"Zazdrość często wyciąga z ludzi to, co najgorsze, zwłaszcza z tych młodych" .
Wiem, wiem - tym tytułem musiałam Was nieco zaskoczyć, ale chciałam żeby był chwytliwy i wyjątkowy. W końcu to jedna z nielicznych książek, po którą sięgnęłam dopiero po obejrzeniu filmu, czego staram się zazwyczaj unikać. Ale wtedy nie wiedziałam nawet, że jest oparty na powieści. .
Uznałam, że muszę zobaczyć to na papierze. Przeczytać, co myślał Arvin (mój ulubiony bohater) i czym kierowała się reszta uwikłana w tę wielką kryminalną historię. To całkiem wyraźny obraz, niezapomniany. Szczegółowy.
I zdecydowanie nie dla każdego.
"Niektórzy ludzie rodzą się po to, by można ich było pochować.
Knockemstiff, Ohio. Willard Russell, dręczony wspomnieniami rzezi na Południowym Pacyfiku weteran wojenny, nie jest w stanie uratować swojej pięknej żony, Charlotte, od powolnej śmierci z powodu raka, bez względu na ilość krwi wylanej na swoim ołtarzu ofiarnym.
Małżeństwo seryjnych morderców, Carl i Sandy Hendersonowie, przemierza amerykańskie autostrady w poszukiwaniu odpowiednich osób do sesji zdjęciowych i wyeliminowania.
Bojący się pająków kaznodzieja Roy i jego kaleki pomocnik Theodore, mistrz gry na gitarze, uciekają przed wymiarem sprawiedliwości.
W samym środku tego zamieszania znajduje się Arvin Eugene Russell, osierocony syn Willarda i Charlotte, poszukujący odpowiedzi..."
Jedną z najtrafniejszych opinii z jaką się do tej pory spotkałam na temat "Diabła wcielonego" było to, iż nieważne jak krwawa, przerażająca i trudna bywała ta historia - nie sposób było się od niej oderwać. Mimo że nie jestem zwolenniczką tego typu książek, i tak całkowicie w niej przepadłam.
Zakochałam się już w filmie - w obsadzie, grze aktorskiej, złożoności całej tej historii, powiązaniach, sprawach, które zawsze prowadziły do jednego, nieważne jak odległe zdawały się być.
Idea chłopaka próbującego uniknąć grzechu, żyjącego pod ciągłym znakiem zapytania. Sierota, która nie chce podzielić losów ojca - ale sprawiedliwość musi zostać wymierzona.
Pastor, który pojawia się znikąd i równie tajemniczo znika. Małżeństwo, które ma nietypowe zajęcie, w które angażuje autostopowiczów. Niezwykle przeidealizowany obraz Boga, którego większość z nich po drodze zatraca.
Powieść czytało się szybko. Każda osoba w niej występująca miała niepowtarzalną i ciekawą osobowość, każda z nich przed czymś uciekała - czegoś próbowała uniknąć, a z czymś innym wręcz skonfrontować. Stanąć twarzą w twarz z przeznaczeniem. Pokonać swoje demony.
Mimo iż Arvin nie jest jedynym głównym bohaterem, a jedynie elementem całej tej historii, był po prostu kimś, kogo losy czytało mi się najlepiej. Znając już jego twarz z ekranizacji, dużo łatwiej było mi sobie wyobrazić jego działania, jego gesty, temperament. I koniec końców uważam, iż był kimś, kto znalazł się w centrum wydarzeń zupełnie przypadkowo, a mimo to autor uniósł fabułę, która doprowadziła nas do lasu, od którego wszystko się zaczęło... Myślę, że jeśli chodzi o obsadę, to NETFLIX prawie idealnie nakreślił nam bohaterów - szczególnie tego chłopaka i jego ojca. Dużo lepiej było mi z ich obrazem zapisanym w mojej głowie - to napędzało mnie do dalszego poznawania całej reszty "Diabła wcielonego".
Co do zgodności książki z filmem, jest kilka różnic, ale niewielkich i nie na tyle istotnych, by wpływały one jakkolwiek na perspektywę czytelnika. Cieszę się, że poprzedziłam powieść ekranizacją, bo to naprawdę ciężki kawał chleba dla kogoś, kto nie siedzi w tej tematyce na co dzień.
Mimo iż obrazy wydarzeń wydawały się nienamacalnie realistyczne dzięki narracji i szczegółowości autora. Wręcz zbyt bliskie, by je od siebie odsunąć...
"Niektórzy rodzą się tylko po to, by można było ich pochować..."
Najważniejsza zasada: znajdźcie odpowiedni moment. A potem nigdy nie obracajcie się za siebie...
- Dominika
Komentarze
Prześlij komentarz