Przejdź do głównej zawartości

"Sherlock Holmes" Tom 2 - "Znak czterech"


"Człowiek jest dziwną zagadką".





















Kolejny tom Sherlocka już za mną. Jaką zagadkę tym razem przyszło mu rozwiązać?

A taką, której, jak zwykle, żaden inny umysł nie byłby w stanie pojąć. W tym tomie detektyw zmaga się nie tylko z trudnym zadaniem tajemnicy sprzed lat, ale również z czymś, co dla doktora Watsona wydaje się niepokojące, a dla niego kojące - z nałogiem. Tu po raz pierwszy mamy styczność ze skutkami "nudy" pana Holmesa.

Poza tym, po raz kolejny mamy możliwość wglądu w umysł tego genialnego człowieka - bo od kogo innego moglibyśmy się nauczyć, jak ważne jest rozpoznawanie rodzaju tytoniu czy zwracanie uwagi na ślady, które pozornie nic nie znaczą?

















Sherlock jest niezmiernie zawiedziony, kiedy nie dostaje mu się żadna sprawa, w której mógłby się popisać swoimi umiejętnościami. Doktora Watsona, jego pomocnika i przyjaciela martwi, jak sobie z tym radzi. On natomiast, jak zwykle, z pochyloną głową przyjmuje cudzą opinię, jednocześnie nic sobie z niej nie robiąc.

Na wszystko przecież znajduje się jakieś wytłumaczenie...

Pewnego popołudnia, spokój tej dwójki, ku uciesze detektywa, przerywa kobieta, która ma prawdopodobnie jedną z najtrudniejszych spraw, z jakimi przyszło się zmierzyć Holmesowi. Z prośbą o pomoc zwraca się do niego niejaka Mary Morstan, która wydaje się dla niego, tak samo jak zagadka, niezwykle interesująca. Kobieta jest piękna i opanowana, bije od niej jakiś urok, który nie umyka Johnowi. Jego przyjaciel jednak sądzi, że miłość jest "niezgodna z chłodnym rozsądkiem". Watson bardzo stara się nie ulegać wdziękom młodej damy, w trosce o dobro sprawy.



Od czasu śmierci ojca, Mary dostaje w prezencie co roku, w ten sam dzień, piękną perłę. Holmes i Watson mają za zadanie odkryć, kto i dlaczego przysyła pannie Morstan tak drogie prezenty i co ma z tym wspólnego tajemniczy napis „Znak czterech”.

Okazuje się, że sprawa jest dużo bardziej złożona niż można było się spodziewać. Doktor i Sherlock zostają narażeni na utratę życia, ale nawet to nie powstrzymuje ich przed niebezpiecznym pościgiem po Tamizie i odkryciu prawdy o zaginionym skarbie. Jedno jest pewne - nie spoczną, dopóki nie rozwiążą tajemnicy tak, jak to przystało na ich słynny duet. 


































I cóż mogłabym rzec?

Nie sądzę, by istniała siła, która mogłaby mnie odwrócić od przekonania, że fenomen tej serii jest niezaprzeczalnie zasłużony. Muszę jednak przyznać, że to dopiero drugi tom, a już widzę coś, czego się obawiałam zobaczyć.

Mam wrażenie, że przy "Studium w szkarłacie" byłam bardziej ciekawa treści, bardziej zapalona do przeczytania książki. I wiem, że wielu innych czytelników czuje to samo.

Myślałam, że to minie w miarę rozwoju akcji, ale problem jest taki, że kiedy wszystko zaczęło niby nabierać rozpędu, dla mnie jakby podupadło. Nie zauważyłam żadnej zmiany w bohaterach, a w narracji, jaką poprowadzono. John Watson zaczął mocniej rozważać nad uczuciami, mniej angażować się w sprawę, jak mniemam, za sprawą miłości. Ja już wiem, jak to się skończy, dlatego po cichu błagam, żeby to tak nie zostało, ponieważ nie widzę sensu ciągnięcia tak "męczącego" wątku. Bo chodzi tu właśnie o Holmesa, mimo wszystko - o dynamikę, o jego odkrycia, wzloty i upadki. Chciałam poczuć ten dreszcz, który już poznałam. 

W książkach Arthura Conana Doyla, o czym nie wspomniałam ostatnio, podoba mi się jeszcze coś - to, że czytelnik, prowadzony przez zagadkę, ostatecznie może przekonać się czy miał rację, czy nie. O tym, czy był na właściwym tropie, czy jego tok rozumowania choć trochę podąża za tokiem Holmesa. Może to występuje w każdej książce detektywistycznej, ale raczej nie w ten sposób jak tutaj. Przyznaję, że w "Znaku czterech" nieco się pogubiłam i Bogu dzięki za wyjaśnienie, nieco monotonne tym razem, ale jednak.

Zobaczymy co dalej. Jeszcze nie spisuję Sherlocka na straty, mimo delikatnego potknięcia. Ale co ja tam wiem? :) Z tym gatunkiem rzadko mam do czynienia. 













- Książkomaniaczka 







Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wydawnictwo Insignis z nowymi premierami i pod nową nazwą? - co szykuje imprint, premiery i zapowiedzi

 

"Duma i uprzedzenie" - czyli klasyka gatunku

  "Człowiek w dramatycznej sytuacji nie zważa na etykietę przestrzeganą przez innych". Jane Austen to królowa romansu. Stworzyła klasyk, który po dziś dzień jest swego rodzaju wyznacznikiem dla wielu innych pisarzy i twórców historii miłosnych. A, jak wiadomo, z klasyką nie sposób się sprzeczać.  Nie obawiałam się w zasadzie niczego, a już na pewno nie tego, że autorka mnie zawiedzie. W tej sprawie się nie pomyliłam; historia Elizabeth była mi bliższa, niż z początku się spodziewałam że będzie. I do tej pory mocno nią żyję. Miłosne rozterki, rodzinne konflikty i kłamstwa... wszystko to za sprawą tytułowej dumy i uprzedzeń.  Jak daleko zaprowadzą one bohaterów? "Na początku zeszłego stulecia niezbyt zamożny ojciec pięciu córek nader często musiał zadawać sobie pytanie: kiedyż to w sąsiedztwie pojawi się jakiś odpowiedni kawaler? A kiedy już się pojawił, następowały dalsze perypetie, które Jane Austen z upodobaniem opisywała. "Duma i uprzedzenie" uważana jest za ...

"Yellowface" - rynek wydawniczy okiem autorki trylogii "Wojen makowych"

  "Taki już los człowieka, który opowiada historie. Stajemy się niekiedy ogniskami, w których skupia się makabra".