"Wszystko ma jakiś schemat, jeśli spojrzy się na to z odpowiedniej odległości"
Z tym autorem zdarzyło mi się już spotkać. Od Samuela Millera czytałam "Między nami chaos" i to właśnie z sentymentu nie mogłam przegapić szansy na jego drugą książkę na swojej półce. "Szkoła dla wybranych" wydawała się być czymś naprawdę dobrym.
I choć to dwie zupełnie różne historie, kompletnie inne płaszczyzny, wygląda na to, że autor nie boi się wyzwań.
Jak sprawdził się tym razem?
"Wszyscy znają Emmę. Wyróżnia się, co jest dość trudne w Redemption Prep, szkole, w której każdy uczeń jest wyjątkowy i został starannie dobrany, by móc uczęszczać do tej prestiżowej placówki.
Kiedy więc ginie bez śladu, każdy to zauważa i wszyscy stają się podejrzani, szczególnie w tej szkole…
Rozpoczyna się śledztwo, wiele osób szuka Emmy, ale są i tacy, którzy nie chcą, aby została odnaleziona. W trakcie poszukiwań uczniowie zdają sobie sprawę, że uczelnia skrywa w sobie tajemnicę. A Emma może być kluczem do poznania prawdy…
Jeśli ktokolwiek będzie w stanie ją odnaleźć".
W "Między nami chaos" się po prostu zakochałam. To była wspaniała historia, przeplatana z poezją - coś, co zawsze mocno cenię w książkach.
Ale "Szkoła dla wybranych" wydaje się być spod pióra kogoś zupełnie innego.
Muszę przyznać, że początki z tą książką były dużo trudniejsze niż z tą poprzednią. Musiałam minąć około sto stron, może sto pięćdziesiąt, żeby znaleźć to, czego szukałam. Ale wiele początków bywa trudnych.
Z biegiem wydarzeń, które działy się zaledwie w przeciągu kilku dni, coraz mocniej wciągnęłam się w życie w Redemption Prep. Skrywane tajemnice i zaginięcie jednej z uczennic przepełniało książkę nieopisanymi emocjami.
Ta szkoła nie jest dobrym miejscem...
Dzieją się dziwne rzeczy. Wszyscy szukają Emmy, ale ktoś ewidentnie nie chce, by została znaleziona. Dlaczego? I czy to możliwe, że Emma żyje?
W murach tej szkoły każdy ma coś do ukrycia. Tylko kto tak naprawdę jest w niebezpieczeństwie? O co ci uczniowie walczą? I jak wielka jest cena zwycięstwa?
Od któregoś momentu "Szkoły dla wybranych" nie mogłam się oderwać. Ta historia całkowicie mnie pochłonęła, zarwałam dla niej nockę i z zapartym tchem przerzucałam kartki. Tak jak nie przepadam za takimi motywami, ten mnie po prostu przeszył. Nie wiem, czy to przez talent pisarza, który na pewno miał tu swoje trzy grosze, czy po prostu przez to, że domagałam się wyjaśnień powoli klarującej się zagadki.
Samuel Miller poradził sobie niemal bezbłędnie i liczę, że na tym nie poprzestanie. To moja ostatnia wakacyjna książka, bo kiedy to piszę, mamy pierwszy września.
Wakacyjne wyzwanie książkowe uznaję więc za zamknięte i oceniam je jako bardzo, ale to bardzo pomyślne. "Szkoła dla wybranych" w tej kategorii na pewno będzie u mnie górować.
A ja zaczynam kolejną powieść...
- Dominika
Komentarze
Prześlij komentarz