludzi... ludzi usuwają zupełnie tak, jakby nigdy nie istnieli. I każdy musi w to wierzyć.
Ale Smith pragnie pamiętać czasy sprzed Rewolucji. Pragnie kochać, tęsknić, współczuć i pragnąć. Skrycie to właśnie ma zamiar zrobić, ale czy starczy mu odwagi by to uczynić?
Jednostka przeciw milionom zagorzałych fanatyków "lepszego świata". Wiara w rzeczy, których już nie da się udowodnić.
Czy Winston faktycznie wierzy w prawdę prawioną przez Partię? I czy miłość NAPRAWDĘ przetrwa wszystko?
Może wystarczy upadek jednostki, by zaraz za nią upadł cały świat?
Przyszłość. Czy tak może wyglądać?
Owszem. Jasne, że może.
Jeśli czytaliście, sami wiecie, że do wszystkiego ostatecznie doprowadził człowiek. I nie jest to spojler - no bo kto inny, lub co innego, mogłoby to spowodować?
Człowiek, jeśli dostanie w ręce władzę, może stać się nieobliczalny. Może wymyślić niestworzone rzeczy, utworzyć niewiarygodne zasady i przerażającą perspektywę. Może obrócić miasta w popiół, nawet jeśli sam je uprzednio wybuduje. Bo człowiek to tylko człowiek i pragnie mieć tę świadomość, że panuje nad tym, co zostało mu dane.
Świat, który przedstawił nam Orwell to bezlitosny i okrutny obraz rzekomej przyszłości, która, na ten moment wydaje nam się nieosiągalna, ale zawsze może nadejść. Jesteś śledzony nawet we śnie, torturowany za rzeczy, które w ostateczności wcale nie są zbrodnią. Ból i lęk są tak paraliżujące, że sprzedałbyś własne dziecko za wolność, którą ci odebrano.
Zakończenie było dla mnie wielkim zaskoczeniem. Przyrzekam, że pragnęłam postawić zamiast kropki przecinek. To, jak odbierzecie zamknięcie (?) tej historii zależy wyłącznie od Was.
Jak dla mnie "Rok 1984" to dzieło. Antyutopia, którą wykreował George Orwell rozgrywa się w taki sposób, że niełatwo zapomnieć o tych widokach, przed którymi nas postawił. I o krwi, którą wymazał nam dłonie.
Zanim odejdziecie, pamiętajcie o jednym:
WIELKI BRAT PATRZY.
- Książkomaniaczka
Komentarze
Prześlij komentarz