"Czasami, Ultraviolet, czujemy, że coś jest prawdziwe, nawet jeśli takie nie jest".
Czaiłam się na te "Wszystkie jasne miejsca" już od premiery filmu na Netflix. Co za tym idzie - szybko pożałowałam, że najpierw trafiłam na ekranizację (równie cudowną, ale mam zasadę, że raczej nie oglądam adaptacji przed lekturą).
Była promocja, a ja oczywiście nie mogłam się oprzeć. Znałam treść, wiedziałam, że temat będzie trudny. Wiedziałam też, że nie mogę się zawieść.
I jeśli po filmie nie miałam wtedy całkowicie złamanego serca, to po książce już na pewno nic po nim nie zostało.
"Finch jest zafascynowany śmiercią. Codziennie rozmyśla nad sposobami, w jakie mógłby pozbawić się życia, a jednocześnie nieustannie szuka czegoś, co pozwoliłoby mu pozostać na tym świecie. Violet żyje przyszłością i odlicza dni do zakończenia szkoły. Marzy o ucieczce z małego miasteczka w Indianie i od rozpaczy po śmierci siostry.
Kiedy Finch i Violet spotykają się na szczycie szkolnej wieży – sześć pięter nad ziemią – nie do końca wiadomo, kto komu ratuje życie. A gdy ta zaskakująca para zaczyna pracować razem nad projektem geograficznym, by odkryć „cuda” Indiany, ruszają – jak to określa Finch – tam, gdzie poprowadzi ich droga: w miejsca maleńkie, dziwaczne, piękne, brzydkie i zaskakujące. Zupełnie jak życie.
Wkrótce tylko przy Violet Finch może być sobą – śmiałym, zabawnym chłopakiem, który wcale nie jest takim wariatem, za jakiego go uważają. I tylko przy Finchu Violet zapomina o odliczaniu dni, a zaczyna je przeżywać. Jednak w miarę jak świat Violet się poszerza, świat Fincha zaczyna się gwałtownie kurczyć".
Podróż z "Wszystkimi jasnymi miejscami" była krotka, ale pouczająca i niesamowicie trudna pod względem emocjonalnym.
Jak najbardziej mogę zgodzić się z okładkowym hasłem - bo to JEST coś na miarę Greena, który - jak wiadomo - w tych kategoriach króluje. I być może, gdybym nie znała autorki, pomyślałabym, że to coś od niego. Młodzieżowy (a zarazem nieprzesadzony) język, niesamowita lekkość i cenna lekcja. To się w jego książkach zauważa.
![]() |
Ale wracając do Niven - to, co zaszło w tej powieści, zdecydowanie uderza w samo sedno poruszonej problematyki. Kontrast bohaterów również to pokazuje - dla niej liczą się dni, a dla niego to chwile, które przemijają i prowadzą do nieuniknionego końca. Chyba, że spotka kogoś, kto zmieni jego podejście...
Wiele się dzieje. Nie wiem nawet, gdzie tak naprawdę powinnam zacząć, a gdzie skończyć.
To dwie narracje bohaterów, którzy na różne sposoby odczuli stratę. Którzy z jakiegoś powodu znaleźli się w tym samym miejscu o tej samej porze. Z dokładnie tym samym zamiarem.
Finch i Violet to bratnie dusze, ale on nie może odpędzić się od myśli o śmierci, podczas kiedy ona wciąż nie jest pewna tego, czy ich znajomość jest dobra. Dużo się jednak zmienia w miarę przybierania na sile dziwnych i wcześniej nieznanych uczuć.
Tylko czy Violet może go uratować? I czy Finch może pomóc jej na nowo żyć?
Ich podróż będzie miała wielki i znaczący punkt kulminacyjny. Wszystko po to, by pozostawić po sobie ślad.
Sama przed sobą muszę się przyznać, że płyną lata, a niektóre młodzieżówki dalej tak na mnie działają. Dalej wylewam nad nimi łzy, wciąż mieszkają w moim sercu i ciągle się przy nich rozpływam. Ale po "Wszystkich jasnych miejscach" czuję, że coś ze mnie uleciało.
Od któregoś momentu książki czułam ciężar w klatce piersiowej, a później to się po prostu stało. Kartki namakały, ja starałam się dotrwać do końca, co cudem mi się udało. Historia Violet i Fincha (a w szczególności Fincha) po prostu mnie ujęły.
Czułam niewyobrażalny ból wiedząc, co dzieje się w głowie tego fikcyjnego nastolatka. Po prostu. Związałam się z nim i czułam się mu winna pomoc, bo ktoś, do cholery, powinien z nim porozmawiać. Właśnie jego słowa i przemyślenia pokazują, jak ważnym problemem jest brak diagnoz u młodych ludzi i bagatelizowanie ich "chwilowego smutku".
To przepiękna, a zarazem łamiąca serce historia o nastoletniej miłości, o lęku i strachu przed życiem, które nas wszystkich czeka. O tym, co nie jest naszą winą i na co nie mamy wpływu. O naszych ważnych i jedynych chwilach, o idealnych dniach, o przeznaczeniu, o przypinanych nam łatkach, o tym, jak raniące potrafią być słowa - o tym, jak potrafią również uleczyć.
To historia o chłopaku, który chciał wybudzić się ze Snu i zacząć oddychać w społeczeństwie, które go skreśliło. I o dziewczynie, która tego chłopaka pokochała, choć nie do końca zawalczyła swoje własne demony.
Violet i Finch. I ich wielka, rozdzierająca serce podróż.
Coś, o czym się nigdy nie zapomina.
- Dominika
Komentarze
Prześlij komentarz