Przejdź do głównej zawartości

"Wybacz mi, Leonardzie" - opowieść o dorastaniu, szukaniu zrozumienia i buncie przeciw zasadom, jakie narzuca świat


"Ludzie, których nazywamy mamą i tatą, sprowadzają nas na świat, a potem nie zapewniają nam tego, czego potrzebujemy, ani nie dostarczają jakichkolwiek odpowiedzi - koniec końców każdy jest zdany we wszystkim tylko na siebie, a mnie takie życie nie odpowiada".























Zupełnie nie miałam pomysłu, jak zobrazować książkę Quicka na zdjęciu. Najmniejszego.

Co zresztą widać, ponieważ posłużyłam się typowym filtrem i niepowiązanym z powieścią kubkiem herbaty. Po prostu, by pokazać przyjemność czytania książki, choć zwykle staram się choć trochę, poprzez wizualizację, powiedzieć o czym to właściwie jest i jakie znaki rozpoznawcze ewentualnie można wykorzystać.

Ale mniejsza o to...

Tutaj po raz pierwszy miałam styczność z tym autorem, choć słyszałam o nim już dziesiątki razy. "Wybacz mi, Leonardzie" jest, jak na razie, niedostępne, więc skorzystałam ze szkolnej biblioteki, czego z reguły staram się nie robić - swoje to jednak swoje.

Ta książka kusiła mnie już od jakiegoś czasu i wreszcie jej uległam.

Od dłuższego czasu nie mogłam czytać dosłownie niczego, ale z powieścią "Wybacz mi, Leonardzie..." nie miałam tego problemu. Po prostu ją pochłonęłam, w jeden dzień, jak za starych, dobrych czasów.

Co nie oznacza, że przez cały czas sprawiała na mnie tylko dobre wrażenie...





















Leonard kończy osiemnaście lat.

Nie chce wchodzić w dorosłe życie, które wydaje mu się być piekłem. Nikt też nie składa mu życzeń i nie daje mu prezentu, więc postanawia, że to on sprawi prezent swoim przyjaciołom.

Owija w różowy papier kilka paczek i zamierza wręczyć je wszystkim tym, o których uważa, że wywarli na jego życie jakiś pozytywny wpływ. Idzie do szkoły z pistoletem i z misją.

Leonard zamierza odebrać sobie i komuś życie. Po drodze musi jednak załatwić jeszcze kilka spraw i zadbać o to, by ci, na których mu zależy, dobrze go zapamiętali. Jest pewien, że  nie ma dla niego żadnego ratunku, ale czy na pewno?

Chłopak spotka się z wieloma trudnościami i wątpliwościami, zanim ostatecznie zdecyduje się na jakiś czyn. Może życie nie musi wyglądać jak w czarno-białych filmach, które tak uwielbia oglądać?

Tylko jak inaczej zabić wspomnienia, skoro my sami jesteśmy ich stałym nośnikiem?























Mimo, iż jest to książka z gatunku "młodzieżowe", nie była prosta ani zwyczajna, jak może się wydawać.

Pragnę zaznaczyć, że w sumie to coraz więcej książek z tego właśnie gatunku takie nie jest. Ponieważ tematy związane z młodzieżą nie są ani łatwe, ani konkretne. To właściwie jeden wielki chaos i zamknięcie tego chaosu w czterystu stronach papieru nie może być proste.

"Wybacz mi, Leonardzie" stawia wiele pytań, na które ja sama chciałabym poznać odpowiedź. To opowieść o chłopaku, który przecież zamierza coś sobie zrobić, bo tak bardzo zwątpił w dorosłych. Jedni powiedzą, że to głupota. Inni uznają, że faktycznie, gdyby się nad tym zastanowić, granica pomiędzy dorosłym a nastoletnim życiem jest coraz mniejsza, a wiele dzieci nie jest gotowych, by ją przekroczyć. Dodatkowo - nie dostają żadnych instrukcji, a większość z nich jest zdana na siebie.

Jednak najważniejsze pytanie, które ja chciałabym zadać, brzmi: kto tu komu musi wybaczyć?

Autor wyjątkowo drastycznie porusza kwestię samobójstwa, bo sama perspektywa Leonarda jest trochę niepokojąca, ale w tym wszystkim jest jakiś element, który pokazuje, jak wrażliwy, mimo wszystko, jest. Oczekuje chyba przeprosin, tylko że nikt nie poczuwa się do winy.

Sama lektura mnie wciągnęła i to naprawdę szybko. Wydaje mi się jednak, że czasami autor celowo pogubił czytelnika w tym wszystkim, co było delikatnie nadużywane. Nie tak, by irytowało, ale jednak można było to odczuć.

Coś, co jeszcze zauważyłam - przypisy częścią opowieści. Coś oryginalnego, do czego nie przywykłam, ale w sumie mogłabym.

"Wybacz mi, Leonardzie" to niezwykła książka dla młodych, zagubionych ludzi (i dla tych starszych, którzy mijają tych młodych i zagubionych na peronach, chodnikach i w sklepach). Pozwolę sobie przytoczyć komentarz Dawida Podsiadło na temat tej powieści, ponieważ się z nim stuprocentowo zgadzam:

"Wspaniale było poznać osobę, która zadaje takie same pytania jak ja. Nie jesteś sam, Leo".


Podsumowując...

By zrozumieć sens tego wszystkiego o czym napisał Matthew Quick, wystarczy się po prostu popytać o parę rzeczy, zastanowić się nad nimi i dać sobie szansę na znalezienie odpowiedzi. Na tym przecież polega życie: na szukaniu i odnajdywaniu. I może to potrwać trochę dłużej, niż mogłoby się z początku wydawać, ale samo podjęcie się tej, cytując, "codziennej batalii", jest tego przecież warte. Czyż nie?













































- Książkomaniaczka


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wydawnictwo Insignis z nowymi premierami i pod nową nazwą? - co szykuje imprint, premiery i zapowiedzi

 

"Duma i uprzedzenie" - czyli klasyka gatunku

  "Człowiek w dramatycznej sytuacji nie zważa na etykietę przestrzeganą przez innych". Jane Austen to królowa romansu. Stworzyła klasyk, który po dziś dzień jest swego rodzaju wyznacznikiem dla wielu innych pisarzy i twórców historii miłosnych. A, jak wiadomo, z klasyką nie sposób się sprzeczać.  Nie obawiałam się w zasadzie niczego, a już na pewno nie tego, że autorka mnie zawiedzie. W tej sprawie się nie pomyliłam; historia Elizabeth była mi bliższa, niż z początku się spodziewałam że będzie. I do tej pory mocno nią żyję. Miłosne rozterki, rodzinne konflikty i kłamstwa... wszystko to za sprawą tytułowej dumy i uprzedzeń.  Jak daleko zaprowadzą one bohaterów? "Na początku zeszłego stulecia niezbyt zamożny ojciec pięciu córek nader często musiał zadawać sobie pytanie: kiedyż to w sąsiedztwie pojawi się jakiś odpowiedni kawaler? A kiedy już się pojawił, następowały dalsze perypetie, które Jane Austen z upodobaniem opisywała. "Duma i uprzedzenie" uważana jest za ...

"Yellowface" - rynek wydawniczy okiem autorki trylogii "Wojen makowych"

  "Taki już los człowieka, który opowiada historie. Stajemy się niekiedy ogniskami, w których skupia się makabra".