Przejdź do głównej zawartości

"Poradnik pozytywnego myślenia" - recenzja książki i adaptacji filmowej z Bradley'em Cooperem i Jennifer Lawrence

 


"Patrzenie na chmury jest bolesne, ale - jak większość spraw, które przynoszą ból - pomaga".








W końcu udało mi się dorwać kolejną książkę Quicka! Przyznam, że po "Wybacz mi, Leonardzie" pozostał mi lekki niedosyt, więc naprawdę nie mogłam się doczekać, aż w końcu gdzieś znów będzie dostępny "Poradnik pozytywnego myślenia". No i jest! W nowej okładce, ale zawsze to coś. 

Kiedy byłam młodsza, wydaje mi się, że obejrzałam również ekranizację, ale niewiele z niej pamiętałam. Postanowiłam więc przeczytać powieść i ponownie zajrzeć do adaptacji filmowej z tą słynną gwiazdorską obsadą. 

I przyznam, że bardzo mnie zaskoczyło to, ile te dwie sprawy dzieli...












"Pat Solitano to główny bohater powieści. Ma nieco ponad trzydzieści lat i ostatni czas spędził w szpitalu psychiatrycznym. Po ośmiu miesiącach trwania terapii wraca do rodzinnego domu. Do końca nie pamięta, dlaczego znalazł się w szpitalu i co tak naprawdę zdarzyło się przed jego pobytem tam.

Pat mimo swojego wieku wciąż ma mentalność dziecka, która pozwala mu na traktowanie życia jak filmu, w którym odgrywa główną rolę. Pamięta jednak, że przed laty żona Nikki zostawiła go, a ich małżeństwo przestało istnieć. Dla niego jednak nie ma rzeczy niemożliwych, dlatego postanawia zrobić wszystko, aby ją odzyskać. Mimo, że kobieta nie jest nim już zainteresowana, ON nie przyjmuje tego do wiadomości i postanawia realizować wymyślony przez siebie plan. Codziennie dużo ćwiczy, przyjmuje przepisane mu leki, czyta dużo literatury amerykańskiej, nie wszczyna kłótni i bójek. Jednym słowem stara się prowadzić idealne życie, które wydaje mu się być przepisem na sukces. Regularnie uczęszcza na sesje terapeutyczne, podczas których chętnie opisuje swoje dokonania.

Pomimo tego, że Pat określił swój cel i stara się go realizować, w jego życiu i otoczeniu zaszły zmiany, które nie pozwalają na swobodne funkcjonowanie. Rodzice przeżywają kryzys w małżeństwie, brat się ożenił, przyjaciel został ojcem. Jak w takiej sytuacji zachować spokój i nie zwariować ponownie? Na ratunek przychodzi zupełnie nowa kobieta, która niespodziewanie pojawia się w jego życiu. Tiffany Maxwell początkowo jedynie biega za bohaterem, zwierzając mu się z tego, że straciła męża. Bardzo źle odbiło się to na jej psychice i doprowadziło do załamania nerwowego. Początkowo ich relacje są chłodne, jednak potem sytuacja zaczyna się zmieniać".


















Gwoli ścisłości - specjalnie wybrałam właśnie ten opis. Dosyć długi, ale na temat. Zdradzający jakąś część fabuły, choć nie za dużo tu tego (choć wciąż więcej niż w większości streszczeń). 

A zrobiłam to, bo - no właśnie - musiałam. O Quicku wiadomo mi było od początku, że jest dosyć specyficznym pisarzem, ale jeśli chodzi o "Poradnik..." to kompletnie się przeliczyłam. Nie zaraz od razu zawiodłam, ale po prostu bardzo zdziwiłam.

O filmie nie wspominając! 



Wiecie, bo chodzi o to, że w książce Quicka jest to coś zupełnie innego niż to, co zrobiono w adaptacji. Pat i Tiffany w filmie nie dość, że całkiem inaczej kończą, to jeszcze w ogóle dzieje się sporo rzeczy po drodze, o których w książce albo nie były mowy, albo zostały przeinaczone. 

I mimo że zazwyczaj od filmów bardziej podobają mi się książki, muszę powiedzieć, że tu jednak ciekawiej było na ekranie. Bardziej zwięźle, a nawet bardziej satysfakcjonująco poprowadzono akcję. Zakończenie jest pewne, dopracowane i choć KOMPLETNIE inne, to jednak jest domknięte i dużo prościej właśnie tak było to zakończyć. Myślę, że reżyser zdawał sobie z tego sprawę prowadząc bohaterów przez życie właśnie w ten sposób.


