czy to dziwne?
chcieć, by ktoś się o mnie martwił?
nie dziwne
po prostu ludzkie
Nie sądziłam, że w tym roku zdarzy się jeszcze taki fenomen, który sprawi, że na nowo odpali się we mnie pasja czytelnicza. A jednak - te młodzieżówki dalej mają w sobie to coś!
Odeszłam od przekonania, że każda książka musi definiować moje życie i moje samopoczucie. Zaufałam temu tytułowi ze względu na autorkę, która już raz zdobyła moje serce serią "Dotyk Julii". I po chyba dwóch latach spotkałyśmy się ponownie.
Tym razem z czymś bardziej realnym i znanym człowiekowi.
Bestsellerowa autorka „Dotyku Julli” powraca z poruszającą i wyjątkową powieścią o sile miłości w świecie pełnym nienawiści.
Bycie inną nie musi oznaczać bycia gorszą. Ale świat nie jest idealny i Shirin naprawdę nie ma łatwego życia. Minęło kilkanaście miesięcy od głośnego zamachu z 11 września. To wyjątkowo burzliwy czas zwłaszcza dla szesnastoletniej muzułmanki, która nie zgadza się na to, co zgotował jej los.
Shirin doskonale wie, jak okropni mogą być ludzie. Jest zmęczona agresywnymi spojrzeniami, poniżającymi komentarzami, nawet przemocą fizyczną, które spotykają ją ze względu na hidżab. Z każdym dniem bardziej zamyka się w sobie i coraz silniej oddaje muzyce i tańcu. Wszystko jednak się zmienia, gdy na jej drodze staje Ocean James.
Jest pierwszą osobą, która chce poznać prawdziwą Shirin. Ale czy dziewczyna jest gotowa, by komukolwiek zaufać? Zwłaszcza komuś z tak odmiennego od jej świata?
Jak wspomniałam - temat, który został poruszony w tej powieści jest dosyć świeży i ważny.
Bo poza tą nietypową love story, spotykamy się z tym, jak odmienność wpływa na samopoczucie bohaterki - na całe jej życie i uczucia. Ale czy ona naprawdę jest aż tak inna?
Tahereh Mafi w swojej nowej książce zauważyła, jak okrutny jest świat wobec spraw, które są dla niego niezrozumiałe.
O rasizmie i prześladowaniu słyszeliśmy już tyle razy, a szczególnie w tym roku to dosyć głośny problem, który dotyka tysięcy ludzi. Uprzedzenia i uogólnienia to toksyczne pobudki współczesności.
I właśnie o tym czytamy.
Shirin nie może pozwolić sobie na wiele i po prostu sobie tego odmawia - do czasu, gdy pojawia się Ocean. Oh, ten to naprawdę zdobył moje serce!
Relacja tej dwójki, choć burzliwa, sprawiała, że zapadłam w trans. Po prostu przeszłam przez tę książkę w dosłownie godziny od rozpoczęcia. I dalej dobrze to wszystko pamiętam.
Naprawdę fajna narracja i język sprawiają, że mnie - jako nastolatce - czytało się to sprawnie i przyjemnie. Do tego charaktery bohaterów, w nieco typowym szyku, jednak dalej miały ten swój urok, który tak bardzo lubię znajdywać w młodzieżówkach - bo naprawdę nie wszystkie to mają.
Nie wspominając już o tym słynnym Oceanie, w którego imieniu już na starcie się zakochałam. Bo, błagam, Ocean? Wyobrażacie to sobie? Moją ekscytację napędzał fakt, jak świetnym bohaterem był już poza tym i że z każdą stroną stawał się mi coraz bliższy.
Do tego to zakończenie - ja dalej uważam, że kropka nad "i" nie została postawiona. Ale to się jeszcze okaże, bo krąży plotka, że "Gdyby ocean nosił twoje imię" ma zostać zekranizowane - i oby to wyszło, bo z niecierpliwością już od dziś odliczam dni do premiery!
Dziś bardzo krótko, bo lecę do następnej książki, ale bardzo polecam tę pozycję dla każdego, kto szuka wakacyjnych inspiracji. Ja swoją znalazłam.
Dziś bardzo krótko, bo lecę do następnej książki, ale bardzo polecam tę pozycję dla każdego, kto szuka wakacyjnych inspiracji. Ja swoją znalazłam.
Dobrego lata! Widzimy się wkrótce.
- Dominika
Komentarze
Prześlij komentarz