"Jednakże remis to nie wygrana. A jeśli Beth kochała coś w swoim życiu, to właśnie wygrywać".
"Gambit królowej" po raz pierwszy skradł moje serce w ubiegłym roku. Kiedy ukazał się ten przepiękny serial, w którym odtwórczynią roli Elizabeth Harmon została Anya Taylor-Joy, od razu wiedziałam, że będzie to jedna z moich ulubionych produkcji.
Wiedziałam również, że muszę sięgnąć po książkę znanego mi już Waltera Tevisa, skoro chcę się dowiedzieć o głównej bohaterce wszystkiego, co najważniejsze. Wiadomo - serial a powieść to czasami dwa różne światy. I pozostał we mnie ten promyk ciekawości, którą w końcu trzeba było zaspokoić.
No więc dziś przeważnie o "Gambicie królowej" w wersji oryginalnej - czyli papierowej.
"W wieku ośmiu lat Beth Harmon trafia do sierocińca. Tam wkrótce odkrywa swoje dwie największe miłości: grę w szachy i środki odurzające. Szachów uczy się w piwnicy, pod okiem gburowatego woźnego, który szybko poznaje się na jej niezwykłym talencie. Małe zielone pigułki są podawane jej i innym maluchom, żeby w domu dziecka łatwiej było utrzymać spokój.
Obie obsesje będą towarzyszyć Beth, kiedy opuści dom dziecka, przeniesie się do rodziny adopcyjnej i spróbuje zbudować dla siebie nowe życie. Wspinając się na szczyty amerykańskich, a potem światowych rankingów szachowych, będzie się równocześnie mierzyć z własnym pragnieniem samozniszczenia".
Z serialu, który oglądałam jakiś czas temu pamiętam to piękno, w jakim ukazane zostały szachy. Piękno, w jakim ukazano tragedię głównej bohaterki. Sceneria, ubiór, muzyka... Wszystko to składało się na coś spektakularnego. Na coś, co przez ekran telewizora wyglądało jak prawdziwa sztuka.
Autor - ku mojej uciesze - zadbał jednak o to, by ta skomplikowana i złożona gra była wystarczająco zrozumiała i przystępna dla kogoś mniej sprytnego od Beth Harmon.
W książce jej gra opiera się na zasadzie akcja-reakcja, przez co strona po stronie możemy przeżywać rozgrywki głównej bohaterki razem z nią. W serialu jest to coś więcej, oczywiście - bo możemy to zobaczyć. Ruchy pionów, spojrzenia w oczy, szachownica. Ale to naprawdę bardzo pomaga przy czytaniu, kiedy śledzimy pasję Elizabeth krok po kroku, w zasadzie od środka.
Co do samej postaci Elizabeth, na pewno budzi ona sporo kontrowersji. W serialu odważnie zdecydowano, że będzie miała inny kolor włosów niż w książce i wbrew pozorom wiele to znaczy, kiedy wiadomo nam, jaki charakter ma nasze cudowne dziecko.
Przez rozdziały poznajemy ją coraz lepiej - wydaje mi się jednak, że stopniowo jest ona czegoś pozbawiana. Pod kątem książki czuję niedosyt spowodowany zakończeniem otwartym, choć w serialu tak tego nie odczuwałam. Ale w powieści Waltera Tevisa na pewno jest postacią dużo mniej emocjonalną niż odgrywająca ją Anya Taylor-Joy, która dołożyła wszelkich starań, by zaspokoić fanów książki.
Książka jest oczywiście naprawdę bardzo, bardzo dobra. Mówi się nawet, że to dzieło literatury ma szansę na stanie się czymś głośnym dzięki powrotowi, który zawdzięcza reżyserom ekranizacji.
Jednak - tak jak wspomniałam - książkę czyta się łatwo. Może nawet z a łatwo. Czytałam już Tevisa i pamiętam z "Człowieka, który spadł na Ziemię..." że autor ma naprawdę szeroką wiedzę i spory warsztat, z którym mógł popracować tutaj bardziej. Mógł naładować książkę większą emocjonalnością, nacechować Beth i innych bohaterów bardziej wyraziście. Bo jego główna bohaterka odznacza się głównie talentem do szachów i uzależnieniem, a poza tym wydaje się być dosyć zwyczajna i niezbyt interesująca.
Gdybym nie widziała wcześniej serialu, pewnie dużo ciężej byłoby mi przez to przebrnąć. Wyobrażałam sobie niektóre sytuacje, które już wcześniej widziałam. Nadawałam im wymiaru i wydawało się, że dzięki temu miały lepszy wydźwięk. Tragedia Elizabeth Harmon - podobnie jak jej emocje i dusza - są czymś dużo bardziej złożonym. W powieści są to przejścia od jednego stanu do drugiego, niemal natychmiastowe. Powinno się to jednak dziać stopniowo, a autor powinien niektórym myślom pozwolić się bardziej rozwijać.
Ale mimo to, uważam to za naprawdę wybitną pozycję. Nie zawiodłam się, a do tego przyłapałam się na tym, że cała ta gra w szachy wydała mi się nawet interesująca. Walter Tevis stworzył coś naprawdę niesamowitego, co niemal każdy może przeczytać i miło spędzić przy tym czas.
Powszechna jest opinia, że to historia o samotności, przyjaźni i pasji. Zgodzę się z tym wszystkim, dodając, że to przede wszystkim opowieść o destrukcyjnej chęci bycia najlepszym w tym, co się robi oraz uzależniającym zwycięstwie, które nigdy nie trwa wiecznie.
O dziecku zagubionym w świecie dorosłych, zmuszonym by dojrzeć zbyt wcześnie. O cudownym, autodestrukcyjnym dziecku grającym w szachy.
- Dominika
Komentarze
Prześlij komentarz