"Ktoś mądry nadał temu nazwę zenosyne. Moment, kiedy życie przecieka ci przez palce".
Ja jestem uzależniona od wszystkiego, co ma w sobie motyw kosmosu. Pewnie dlatego padło na tę powieść.
Bo opis wydał się dosyć ciekawy, okładka i tytuł również. Ale, jak się po raz kolejny okazuje, książek po okładce się nie ocenia...
To jedna z pierwszych moich wakacyjnych lektur, które skupiają w sobie aż tyle bezpodstawnych stereotypów na temat życia nastolatków i albo to ja z tego wyrosłam, albo to wszystko jest po prostu bardzo naciągane.
Ale o tym za chwilę...
Gdy spotykasz kogoś naprawdę wyjątkowego, pozwól, by rozświetlił twoje życie swoim blaskiem.
Tom Auggie to nieśmiały, trochę wycofany nastolatek, którego największą pasją jest astronomia. Liczy się dla niego tylko kosmos, gwiazdy i wszystko, co z nimi związane. Wkrótce jednak w jego życiu pojawi się coś znacznie ważniejszego od jego kosmicznego hobby, a to za sprawą Skye Logan, nieuleczalnie chorej dziewczyny, która zarazi Toma swoją miłością do fotografii. Ta przypadkowa znajomość okaże się dla obojga początkiem niezwykłej przyjaźni. Przyjaźni, która zostanie wystawiona na najtrudniejszą próbę, jaką można sobie wyobrazić...
„Ta jedna gwiazda” to wzruszająca powieść o nieoczekiwanych spotkaniach, które mają moc odmieniania życia i o nadziei dającej siłę do walki z tym, co wydaje się nas przerastać.
I tu pojawia się ten mój lęk przed wygłoszeniem opinii, pomimo tego, że jakoś nigdy nie kryłam się ze swoim własnym zdaniem.
Bo "Ta jedna gwiazda" wbrew pozorom nie jest złą książką, jednak z perspektywy kogoś, kto młodzieżówki czyta nałogowo, mogę powiedzieć, że niektóre tematy są niezwykle okrojone, a nawet łudząco podobne do stereotypowych teen stories; nieuleczalna choroba, wielka love story, głębokie przemyślenia, wyrzutki czy drużyna bejsbolowa dokuczająca słabszym. Mnie się to osobiście przejadło, ale trzeba przyznać, że jednak coś w tym wszystkim jest.
Książka jest napisana prostym językiem. Podzielona na role, gdzie każda z nich to jeden z dwójki bohaterów, sprawia, że dużo łatwiej nam niektóre rzeczy pojąć z szerszej perspektywy. Poza tym jednak rola przyjaciela chłopaka robi sporo, przynajmniej według mnie, bo jest to jednak jakaś odskocznia.
Tematyka fotografii i przemijania też wydaje się w porządku, jeśli spojrzeć wstecz. Ale, jak wspomniałam, te wszystkie naciągane fakty odnośnie nastoletniego życia bywały naprawdę irytujące, szczególnie jeśli doświadcza się tego na własnej skórze, bo zupełnie nie tak to wygląda.
Nie wiem, co jeszcze mogłabym napisać, bo tak właściwie "Ta jedna gwiazda" cieszy się dobrą opinią, a ja nie chcę jej nadszarpnąć. Być może moja opinia opiera się w dużej mierze na tym, jak długo przeciągałam w czasie skończenie tej książki, a może faktycznie wyrosłam z tej całej prostoty i powtarzalności.
To dobra książka na wakacyjny odpoczynek, na lekturę przed snem albo kiedy brakuje czasu. Prosta i na temat, do przeczytania i zapomnienia - przynajmniej dla mnie. Dlatego polecę każdemu, kto szuka czegoś lekkiego i dosyć przyjemnego. Więcej chyba nie trzeba dopowiadać; napisałam to, co miałam do powiedzenia.
Miłego dnia\wieczoru.
- Dominika
Komentarze
Prześlij komentarz