Przejdź do głównej zawartości

"Skrzydła nocy" - po raz pierwszy książka z serii Artefaktów okazuje się... stratą czasu?

 


"Przegraliśmy teraźniejszość, przegraliśmy przyszłość, z konieczności musieliśmy pochylić się nad przeszłością, poświęcić wszystkie posiadane przez nas środki na jej potrzeby. Przeszłości nikt nam nie zabierze, musimy tylko objąć nad nią straż".





















Ciężko jest się przyznać przed samym sobą, kiedy w serii, którą do tej pory się ukochało, pojawia się coś, co nie jest już tak magiczne i wciągające jak poprzednie dzieła. "Skrzydła nocy" były po prostu następne w kolejce a, jak się okazało, wypełni tylko komplet na półce, bo poza tym, z dotychczasowymi książkami z Artefaktów nie ma nawet porównania.

Dlaczego tak się stało i co sprawiło, że "najlepsza powieść" tego autora mi nie podeszła? 

O tym za chwilę, a najpierw: o czym właściwie ta książka jest....




















'Dziejące się w dalekiej, umownej przyszłości, na zbankrutowanej, siłą przejętej za długi przez obcą rasę Ziemi, Skrzydła nocy są piękną, liryczną opowieścią o pielgrzymce starego, beznadziejnie zakochanego, obciążonego poczuciem winy człowieka, przemierzającego ruinę swego świata w poszukiwaniu wiedzy, dającej ukojenie i akceptację, a także zdolnej podnieść ludzkość na nowy poziom rozwoju".



















Jako czytelniczka, która kompletnie zakochała się w "451* Fahrenheita" i "Człowieku, który spadł na ziemię", nie mogłam odpuścić sobie kolejnej książki z serii. Jasne było, że by skomplementować ją całą, muszę przeczytać wszystko, co ukazało się w Artefaktach. Więc bez względu na to, czy wiedziałabym, że książka mi się nie spodoba tak jak dwie wspomniane, i tak pewnie bym ją kupiła i przeczytała. 

Ponoć to jedno z najwybitniejszych dzieł autora i nie jestem pewna, czy to ja do niego nie dorosłam, czy może po prostu tak bardzo wyróżniał się stylem spośród do tej pory znanych mi piór, że to przeważyło o mojej opinii. 

Opisy sytuacji nie były już tak ciekawe i wciągające jak przedtem. Imiona bohaterów i miejsca ciężko było przeczytać, a co dopiero wymówić. Jednak sama idea była niepodważalnie dobra, a nawet konkretna i ponadczasowa. 

Dysutopijna wizja świata to twardy fundament każdej z tych książek i właśnie dlatego zawsze kupuję je w ciemno. Jak się okazuje, dzieła napisane lata przed 2020 rokiem wydają się niemal przepowiednią. I im bardziej odpowiada ona naszym czasom, tym mocniejsze wrażenie na mnie wywiera. 

Tutaj przedstawiono nam świat, w którym cywilizacja utworzyła statusy dla każdego człowieka, w którym tysiącleciom przypisuje się Cykle, w jakich owa cywilizacja się rozwinęła. Ale, przede wszystkim, to wędrówka starca, który poszukuje odkupienia za swoje winy. I liczy, że w podbitym świecie jest gdzieś dla niego jeszcze miejsce. 

Urzekł mnie charakter Strażnika, ale żaden inny poza tym jednym. Jego interpretacje były trafne, przemyślane i logiczne. A wątki, które znikały się i pojawiały znikąd, kompletnie odebrały powieści urok. 

W świecie, gdzie nikt nie czuje się bezpiecznie i gdzie nie ma siły, która zwalczyłaby najeźdźców, każdy szuka wyjścia z bolesnej samotności, której przyczyną byli właśnie mieszkańcy Ziemi - ci, którzy zgotowali sobie i innym piekło, pokutują za swoje winy. Kiedy planeta powoli umiera w ich oczach, to czas, by wejrzeć wgłąb siebie i poznać historię, dopóki jest jeszcze na to czas.

"Skrzydła nocy" w żadnym wypadku nie zrażą mnie do kupienia całej reszty książek z serii. I jestem tego pewna. Choć nie po drodze mi z autorem, na pewno nie będzie to przeważać o tym, czy zapoznam się z innymi wizjami przyszłości, która, najwidoczniej, sprawdza się z roku na rok coraz bardziej. 

Pytanie brzmi: która z tych wizji okaże się prawdziwa i ile zostało nam czasu, by temu zaradzić? 

































- Dominika 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wydawnictwo Insignis z nowymi premierami i pod nową nazwą? - co szykuje imprint, premiery i zapowiedzi

 

"Duma i uprzedzenie" - czyli klasyka gatunku

  "Człowiek w dramatycznej sytuacji nie zważa na etykietę przestrzeganą przez innych". Jane Austen to królowa romansu. Stworzyła klasyk, który po dziś dzień jest swego rodzaju wyznacznikiem dla wielu innych pisarzy i twórców historii miłosnych. A, jak wiadomo, z klasyką nie sposób się sprzeczać.  Nie obawiałam się w zasadzie niczego, a już na pewno nie tego, że autorka mnie zawiedzie. W tej sprawie się nie pomyliłam; historia Elizabeth była mi bliższa, niż z początku się spodziewałam że będzie. I do tej pory mocno nią żyję. Miłosne rozterki, rodzinne konflikty i kłamstwa... wszystko to za sprawą tytułowej dumy i uprzedzeń.  Jak daleko zaprowadzą one bohaterów? "Na początku zeszłego stulecia niezbyt zamożny ojciec pięciu córek nader często musiał zadawać sobie pytanie: kiedyż to w sąsiedztwie pojawi się jakiś odpowiedni kawaler? A kiedy już się pojawił, następowały dalsze perypetie, które Jane Austen z upodobaniem opisywała. "Duma i uprzedzenie" uważana jest za ...

"Yellowface" - rynek wydawniczy okiem autorki trylogii "Wojen makowych"

  "Taki już los człowieka, który opowiada historie. Stajemy się niekiedy ogniskami, w których skupia się makabra".