Druga sprawa to oczywiście podłoże psychiczne. 

Bohaterowie są osobami skrzywdzonymi i zagubionymi. W książce oczywiście mamy lepszy wgląd w to, co czuje Pat, to prawda, ale jednak wciąż mam wrażenie, że jest to jednak dużo płytsze niż powinno być. 

Matthew Quick pisze naprawdę wspaniale, a to jest naprawdę dobra książka. Jednak pod kątem niektórych spraw da się zauważyć, że wiele rzeczy się ostatecznie nie wyklarowało, tak jak oczekiwałby tego czytelnik. Dodatkowo, cała ta desperacka przemiana głównego bohatera na pewno dosadniej oddana jest w filmie. Pat jest tam dużo bardziej pewny siebie, trochę bardziej wygadany, co nie sprawia, że jest nudzący. Siedzenie w jego głowie przez cały czas - w głowie, w której króluje Nikki i futbol - czasami bywa monotonne. Nie zawsze, ale zdarzały się takie momenty. 



Autor jednak zgrabnie wywinął się z tej monotonii. 

Wplatał w akcję jakieś ciekawe wydarzenia, od czasu do czasu, a momentami nawet zdawało się, że wszystko nagle runie z powodu kolejnej decyzji Pata. Jak jednak wspomniałam, wszystko to, co Quick ostatecznie zrobił dla swojego bohatera, nie jest wystarczające. Przynajmniej dla mnie.

Ja osobiście nie lubię takich niedopowiedzeń, a zakończenie jest jedną wielką niewiadomą. Poznajemy człowieka, któremu bardzo zależy na powrocie do żony. Na powrocie, który jest niemożliwy. Ojciec jest wobec niego obojętny, wszyscy uważają go za świra, a kobieta z sąsiedztwa nie daje mu spokoju. Do tego wszystko to, co kochał, zaczyna powoli znikać, a wszyscy wciąż powtarzają mu, że nie ma o co walczyć. 

No więc ma się jednak tę nadzieję, że skończy się to dla niego happy endem. Choroby psychiczne to bardzo kruchy temat, a ta u Pata jest jednak dosyć zaawansowana. To akurat minus filmu, że pokazuje jego nagłe uzdrowienie, bo z niczego nie wychodzi się tak szybko. 

Jednak wszystko to, gdyby zebrać film i książkę do kupy, to bardzo ciekawa i głęboka historia. O tym, że nie każdy wie, jak poradzić sobie po klęsce. O tym, że życie czasami daje w kość i nie wolno być o to złym ani tego wypierać. O miłości, która odchodzi i o tej, która przychodzi, ale jej nie widzimy. 

O ludziach dziwnych i niezrozumianych, którzy w gruncie rzeczy czują to samo co każdy inny. 

No i przede wszystkim o tym, że każdy zasługuje na drugą szansę. 






















- Dominika 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wydawnictwo Insignis z nowymi premierami i pod nową nazwą? - co szykuje imprint, premiery i zapowiedzi

 

"Duma i uprzedzenie" - czyli klasyka gatunku

  "Człowiek w dramatycznej sytuacji nie zważa na etykietę przestrzeganą przez innych". Jane Austen to królowa romansu. Stworzyła klasyk, który po dziś dzień jest swego rodzaju wyznacznikiem dla wielu innych pisarzy i twórców historii miłosnych. A, jak wiadomo, z klasyką nie sposób się sprzeczać.  Nie obawiałam się w zasadzie niczego, a już na pewno nie tego, że autorka mnie zawiedzie. W tej sprawie się nie pomyliłam; historia Elizabeth była mi bliższa, niż z początku się spodziewałam że będzie. I do tej pory mocno nią żyję. Miłosne rozterki, rodzinne konflikty i kłamstwa... wszystko to za sprawą tytułowej dumy i uprzedzeń.  Jak daleko zaprowadzą one bohaterów? "Na początku zeszłego stulecia niezbyt zamożny ojciec pięciu córek nader często musiał zadawać sobie pytanie: kiedyż to w sąsiedztwie pojawi się jakiś odpowiedni kawaler? A kiedy już się pojawił, następowały dalsze perypetie, które Jane Austen z upodobaniem opisywała. "Duma i uprzedzenie" uważana jest za ...

"Yellowface" - rynek wydawniczy okiem autorki trylogii "Wojen makowych"

  "Taki już los człowieka, który opowiada historie. Stajemy się niekiedy ogniskami, w których skupia się makabra".