Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2018

"Nasze życzenie"- lepsze od "Promyczka"? (szybka recenzja)

Myślałam, że nie znajdę drugiej takiej książki jak "Promyczek". A potem w moje ręce wpadło "Nasze życzenie"... "Dla Bonnie Farraday muzyka jest całym życiem. Dziewczyna zapisuje każdą nutę w sercu. Dostrzega, że Cromwell ucieka przed swoją przeszłością. Próbuje trzymać się od niego z daleka, ale coś sprawia, że ciągle do niego wraca". Oboje są młodzi, oboje kochają muzykę. Oboje cierpią i skrywają tajemnice. Nie wiem jak ubrać w słowa to, co czułam. Nie sądzę, że zrobię to dobrze, gdyż dawno nie miałam takiego zawieszenia. "Nasze życzenie" było, po kolei; delikatnie irytujące - zwyczajne - w porządku - dobre - wciągające - uderzające - spektakularne i wreszcie - właśnie, jakie? "Bonnie jest kolorem w jego ciemności, Cromwell jest biciem jej serca". Cromwell to typowy bad boy książkowy. Nie od samego początku porywa charakterem czy sposobem bycia, a wręcz odtrąca. Bonnie natomi...

"Do wszystkich chłopców, których kochałam" - film VS książka

Właśnie tej książki potrzebowałam, żeby obudzić w sobie uśpioną pasję czytelniczą. Ostatnio kręcę się bardziej wokół kryminałów - skąd zmiana? Sama nie wiem. Z czasem zaczęłam przywykać do tego, że czytam lżejsze książki, lżejsze niż "Lokatorka" czy cokolwiek od Kinga. Znużona tą rutyną mocno zobowiązujących i zmuszających do intensywnego myślenia powieści, dałam sobie jeszcze jedną szansę. "Do wszystkich chłopców, których kochałam" nie leży u mnie na półce tak długo jak mogłoby się wydawać, a jednak ZA długo. Obiecywałam sobie już ze dwa razy, że się za to wezmę, ale, muszę to przyznać, najpierw obejrzałam film. A potem, UWAGA, BO TO JESZCZE GORSZE, świadoma zakończenia tej historii, i tak zerknęłam na ostatnią stronę, co okazało się FATALNYM pomysłem. Wizja innego końca niż ten, do którego już się przywiązałam, mocno mnie odstraszała. Ale okazuje się, że czekają mnie jeszcze dwa tomy, a może i nie, bo jeszcze nic o nich nie wiadomo. ...

"Lokatorka" - JP Delaney

Czy warto było wracać do pierwszej powieści JP Delaney? Czego w niej zabrakło? W czym mogła okazać się gorsza od "W żywe oczy"? Obiecałam sobie, że sięgnę po "Lokatorkę" zaraz po tym, jak skończę "W żywe oczy"| tej samej autorki. I tak zrobiłam, bo nadarzyła się okazja. Pisałam już o tym, co lubię w stylu JP Delaney w poprzedniej recenzji, więc dziś nie będę się już nad tym tak rozwodzić. Uznałam po prostu, że jeśli ma w swoim dorobku tylko dwie powieści, warto się z nimi zapoznać i czekać na więcej. Z jednej strony wiem, czemu "Lokatorka" stała się książką roku i wielkim bestsellerem. Mam jednak pewne wątpliwości co do tego, jak kto tę historię zrozumiał - dla jednych to może być pokręcony romans, dla innych niezły thriller, powieść psychologiczna i trzeba przyznać, że z tego wszystkiego ta książka się składa. Bo dla mnie na przykład, "Lokatorka" była czymś na zabicie czasu i dobrze się w tej misji spraw...