Przejdź do głównej zawartości

"Niezbędnik obserwatorów gwiazd" - druga szansa dla Matthew Quicka

 

"Prawie wszystko można zniszczyć. Wszystko jest kruche. Tymczasowe".







Moje ponowne spotkanie z Matthew Quickiem nastąpiło szybciej, niż się spodziewałam. Nowe wydanie książki, o której jakiś czas temu (dosyć dawno temu) było głośno, z jakiegoś powodu mnie pociągało i w końcu udało mi się zakupić "Niezbędnik obserwatorów gwiazd". 

Po "Poradniku pozytywnego myślenia" miałam nadzieję, że ta pozycja będzie przełomowa jeśli chodzi o tego autora. Liczyłam na lżejszą narrację, styl podobny nieco do stylu Johna Greena... Po prostu na przyjemną młodzieżówkę, która zapadnie w pamięć. 

Czy jednak ta powieść się naprawdę wyróżnia? 







"Finleyowi nigdy nie było łatwo, ani w szkole, ani w domu. Ale dwie rzeczy go utrzymują przy życiu: miejsce w drużynie koszykówki i Erin, dziewczyna, która potrafi rozjaśnić nawet najciemniejsze dni jego życia.

Pewnego dnia w liceum pojawia się Russ. Twierdzi, że przybywa z kosmosu, ma też za sobą przeszłość, od której chce uciec. Jest jednym z najlepszych młodych koszykarzy w kraju i rywalem Finleya w szkolnej drużynie.

Wbrew wszelkim przeciwnościom Russ i Finley zostają przyjaciółmi. Okazuje się, że osoba, po której najmniej się tego spodziewamy, może dodać nam odwagi, by zmierzyć się z tym, co już było, i ruszyć swoją drogą".

POWYŻSZY OPIS POCHODZI OD WYDAWCY







Zatem przechodząc do sedna...

Gdybym miała porównać "Niezbędnik..." z "Poradnikiem..." to zdecydowanie wybrałabym to pierwsze. Może dlatego, że styl jaki wybrał autor wydawał się zakrawać o ten "lżejszy", o czym wspomniałam. Jest to przecież powieść młodzieżowa, w odróżnieniu do drugiej pozycji. 

Jednak pomimo tego, czegoś mi tu decydowanie brakowało. Wątek, który obrał sobie za cel Quick zdawał się tracić znaczenie z rozdziału na rozdział. Był to wątek moim zdaniem najistotniejszy i najciekawszy, a dotyczył on Numeru 21. Autor w pewnym momencie tak mocno skupił się na kompletnie przeciętnym bohaterze, że zapomniał chyba o tym, czym naprawdę jest ta książka. A jest ona podróżą przez gwiazdy. 

Tylko czy ta książka ma cokolwiek wspólnego z kosmosem? Miałam taką nadzieję. Poza tym, że bohaterowie co jakiś czas oglądali gwiazdy, ten wątek nigdy nie został rozwinięty wystarczająco dobrze. Jak już wspomniałam, dotyczył on głównie Numeru 21, którego historia w pewnym momencie drastycznie się urywa. Widać tu próby nadania tej przestrzeni większego sensu, większego znaczenia, ale - jak wspomniałam - dla mnie to zdecydowanie za mało. 

Mam wrażenie, że wielu autorów potrafi wpleść się w powieści młodzieżowe bez problemu, ale u Quicka zauważam problemy. Moim zdaniem używa schematycznych rozwiązań, tym samym na siłę wplatając wątki kompletnie surrealistyczne, jednocześnie nie potrafiąc ich dokończyć ani poprowadzić do końca. Bo ta książka zdecydowanie miała potencjał; czytało się ją dobrze, ale nie była tak wyjątkowa, jak można było się spodziewać. A przecież mogła być. 

Podsumowując: dla każdego, kto ma wolną chwilę i szuka czegoś, co na dwie, może trzy noce zabije czas, mogę tę książkę polecić. Dla wymagających i szukających wrażeń czytelników muszę powiedzieć, że może się to nie spodobać. Ale wszystko zależy oczywiście od osobistych upodobań. 


Pozdrawiam!












- Dominika 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wydawnictwo Insignis z nowymi premierami i pod nową nazwą? - co szykuje imprint, premiery i zapowiedzi

 

"Duma i uprzedzenie" - czyli klasyka gatunku

  "Człowiek w dramatycznej sytuacji nie zważa na etykietę przestrzeganą przez innych". Jane Austen to królowa romansu. Stworzyła klasyk, który po dziś dzień jest swego rodzaju wyznacznikiem dla wielu innych pisarzy i twórców historii miłosnych. A, jak wiadomo, z klasyką nie sposób się sprzeczać.  Nie obawiałam się w zasadzie niczego, a już na pewno nie tego, że autorka mnie zawiedzie. W tej sprawie się nie pomyliłam; historia Elizabeth była mi bliższa, niż z początku się spodziewałam że będzie. I do tej pory mocno nią żyję. Miłosne rozterki, rodzinne konflikty i kłamstwa... wszystko to za sprawą tytułowej dumy i uprzedzeń.  Jak daleko zaprowadzą one bohaterów? "Na początku zeszłego stulecia niezbyt zamożny ojciec pięciu córek nader często musiał zadawać sobie pytanie: kiedyż to w sąsiedztwie pojawi się jakiś odpowiedni kawaler? A kiedy już się pojawił, następowały dalsze perypetie, które Jane Austen z upodobaniem opisywała. "Duma i uprzedzenie" uważana jest za ...

"Yellowface" - rynek wydawniczy okiem autorki trylogii "Wojen makowych"

  "Taki już los człowieka, który opowiada historie. Stajemy się niekiedy ogniskami, w których skupia się makabra".