Przejdź do głównej zawartości

"Nieodgadniony" - i o tym, dlaczego przestałam czytać...


Wróciłam. Po miesiącu nieczytania znów tu jestem, a przychodzę do Was po raz pierwszy od ponad miesiąca z recenzją "Nieodgadnionego" - "Misternie zaplanowaną intrygą" wg Johna Greena - mojego książkowego idola.


























A więc jeden z powodów przedstawiłam - książka polecona przez Johna Greena automatycznie zaczyna zwracać na siebie uwagę nie tylko jego fanów, ale także tych, którzy czytają go przelotnie - bowiem "Green" to nazwisko powszechnie znane pośród literatury młodzieżowej, która góruje na listach New York Times'a.

Drugi powód - wielki huk, z którym ta książka zmierzyła się lądując w polskich księgarniach. "Niesamowita", "wciągająca", "trzyma i nie puszcza aż do końca". Piękna okładka, pozornie piękne wnętrze. Ludzie ją pokochali - nadali jej nowe imię, które brzmi "arcydzieło".

Czy ta powieść naprawdę nim jest? I czy warto wierzyć zdaniu autora, który może mieć zupełnie odmienne gusta? Czym "Nieodgadniony" wyróżnia się wśród swoich poprzedników?

O tym (i nie tylko) w dalszej części recenzji.











"Akademia Ellinghama to elitarna, prywatna szkoła w Vermont, dzieło życia Alberta Ellinghama, miejsce pełne łamigłówek i zagadek, wijących się ścieżek, ogrodów, ukrytych korytarzy i tajemnych przejść. Bo – jak twierdzi jej założyciel – „nauka jest zabawą”.

W 1936 roku, wkrótce po otwarciu Akademii, znikają żona i córka Ellinghama. Jedynym tropem w sprawie jest prześmiewczy list-zagadka, w którym tajemniczy Nieodgadniony podaje sposoby na morderstwo. Porwanie rodziny Ellinghama staje się jedną z największych nierozwikłanych zbrodni w historii USA.

Wiele lat później pasjonująca się sprawami kryminalnymi uczennica pierwszego roku Akademii, Stevie Bell, postanawia rozwiązać zagadkę z przeszłości. Najpierw jednak musi odnaleźć się w wymagających szkolnych realiach, wśród nowych ekscentrycznych przyjaciół. 

Coś wisi w powietrzu. Mroczna postać z przeszłości nie daje o sobie zapomnieć. Nieodgadniony – a wraz z nim śmierć – powróci do Akademii".

Stevie nie jest tu przypadkiem. Nikt nie znalazł się tu przez przypadek. 

Dostrzeżono w niej potencjał, niewykorzystany, a wręcz tłamszony dar. Dziewczyna przyjeżdża do Akademii w jednym celu - rozwiązania zagadki sprzed wielu lat, której nikt nie sprostał. Ale zanim się do tego zabierze, musi stawić czoła swoim współlokatorom, zasadom i nieustannemu uczuciu, że coś w tej szkole ewidentnie nie gra i wcale nie chodzi tu tylko o morderstwo jej założyciela oraz porwanie jego bliskich. 

By związać się z zupełnie odmiennymi i poniekąd podejrzanymi uczniami, Stevie godzi się na pewien projekt, który niesie za sobą potworne skutki. Ludzie, których myślała że zna choć odrobinę, stają się potencjalnymi mordercami w oczach młodej przyszłej pani detektyw. 

Ale ona wie za dużo. A raczej chce wiedzieć za dużo. Widzi rzeczy, których uczennica akademii nie powinna widzieć, zadaje niewłaściwe pytania i zawsze wszędzie jej pełno. To dużo o niej mówi. To sprawia, że traci grunt, że reszta jej znajomych, nawet ci, z którymi bliżej się związała, przestają jej ufać.

Tylko że Stevie nie wierzy w przypadki i udowodni czyjaś winę za wszelką cenę. Kto zabił? Czy to możliwe, by się myliła? Czy naprawdę oszalała? 

Sprawa przytłacza młodą uczennicę z dnia na dzień coraz bardziej, na jaw wychodzą nowe fakty, brudy z przeszłości nie tylko ofiary, ale również tych, którzy żyli tu przed wieloma laty. Jeśli to wszystko coś znaczy, jeśli ona naprawdę znalazła ślad, dojrzała, kim mógłby być tajemniczy Nieodgadniony, to było warto. Było warto nawet kosztem poniesionej tu śmierci. 

Bo mury tej szkoły skrywają więcej niż mogłoby się z początku wydawać...








