Przejdź do głównej zawartości

"Jej wysokość P." - Joanne Macgregor


"Jeśli człowiek nie potrzebuje innych ludzi, nie jest tak bardzo wystawiony na ciosy. Będąc całkowicie niezależnym, nie można zostać tak głęboko zranionym".


























Takie książki nie są głośne, bo to historie, które już były. Są jak te same zdjęcia, na które nałożono inne filtry. 

To może być wszystko - trudna sytuacja rodzinna, brak samoakceptacji, bolesna przeszłość czy problemy miłosne, ale to i tak skończy się tak samo, czyli podstawowym happy endem. 

Oczywiście historie z happy endem nie są niczym złym. Właściwie je lubię, ale trzeba przyznać, że czasami autorka/autor są tak przewidywalni, że to aż boli. Mam żal do siebie i danej powieści kiedy wymagam od niej więcej, ale z "Jej wysokość P." wcale tak nie było. Kupiłam, bo nadarzyła się fajna okazja - lekka młodzieżówka za niewielką cenę. Czemu nie?

Chcę po prostu zaznaczyć, że bez tego pewnie nie zwróciłabym uwagi na tę pozycję. Bo mam za sobą już parę takich książek, które wadzą mi na półkach tylko dlatego, że autor/autorka nie potrafił/a poprowadzić akcji tak, żebym mogła w jakiś sposób zapamiętać jej/ jego dzieło na dłużej. Nie ma w nim nic poza "żyli długo i szczęśliwie", mimo że wszyscy wiedzą, że wiele historii nie kończy się w ten sposób.

Ale i tak miło czasem odpocząć od książek, które wymagają od czytelnika czegokolwiek poza samym czytaniem.


























Peyton to nastolatka, która jest bardzo zamknięta na ludzi - ale nie bez powodu. Bez przerwy czuje się przez nich odpychana ze względu na swoją inność. Jest wyższa niż zdecydowana większość dziewcząt, przez co nigdzie nie pasuje. I nie może znaleźć dla siebie miejsca.

Dziewczyna ma trudną sytuację w domu, dlatego nie waha się podjąć zakładu, który polega na umówieniu się z chłopcem wyższym od niej na trzy randki i na studniówkę - pieniądze teraz bardzo jej się przydadzą. Problem w tym, że kiedy już znajduje kandydata, ten okazuje się być zajęty. Układa więc listę potencjalnych partnerów powyżej metra dziewięćdziesiąt dwa, co nie jest łatwym zadaniem.

Nie wszystkie spotkania przebiegają po jej myśli; większość kandydatów okazuje się zupełnie do niej nie pasować. Oczywiście Jay ją rozumie, ale Peyton nie może się z nim umawiać - dla swojego i jego dobra. Dziewczyna ciągle żyje w przekonaniu, że ludzie jej nie zaakceptują i nie zrozumieją. Nastolatka skrywa tajemnicę, którą z nikim się nie dzieli - ale jeśli chodzi o miłość, czasami trzeba się przełamać i zaufać komuś innemu, niż tylko czterem ścianom i samej sobie.




























Cóż mogę rzec? Złe to nie było.

Choć może nieładnie to brzmi, to jest to, co sądzę o tej książce. Poza tym jest urocza, zabawna, czasami wzruszająca. Ale nie na tyle wzruszająca, żeby przy niej płakać i żeby łapało za serce.

Książki takie jak ta łatwo przewidzieć. Trzeba powiedzieć, że nie zaskoczyło mnie to, jak potoczyła się akcja, chociaż przyznaję, że paru sytuacji się nie spodziewałam. Pewnie dlatego, że niewiele zapadało mi w pamięć - czytałam i zaraz zapomniałam co się działo.

Nie chodzi nawet o to, że to nudna książka - naprawdę! W zasadzie spędziłam przy niej miłe parę godzin, koniec końców nawet tego nie żałuję. Tę powieść czytało się szybko i sprawnie, bez zbędnych postoi po drodze. Mnie zajęła dłużej, bo dzieliłam czas między obowiązki a przyjemności, ale mimo to - znalazłam chwilę.

Historia Peyton pokazuje, że wyjście z tak zwanej "dziupli" może okazać się dla nas lepsze niż tkwienie pomiędzy "co by było gdyby" i "na pewno się nie uda". Książka (tak mi się wydaje) miała napędzać do działania i do akceptowania siebie, mimo że świat rzuca nam pod nogi kłody i depcze nam po piętach, a czasami uderza nas prosto w twarz. Pokazała również siłę, jaka drzemie w miłości i nadziei oraz przyjaźni i próbach, jakie podejmujemy.

Obowiązkowa pozycja dla fanów Kasie West. Książka "na jeden dech", dobra i ciepła, dla każdego, kto lubi czasami przyjrzeć się z boku rzeczom, które myśli, że rozumie i dostrzega je na co dzień.





























- Książkomaniaczka









Komentarze

  1. Moze nie jest to jakaś ambitna lektura, ale czasami lubię i po takie sięgnąć dla odmiany.
    Dobra recenzja :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wydawnictwo Insignis z nowymi premierami i pod nową nazwą? - co szykuje imprint, premiery i zapowiedzi

 

"Duma i uprzedzenie" - czyli klasyka gatunku

  "Człowiek w dramatycznej sytuacji nie zważa na etykietę przestrzeganą przez innych". Jane Austen to królowa romansu. Stworzyła klasyk, który po dziś dzień jest swego rodzaju wyznacznikiem dla wielu innych pisarzy i twórców historii miłosnych. A, jak wiadomo, z klasyką nie sposób się sprzeczać.  Nie obawiałam się w zasadzie niczego, a już na pewno nie tego, że autorka mnie zawiedzie. W tej sprawie się nie pomyliłam; historia Elizabeth była mi bliższa, niż z początku się spodziewałam że będzie. I do tej pory mocno nią żyję. Miłosne rozterki, rodzinne konflikty i kłamstwa... wszystko to za sprawą tytułowej dumy i uprzedzeń.  Jak daleko zaprowadzą one bohaterów? "Na początku zeszłego stulecia niezbyt zamożny ojciec pięciu córek nader często musiał zadawać sobie pytanie: kiedyż to w sąsiedztwie pojawi się jakiś odpowiedni kawaler? A kiedy już się pojawił, następowały dalsze perypetie, które Jane Austen z upodobaniem opisywała. "Duma i uprzedzenie" uważana jest za ...

"Yellowface" - rynek wydawniczy okiem autorki trylogii "Wojen makowych"

  "Taki już los człowieka, który opowiada historie. Stajemy się niekiedy ogniskami, w których skupia się makabra".