"Każdy w którymś momencie życia odnajduje się poprzez piosenki, ale dla mnie oznaczały one codzienną terapię".
"Drive" wydało mi się być podobne do książki, którą czytałam już wcześniej - do "Naszego życzenia" Tillie Cole. I właśnie dlatego się zdecydowałam. Bo kocham muzykę i historie, które ona pisze.
Książka, do której porównałam dzisiejszą lekturę była niesamowicie wciągająca, wzruszająca i kompletnie się w niej zakochałam. W międzyczasie szukałam też jakiegoś niepoprawnego romansu, by wyrwać się na chwilę od wszystkich tych kryminałów, w które ostatnio popadłam. Jestem młodą kobietą i muszę przyznać, że czasami ciężko od tak uciąć sobie dostęp do love story. Ja potrzebowałam właśnie czegoś takiego jak "Drive" - czegoś na jedną noc, czegoś, co nie będzie trzymać mnie przy sobie na siłę.
Poza tym, książka niedawno miała swoją premierę. Nie bardzo trzymam się tego co jest "na topie", ale pomyślałam, że warto wiedzieć, o czym Instagram mówi.
Bez dalszego przedłużania, zapraszam do recenzji!
Stella znalazła się w szczytowym momencie swojego życia.
Jej kariera niesamowicie się rozwija, szczególnie po wywiadzie z wielką gwiazdą muzyczną, który przyniósł jej miliony wyświetleń. To jest to, o czym marzyła.
Ale czy na pewno?
Czeka ją długa podróż do domu, podczas której zamierza rozliczyć się ze swoją przeszłością. Towarzyszy jej playlista ułożona przed laty; kobieta wierzy, że każdemu momentowi swojego życia może przypisać piosenkę i właśnie z tej myśli zrodziła się ta składanka.
Droga powrotna jest oprószona wspomnieniami i uczuciami, które rozpalają w kobiecie nowe wątpliwości. Przypomina sobie swoją pierwszą wielką miłość - i ból po jej stracie. Swój początek i ludzi, którzy pozwolili jej zaistnieć. Ciężar dorosłości, który wtedy wydał jej się tak trudny do udźwignięcia, że bała się, iż go nie uniesie. Muzykę, która zawsze podnosiła ją na duchu. Melodie, które dodawały jej sił i towarzyszyły jej w każdym momencie jej życia.
Niezależnie od decyzji jaką podejmie i od tego, jak trudna do zniesienia może okazać się przeszłość, Stella wie, że to właśnie one pozwolą poczuć jej naprawdę kim jest. I to dzięki nim zawsze odnajdzie drogę do domu.
Tej książce trzeba to przyznać - jest naprawdę wciągająca. Jak jedna z tych historii, które gdzieś głęboko w sercu czytelnika nigdy nie dobiegają końca.
Daruję sobie porównanie do "Naszego życzenia", ponieważ wierzę, że każda książka to indywidualna sprawa, ale tak, znalazłam w "Drive" to, co tak bardzo pokochałam we wcześniej wspomnianej lekturze.
Kiedy siadam do czytania, wierzcie mi, wiele potrafi mnie rozproszyć - czasami nawet jakiś głos w oddali. Dlatego zazwyczaj czytam w ciszy.
Ale tu sytuacja wyglądała trochę inaczej.
Wspomniałam już o playliście głównej bohaterki - sam czytelnik też może jej posłuchać! By bardziej wczuć się w powieść, możemy po prostu nałożyć słuchawki i nacisnąć play przy prawie każdym rozdziale opatrzonym piosenką. To niesamowite... interaktywna książka. Byłabym pod dziesięciokrotnie większym wrażeniem gdyby nie to, że faktycznie wcześniej się już z czymś takim spotkałam. Lecz dalej to uwielbiam.
Melodia podłożona pod słowa... to nie dla wszystkich, a już szczególnie nie dla tych którzy po prostu wolą w spokoju usiąść i czytać. Jak mówiłam, osobiście kocham muzykę i nie wyobrażam sobie życia bez niej, dlatego zdecydowałam się przełamać i oddać każdemu momentowi należną mu piosenkę. Oczywiście nikt nikogo nie zmusza do słuchania, ale trzeba przyznać, że właśnie to czyni tę książkę wyjątkową.
"Drive" nazwałam "niepoprawnym romansem". Nie jestem pewna czy przypadkiem się nie mylę, ale z mojej perspektywy ta powieść zdecydowanie nim była. Co ja przez to rozumiem? Typowa miłość nietypowych bohaterów. Zakazana, ale pożądana. Na wyciągnięcie ręki, a jednocześnie daleka. Nieco dramatyczna - bardziej wybuchowa.
Przez ponad 400 stron tej książki możemy dostrzec wielkie zmiany postaci - nie tylko w ich karierach, ale również uczuciach. Odejścia i łamiące serca powroty, niedotrzymane obietnice, cel, który okazał się nie przynieść za sobą upragnionych skutków. Od początku do końca "Drive" porywa czytelnika i to jest rzecz, za którą trzeba pochwalić nie tyle samą historię, co autorkę, która tak dobrze operuje słowem.
"Drive" to opowieść o wielkiej miłości, przede wszystkim, do muzyki. O tym, że ta muzyka łączy ludzi. O tym, że dorosłość nie zawsze oznacza "wolność" czy "niezależność". Że z najgorszego dna człowiek jest w stanie się odbić. Że każdemu momentowi naszego życia towarzyszy, być może nieznana nam, melodia i że warto jej szukać. Że rozliczenie się z przeszłością nie zawsze jest łatwe i że każdy z nas ma swoje własne piekło, przez które musi przejść.
Dla ludzi, którzy kochają muzykę. Dla tych, dla których jest ona czymś więcej niż tylko zapisem nut i słów.
Dla wszystkich tych, którzy szukają w niej siebie.
- Książkomaniaczka
Komentarze
Prześlij komentarz