Jest coś około jedenastej w nocy kiedy to piszę. Pewnie nie wytrzymam przed publikacją i nawet tgo nie sprawdzę - przepraszam. Przepraszam za jakiekolwiek błędy, za powtórzenia albo za brak spójności (choć na pierwszy rzut oka tego tu nie widzę). Po takiej przerwie od czytania ciężko mi tu wracać. Ale przecież nie po to tu jesteście, więc do sedna... 

Oto odpowiedzi na wcześniejsze pytania: powieść uznałabym za dobrą, a nawet genialną młodzieżówkę, wyróżniającą się i wciągającą. Nie wiem czy nazwałabym to arcydziełem, choć w tej dziedzinie może faktycznie nim jest. 

Josh Green i jego opinia? Bezbłędne. To zdecydowanie "misternie zaplanowana intryga", od początku do końca. Skłania do przemyśleń, ale to jeszcze nie koniec, pamiętajcie, że czekają nas jeszcze dwie części i, szczerze, nie mogę się doczekać. 

A oto co wyróżnia "Nieodgadnionego" od reszty młodzieżówek:
- precyzyjność, z jaką została przedstawiona historia; najmniejsze szczegóły starannie opisane, zawsze wspominane po minimum dwa razy, nigdy nie pomijane, związane w interesujący i zaskakujący sposób z tym wszystkim, o czym byśmy nie pomyśleli
- nieprzewidywalna pod wieloma względami - losy żadnego z bohaterów nie są pewne, radzę się nie przywiązywać i nie wierzyć nikomu, powtarzam, NIKOMU, na słowo
- tu nie chodzi o samą młodzieńczą miłość - a to ważne. Bo to co czytam kręci się właśnie wokół tego. Możecie pomyśleć że wybieram złe książki, ale właśnie o tym jest większość literatury młodzieżowej - o zauroczeniu z happy endem, o zaleczonym złamanym sercu albo miłości do kogoś nieosiągalnego z trudną przeszłością. Tu każdy dzieciak jest trudny - nieważne skąd pochodzi. 
- nie traci magii - chce się z nim zostać od początku do końca. Nie ma nieważnych ani nudnych rozdziałów. 
- (DOBRZE) przedstawiony z paru perspektyw - więcej niż jeden wgląd na sprawę daje nam więcej możliwości, więcej odpowiedzi. A może więcej pytań? Nie każdy potrafi zrobić to dobrze, wierzcie mi. 



"Nieodgadniony" jest niezaprzeczalnie dobrą książką, którą z czystym sercem polecam. Ze strony na stronę coraz bardziej intryguje i sprawia, że chce się więcej. 

Czekam na to "więcej". 



I jeszcze o tym, dlaczego mnie nie było (jeśli kogoś to interesuje):

To była pierwsza pozycja po mojej czytelniczej przerwie. Dlaczego musiałam się na nią zdecydować? Sądzę, że górowało lenistwo, ale problemy ze zdrowiem, masa nauki i zero czasu dla siebie też przesądziły o moim czasie spędzanym na blogu i przy książkach. Złożyłam więc zamówienie, złamałam się i oto jestem. Krótko i na temat - teraz już tu zostanę. 




- Książkomaniaczka 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wydawnictwo Insignis z nowymi premierami i pod nową nazwą? - co szykuje imprint, premiery i zapowiedzi

 

"Duma i uprzedzenie" - czyli klasyka gatunku

  "Człowiek w dramatycznej sytuacji nie zważa na etykietę przestrzeganą przez innych". Jane Austen to królowa romansu. Stworzyła klasyk, który po dziś dzień jest swego rodzaju wyznacznikiem dla wielu innych pisarzy i twórców historii miłosnych. A, jak wiadomo, z klasyką nie sposób się sprzeczać.  Nie obawiałam się w zasadzie niczego, a już na pewno nie tego, że autorka mnie zawiedzie. W tej sprawie się nie pomyliłam; historia Elizabeth była mi bliższa, niż z początku się spodziewałam że będzie. I do tej pory mocno nią żyję. Miłosne rozterki, rodzinne konflikty i kłamstwa... wszystko to za sprawą tytułowej dumy i uprzedzeń.  Jak daleko zaprowadzą one bohaterów? "Na początku zeszłego stulecia niezbyt zamożny ojciec pięciu córek nader często musiał zadawać sobie pytanie: kiedyż to w sąsiedztwie pojawi się jakiś odpowiedni kawaler? A kiedy już się pojawił, następowały dalsze perypetie, które Jane Austen z upodobaniem opisywała. "Duma i uprzedzenie" uważana jest za ...

"Yellowface" - rynek wydawniczy okiem autorki trylogii "Wojen makowych"

  "Taki już los człowieka, który opowiada historie. Stajemy się niekiedy ogniskami, w których skupia się makabra".