Przejdź do głównej zawartości

"Pułapka uczuć" część II "Point of retreat" - Colleen Hoover


"Ja nie zamierzam się poddać,
Ty nie zamierzasz ustąpić.
Ta bitwa przekształci się w wojnę,
Zanim uda mi się ją zakończyć"






















Jestem słowna.

I właśnie z tego powodu, tak jak mówiłam, że zrobię, przy najbliższej okazji zakupiłam kolejny tom niesamowitej serii Colleen Hoover. "Point of retreat", kochani - o tym dzisiaj trochę napiszę.

Jeśli czytaliście moją wcześniejszą recenzję, wiecie, że pierwszy tom bardzo mi się podobał. Colleen to niezawodna autorka, która zdecydowanie wie co robi. Uwielbiam jej bohaterów, niespodziewane zwroty akcji, ten humor, paletę najróżniejszych uczuć... to coś, do czego, jako czytelniczka, wciąż chcę wracać. Coś, do czego wszyscy chcemy mieć stały dostęp.

Dziś trochę o drugim tomie. Nie jestem pewna, kiedy uda mi się zdobyć tę ostatnią część, ale zgaduję, że nie za szybko. Dopiero tam zrobię ogólne podsumowanie "Pułapki uczuć", więc postaram się dziś za bardzo nie rozpisywać - zauważę jedynie różnice pomiędzy "Point of retreat" a "Slammed", to, jak zmieniła się fabuła (i czy było to jakoś szczególnie dobre czy może złe) i inne takie szczegóły. Luźna recenzja wakacyjnej lektury.

Zapraszam.
























Layken i Will są wreszcie parą. Mają za sobą trudny czas, a do tego masę obowiązków, które muszą pogodzić z opieką nad młodszymi braćmi.

Wszystko wydaje się układać w ich związku tak, jak należy, dopóki do Willa nie dobija się przeszłość, która może podzielić go z Lake.

Pewna sytuacja sprawia, że dziewczyna nie ufa swojemu ukochanemu tak, jak kiedyś, jednak on będzie starał się naprawić ich relacje. Wie, że nie może stracić Lake - nie teraz, kiedy są sobie tak bardzo potrzebni.

Dawna miłość Willa wydaje się być powodem rozpadu jego dotychczasowego związku, ale co tak naprawdę stoi za postawą Lake? To coś więcej niż zazdrość - to niepewność i strach.

Czy uda im się to naprawić, zanim ponownie się rozstaną? I czy w ogóle kiedykolwiek wszystko będzie tak jak dawniej?

Sprawy przybiorą drastyczny obrót, kiedy ponownie okaże się, jak łatwo mogą siebie nawzajem stracić - i jak wielki byłby to dla nich ból.

To,  co jest tak bardzo zniszczone, bardzo trudno naprawić. Ale przecież o to chodzi - o to, by spróbować to uratować.




















Coś wspaniałego.

Obawiałam się trochę tej kontynuacji - nie wątpiąc w talent Hoover, miałam jednak z tyłu głowy tę myśl, że historia może się trochę posypać, bo o czym jeszcze mogłabym przeczytać? Czym mogłaby mnie zaskoczyć? Czy to nie był już wyczerpany temat?

Oczywiście, autorka nie miała problemu z ułożeniem dalszego ciągu przygód Lake i Willa.

Ta część była wyjątkowo trudna ze względu na nowe wydarzenia a, co za tym idzie, na nowe uczucia i wrażenia. Pochłonęłam tę lekturę w jedną noc, bez większych przerw. Po prostu się zakochałam.

Przy tej części wylałam sporo łez. Uśmiałam się, wzruszyłam, zaskoczyłam. Miałam moment, w którym po prostu czułam, jak pęka mi serce, a później, jak zrasta się na nowo.

Po raz kolejny - te wiersze i niespotykana relacja dwójki skrzywdzonej przez los osób... A czeka ich jeszcze więcej! Nie mogłam się oderwać.

Ta historia nabiera coraz więcej barw, a przynajmniej ja tak sądzę. Po prostu się nie nudzi, jak dotąd. Colleen po raz kolejny pokazała klasę.

Przepełnione emocjami, pełne wrażeń i przepięknych słów "Point of retreat" ląduje dziś obok "Slammed" i czeka na następcę. Mam nadzieję, że okaże się równie dobry, o ile nie lepszy.

Cóż więcej mogę powiedzieć? Nie mogę doczekać się zakończenia, którego jednocześnie trochę się obawiam. Będę tęsknić za tą serią...











- Książkomaniaczka






Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wydawnictwo Insignis z nowymi premierami i pod nową nazwą? - co szykuje imprint, premiery i zapowiedzi

 

"Duma i uprzedzenie" - czyli klasyka gatunku

  "Człowiek w dramatycznej sytuacji nie zważa na etykietę przestrzeganą przez innych". Jane Austen to królowa romansu. Stworzyła klasyk, który po dziś dzień jest swego rodzaju wyznacznikiem dla wielu innych pisarzy i twórców historii miłosnych. A, jak wiadomo, z klasyką nie sposób się sprzeczać.  Nie obawiałam się w zasadzie niczego, a już na pewno nie tego, że autorka mnie zawiedzie. W tej sprawie się nie pomyliłam; historia Elizabeth była mi bliższa, niż z początku się spodziewałam że będzie. I do tej pory mocno nią żyję. Miłosne rozterki, rodzinne konflikty i kłamstwa... wszystko to za sprawą tytułowej dumy i uprzedzeń.  Jak daleko zaprowadzą one bohaterów? "Na początku zeszłego stulecia niezbyt zamożny ojciec pięciu córek nader często musiał zadawać sobie pytanie: kiedyż to w sąsiedztwie pojawi się jakiś odpowiedni kawaler? A kiedy już się pojawił, następowały dalsze perypetie, które Jane Austen z upodobaniem opisywała. "Duma i uprzedzenie" uważana jest za ...

"Yellowface" - rynek wydawniczy okiem autorki trylogii "Wojen makowych"

  "Taki już los człowieka, który opowiada historie. Stajemy się niekiedy ogniskami, w których skupia się makabra".