"Wtedy mnie złamał. Stałam się mechanicznym robotem, seksualną zabawką, workiem treningowym. Stałam się wszystkim tym, czego oczekiwał ode mnie mąż”.
Na samym wstępie za egzemplarz książki pragnę podziękować wydawnictwu WasPos. To kredyt zaufania, który wiele dla mnie znaczy; myślę, że dosyć szybko udało mi się wyrobić z opinią, a wszystko to za sprawą płynności czytania, która zrodziła się dzięki lekkości "Amandine".
Jako osoba, która czyta naprawdę sporo w przeciągu roku, mam dosyć sporo do powiedzenia o tej pozycji. I robię to szczerze, tak jak to czuję, w zgodzie z samą sobą.
Skoro to jest już jasne, zapraszam dalej...
Dla Amandine koszmar stał się rzeczywistością. Myślała, że ucieczka była jedyną drogą, by uwolnić się od codziennego piekła. Dla Evana zdrada ukochanej żony okazała się ciosem prosto w serce. Myślał, że ucieczka na inny kontynent pozwoli mu o tym zapomnieć i wieść spokojne życie. Czy się pomylili?
Dwie osobowości. Dwie pokaleczone dusze, które los postanawia splątać na pustkowiu w spalonej słońcem Australii. Niepewni, czy demony przeszłości ich dopadną, szukają swego miejsca na Ziemi, pragnąc miłości i zrozumienia.
Kiedy zgłosiłam się do zrecenzowania "Amandine", nie do końca byłam pewna na co się pisze, a już tym bardziej nie znałam autora.
Jak się okazało, pochodzi z Wattpada - to kolejna osoba, która zadebiutowała dzięki tej witrynie, którą tak dobrze znam i na której sama przecież się udzielam.
Wattpad to miejsce, które z roku na rok się zmienia - kwitnie lub zajmuje się tymi samymi schematami, jednak wypada zauważyć, iż coraz więcej autorów wydaje swoje opowiadania na papierze - tu mamy podobną sytuację.
Szczerze muszę przyznać, że kiedy już tak zaznajomiłam się z tematem, to faktycznie było dosyć odczuwalne to, że "Amandine" pochodzi z pióra debiutującego po raz pierwszy autora z Wtt. Kiedy dłużej się nad tą książką siedzi, naprawdę idzie to zauważyć - ja zauważyłam, bo i na Wattpadzie i na papierze już wiele się naczytałam.
I są tego minusy, na przykład prędkość akcji czy w jakiś sposób niekompletne charaktery bohaterów - a raczej proste charaktery. Takie usilnie i przesadnie znajdujące się w centrum romansu, na którym się to wszystko opiera.
Ciśnie mi się na język słowo "niesmaczne" kiedy myślę o podejściu chociażby Evana do Amandine w niektórych momentach, co wydaje się mi teraz absurdalne kiedy przypomnę sobie zakończenie tej historii. Wszystko zaczyna się składać w całość, a ta namiętność, która przez wiele stron mi przeszkadzała, może wcale nie była aż tak przesadzona. W końcu to wielka miłość, a z miłością w parze idzie pożądanie, prawda?
Ale najlepsze jest to, że pomimo tych kilku małych wad, to jest jedna z książek, którą nie sposób odłożyć.
Nie jest to wybitne dzieło takie jak te spod pióra Colleen Hoover czy Kim Holden, ALE! Jak to na Wattpadowe historie przystało, czyta się to jednym tchem, jednego wieczoru, od pierwszej do ostatniej strony. Ta historia niesamowicie wciąga i wciąż staje się źródłem coraz większej ciekawości.
To jedna z tych rzeczy, za które bardzo chciałam je pochwalić. Dynamika pozwalała mi jako czytelnikowi bardziej wczuć się w sytuacje, w ich emocje i w to jakiego tempa nabierała ich relacja z rozdziału na rozdział.
Ale poza tym porusza ważne problemy takie jak chociażby przemoc, brak akceptacji czy nierozerwalną więź z bolesną przeszłością, która nie daje o sobie zapomnieć. Dla czytelnika te przeżycia stają się równie trudne, choć to przecież fikcja. A to dużo znaczy, bo o takich rzeczach trzeba mówić.
Podsumowując...
Jśli szukacie czegoś, co was wciągnie, a jednocześnie nasyci i nie sprawi, że nie będziecie mogli spać po nocach przez niedokończone sprawy, to coś dla was. Radzę jednak zważać na to, iż to pierwszy debiut autorki i że na pewno jeszcze będzie lepiej! Dużo lepiej.
Bo ta książka pod wieloma względami ma jednak ten swój potencjał.
- Dominika
Świetna recenzja!
OdpowiedzUsuńDZIĘKUJĘ!
Usuń