"Świat jest pełen oczywistych rzeczy, których nikt nie zauważa".
Trzeci tom przygód Holmesa już za mną. Przynajmniej tak mi się wydaje; niezbyt sumiennie czytałam tę część, głównie ze względu na brak czasu, dlatego zależało mi by skończyć ją jak najszybciej, czasami pomijając szczegóły, które w tych powieściach są przecież takie ważne.
Ale i tak muszę przyznać, że "Pies Baskervillów" jest co najmniej dwa razy lepszy od poprzedniego "Znaku czterech". Mam przez to na myśli: bardziej interesujący, wciągający i intrygujący, choć autorowi nie można zarzucić, że którykolwiek z tomów "Sherlocka Holmesa" był mało intrygujący. Wspaniały duet w skład którego wchodzi detektyw - konsultant (jedyny na świecie!) i lekarz wojskowy Doktor Watson, jest nie do pokonania i zmierzy się z każdym, nawet nadnaturalnym zagrożeniem. Takim jak stworzenie grasujące po dworze Baskervillów...
Sherlock Holmes otrzymuje kolejną sprawę. Tym razem zagadka dotyczy bogatej rodziny, na której od wielu pokoleń ciąży klątwa psa, który czyha na nowo przybyłego spadkobiercę na wrzosowisku. Legenda szybko się rozniosła wśród tamtejszych wieśniaków, ale Holmes, logicznie myślący detektyw, nie wierzy w żadne moce nadprzyrodzone.
W Londynie ponoć trzymają go ważne sprawy, dlatego wysyła do swojego klienta swojego najbardziej zaufanego człowieka - doktora Watsona.
John ma składać sprawozdanie gdyby na dworze działo się coś niepokojącego. Zależy mu na ochronie klienta, ale także na zaskoczeniu Holmesa swoimi podejrzeniami i obserwacjami.
Przez wiele dni nic się nie dzieje, aż nagle Doktor Watson całkowicie oddaje się temu miejscu i zaczyna dostrzegać jego mroczne strony. Ludzie stąd wydają się życzliwi, ale każdy z nich może coś ukrywać, coś, co mogłoby zaszkodzić ostatniemu Baskervillowi.
Ta sprawa okazuje się dla Sherlocka Holmesa jedną z najtrudniejszych w jego karierze. Czy intuicja mogła go zawieść? Czy doprowadzi sprawę do końca? I czy uda mu się uratować klienta, zanim dorwie go bestia a, co gorsze, niezwykle sprytny wróg?
Detektyw będzie musiał zmierzyć się z odpowiedzialnością, która na niego spadnie. Być może sprawa Baskervillów odbije na nim wielkie piętno, które będzie pamiętał aż do końca życia...
Sherlock Holmes, kiedy już znika, za chwilę pojawia się w miejscu, o którym żaden z czytelników by nie pomyślał.
Ubolewałam na tym, że przez dłuższy czas drogi Holmesa i Watsona musiały się rozejść (dla dobra sprawy), bo razem są o wiele lepsi i skuteczniejsi, ale wierzę, że detektyw wiedział co robi i ostatecznie mogę powiedzieć, że to była jedna z tych lepszych części. "Pies Baskervillów" na razie jest na drugim miejscu, zaraz po "Studium w szkarłacie". Niemal tak samo wciągający i dobry tom jak ten pierwszy.
Z serialu niewiele pamiętam, ale jeśli chodzi o ten odcinek, to była całkiem inna bajka. Wspomnę o tym przy recenzji ogólnej, ale chciałam tylko to zauważyć, póki pamiętam. Niemal dwie różne historie, ale i tak genialne.
Jak już wspomniałam, w tej książce jesteśmy świadkami niepewności Sherlocka co do sprawy. To nie zdarza się często. Zagadka jest tak złożona, że nawet on, najlepszy detektyw, się zawahał. I wierzcie mi, że bardzo się za to beszta. Sam przyznaje, że to jedno z najważniejszych zleceń w jego karierze. Sherlock jest człowiekiem, który desperacko pragnie odpowiedzi, a kiedy jej nie otrzymuje, popada w niespokojny stan, jakby sądził, że nie ma prawa się mylić. Jest dla siebie bardzo wymagający i nie spocznie, dopóki nie doprowadzi sprawy do końca. Jego determinacja i siła woli jest bardzo odczuwalna, nawet dla mnie.
"Pies Baskervillów" to jedna z krótszych części, ale i tak udało mi się wciągnąć w historię zamożnej rodziny prześladowanej przez klątwę. Wiem, do czego już powoli się zbliżam i z każdą kolejną recenzją "Sherlocka Holmesa" czuję, że będę tęsknić za tą serią - najdłuższą, jaką mam. I chyba najlepszą.
- Książkomaniaczka
Komentarze
Prześlij komentarz