"- Na zewnątrz ludzie są nieszczęśliwi, dlatego trafiają tutaj [...]
- Szczęście. Nieszczęście. To nieodłączne elementy życia. Prawdziwego życia".
Miałam okazję czytać książkę spod ręki Sue Wallman w zeszłe wakacje. Tytuł brzmiał "Kłamstwo minionego lata" i pamiętam, że dobrze mi się to czytało.
Po "Zobacz, jak oni kłamią" zaczynam rozumieć, co takiego widzę w twórczości tej autorki.
Obie książki mają w sobie coś, co trzyma w napięciu - coś, od czego czytelnik nie chce odejść. Coś, przez co się brnie przez rozdziały jeden po drugim i wystarczy wieczór, by skończyć czytać.
Jednocześnie nie są jakoś specjalnie uderzające. Nie wyróżniają się niczym szczególnym, co nie znaczy, że nie przyciągają uwagi i są w czymś gorsze. Mam na myśli, że ani "Zobacz, jak oni kłamią", ani "Kłamstwa..." nie będę rozpamiętywać. To były dobre książki, z którymi spędziłam dobry czas. Mogę je polecić, coś o nich powiedzieć, ale to tyle. Wywołały na mnie pewne emocje, lecz nie na tyle silne, by znaleźć się w jakiejkolwiek czołówce. To lekkie młodzieżówki, których momentami bardzo mocno potrzebuję.
Mae jest przekonana, że mieszka w klinice psychiatrycznej tylko ze względu na to, że ta należy do jej ojca. Ma wiele przywilejów jako dziecko właściciela, ale i tak musi stosować się wielu zasad. Zażywa różne lekarstwa, jest badana, ćwiczy regularnie, jada wytyczone specjalnie dla niej porcje żywności. Broni się związków z pacjentami ośrodka oraz bliższych kontaktów z nimi.
Życie tu toczy się jednostajnie, bez zmian. Jest bezpiecznie.
Tylko że, w przeciwieństwie do prawdziwego świata, którego Mae nie zna, wszyscy są tu kontrolowani i obserwowani pod każdym kątem. Bez wyjątku.
Dziewczyna odkrywa, że też jest obiektem obserwacji, co ją niepokoi. Rodzice ją okłamują, dzieją się dziwne rzeczy, ktoś sądzi, że nie jest tu dobrze. Mae zaczyna wątpić w zasady, które jej wpojono. Zadaje wiele pytań, które mogą kosztować ją wiele - nawet życie...
Dziewczyna pragnie poznać prawdę o sobie i swojej rodzinie. Czuła się bezpiecznie, kiedy otaczały ją obowiązki i reguły, ale teraz nie może ich znieść. Niewielki bunt przeradza się w spisek i ogromne niebezpieczeństwo dla niej i dla każdego, kto odważy się postawić Hunterowi i jego żelaznym zasadom...
Stąd nie ma ucieczki.
Wiecie, mam teraz wiele książek w kolejce "do przeczytania". Ta akurat była pod ręką. Z jakiegoś powodu zastanawiałam się, czy nie odstawić jej na później. Liczyłam na coś lekkiego, na coś, nad czym nie będę musiała siedzieć więcej niż to konieczne.
Ale okazało się, że "Zobacz, jak oni kłamią" było wręcz idealnym kandydatem. Krótkie, wciągające, nie takie trudne do zrozumienia. Młodzieżówka, na którą miałam nadzieję, że trafiłam.
Uwielbiam czytać książki z przesłaniem. Z czymś, co chwyta za serce. Wiem, że takie pozycje wiele wnoszą do życia, że brak przy nich tchu, że emocje biorą górę, ale... każdy chyba czasami potrzebuje chwili wytchnienia od trudnych tematów. Uznałam, że to taki moment, w którym warto trochę obniżyć poprzeczkę dla siebie i dla tego, co czytam.
Trudne książki mają swój urok, jednakże bywają uciążliwe. Tym bardziej wtedy, kiedy ma się tak dużo na głowie, a nauka nie daje mi chwili spokoju.
Ale wracając do tematu...
"Zobacz, jak oni kłamią", jak już wspomniałam, czytało się przyjemnie i szybko. Podobnie jak "Kłamstwo minionego lata", trzymało w napięciu, interesowało i nie było specjalnie zobowiązujące. To lektura na jeden wieczór.
Gdyby tak porównać tę książkę z innymi młodzieżówkami, które do tej pory przeczytałam, jest średnia. Ani zła, ani jakoś specjalnie wybitna. Po prostu dobra.
Neutralna.
To chyba wszystko, co mogę o niej powiedzieć.
Mimo wszystko uważam, że warto ją przeczytać. Dla przyjemności.
- Książkomaniaczka
Komentarze
Prześlij komentarz