"Niektórzy ludzie mówią, że umieranie w samotności jest gorsze niż sama śmierć. Może powinni spróbować samotności życia".
Kilka lat temu, kiedy chodziłam jeszcze do gimnazjum, w klubie książki padł ten tytuł: "Chłopak, który stracił głowę". Intrygujący, ciekawy, niejednoznaczny... Ale jakoś umknęło mi to kiedy dorastałam i szukałam swojego gatunku.
Jakiś czas temu sobie o tym przypomniałam, nie pamiętam konkretnie jak. Może zobaczyłam gdzieś okładkę i to wspomnienie we mnie odżyło, a może po prostu gdzieś to znów usłyszałam. W każdym razie, poszukałam tej pozycji i zakupiłam sobie jeden egzemplarz, by zobaczyć, co tak bardzo przyciągnęło uwagę szesnastoletniej wersji mnie.
Trochę tu ze sobą walczę. Walczę z wszystkim tym, co kocham teraz i tym, co pociągało mnie w literaturze trzy albo cztery lata temu. To takie zderzenie ideałów, które towarzyszyły mi przez ten okres dorastania aż do dziś, kiedy w końcu dorosłam. Widzę różnicę w fabule, w stylu i w wielu innych aspektach kolidującą z tym, z czym spotykam się dziś.
To była pouczająca podróż, ale teraz trochę o książce...
Niegdyś często zdarzało mi się porównywać książki młodzieżowe do tych od Greena. Może te zależności nie były tak uderzająco podobne, ale kiedyś byłam fanką "Gwiazd naszych wina" i ten styl non stop przewijał się gdzieś w moim życiu. Dziś ponownie idę w tę stronę i oświadczam, że "Chłopak, który stracił głowę", dotarł do tej właśnie szuflady w moich wspomnieniach. Do wielkich czasów Johna Greena...
Ten wiecznie skonfliktowany ze światem bohater, jego ironiczne i obojętne podejście do życia i w ogóle do wszystkiego wokół, głupie nastoletnie wybryki, pewien schemat rodziny, życia, grupki przyjaciół... Jedynym wyjątkiem jest sama historia, w której Travis traci ciało od szyi w dół. Budzi się po tych pięciu latach i przekonuje się, że wszystko się zmieniło, a życie toczyło się bez niego.
To nie tak, że książce brakuje uroku. Ani tak, że jest zła. Jest po prostu pod wieloma względami powtarzalna, przewidywalna, ubrana w ładne metafory, wzbogacona w bohaterów, z którymi jakiś większy procent nastolatków będzie mogło się utożsamić. To z jednej strony fajne, że widzimy tę zwyczajność, tę autentyczność, ale z drugiej strony... trzeba to dobrze poprowadzić.
Ledwo udało mi się spamiętać imiona bohaterów, bo przebrnęłam przez tę książkę szybko wiedząc, że jeśli będę zwlekać, to ją porzucę. Starałam się wyłapać najważniejsze, choć wielokrotnie miałam wrażenie, że niektóre sprawy są do granic możliwości spłycone. Nie można jednak zarzucić tu tego, że było nudno, bo lekkie pióro autora pomagało i to bardzo.
Nie spotkałam się wcześniej z taką opowieścią i być może to właśnie to obudziło we mnie takie emocje kiedy byłam młodsza. Starano się zrobić z tego najbardziej młodzieżową młodzieżówkę, jakkolwiek głupio to brzmi. Na początek przygody z czytaniem lub na jakiś lżejszy okres czytelniczy jest idealna, bo nie mąci mocno w głowie, nie zmusza do jakichś myśli filozoficznych, w pewnym sensie odświeża umysł. Nie żałuję oczywiście przeczytania tej pozycji i być może to był już ostatni gwizdek, by to zrobić. Gdybym była jeszcze starsza, pewnie mogłabym się tu nie odnaleźć.
Ta historia z "fajną paczką znajomych i nieuleczalnym rakiem" jest już trochę przewałkowana i nie wiem, ile jeszcze będą z tego czerpać, ale myślę, że mamy już dość takich pozycji na półkach w księgarniach. Albo tylko odnoszę takie wrażenie.
Travis bywał irytujący. Jego przyjaciele trochę mniej. Cała ta akcja ogólnie była łatwa do przyswojenia, a tło historii pouczające. Nie można wyobrazić sobie sytuacji, w której ktoś dokonuje na nas naukowego odkrycia, w której musimy się żegnać z bliskimi na zawsze, a później budzić się po jakimś czasie z martwych i oglądać, jak życie toczy się dalej bez nas. To zatrzymanie się w pewnym momencie istnienia wielu by osłabiło, a wręcz przyprawiło o szaleństwo.
Na tym chyba polega wyjątkowość "Chłopaka, który stracił głowę..." - w takiej sytuacji ciężko się postawić, a mimo wszystko czytelnik czuje to wszystko, o czym opowiada bohater. Bo kto z nas nie czuł samotności? Kto z nas nie czuł choć raz, że coś nieodwracalnie zniknęło i nie da się tego odzyskać?
To dobra młodzieżówka.
- Dominika
Komentarze
Prześlij komentarz