"Choć urazy potrafią przetrwać wieki, to wspomnienia blakną z biegiem lat".
Nie chcę od razu rzucać się na głęboką wodę i mówić, że "Lore" odmieniła moje życie, że jest najlepszą książką... nie chcę dodawać jej niepotrzebnych atutów bo, jak każda książka, ma swoje plusy i minusy. Chciałam jedynie opowiedzieć Wam trochę o fabule, o tym, co czułam czytając tę powieść. O tych emocjach które się we mnie kłębiły przez ostatnie trzy dni - o emocjach naprawdę skrajnych, niepozwalających mi odejść od "Lore" nawet na chwilę.
Ta książka mnie złamała.
Nie wiem, co powiedzieć w tym natłoku emocji. Nie jestem pewna, od czego najlepiej byłoby zacząć...
Nie pokładałam w "Lore" dużych nadziei. W moje ręce trafiła zupełnie przypadkiem i przyznam, że byłam nastawiona sceptycznie do fabuły jak i ogólnie do tego, jak ta książka jest obszerna. Sądziłam że przez te prawie 600 stron będę karmiona naukowymi faktami o mitologii greckiej, suchą akcją, która mnie zamęczy. I nie mogłam się bardziej mylić...
Teraz brak mi słów na to, co czuję. Gubiłam się przez jakąś część akcji, bo uniwersum autorki jest na tyle rozbudowane i naładowane symboliką, że nie każdy może się tu odnaleźć... Dziwne jest jednak to, że ta niewiedza od czasu do czasu nie wpłynęła w ogóle na treść, którą stopniowo poznawałam.
Wiedziałam, że coś mi umyka, ale jednocześnie wszystko łączyło się na końcu w całość. Nie czułam żebym traciła coś ważnego w danym wątku i to było niesamowite, bo bardzo obawiałam się o takie sytuacje.
Im dalej brnęłam w "Lore", tym bardziej się zakochiwałam. Na początku w głównej bohaterce i jej charakterze, a później we wszystkim jak leci - w Castorze, w Milesie, w Atenie, w Vanie. W ich poczuciu humoru, w ich ideałach, działaniach, w ich historii. Pokochałam sarkazm i ironię, jaką posługiwała się autorka, bo dzięki temu potrafiłam się zaśmiać czy też uśmiechnąć. Podziwiam też to, jak doprowadziła mnie do płaczu, jak mnie rozbiła na części tylko po to, by poskładać mnie na nowo. To wszystko, co mnie zaskakiwało, co sprawiało, że utonęłam w "Lore" na dobre. Byłam naprawdę pod wrażeniem tego, ile uczuć we mnie siedziało podczas tych kilku dni z jedną - zdaje się typową - książką. Teraz widzę, że jest naprawdę wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju.
Chciałabym zwrócić uwagę na usterki, bo na pewno kilka ich było, ale w tym zachwycie ciężko mi jest je sobie przypomnieć. Oznacza to, że nie były na tyle rażące, by wpłynęły na moją opinię czy też bieg akcji. Jako krytyczna czytelniczka, którą naprawdę łatwo jest zrazić, jestem tym faktem zaskoczona.
Świat "Lore" wydawał mi się z początku odległy, ale z czasem to uczucie zniknęło. Chciałam poznać go bliżej, wiedzieć, skąd wzięły się ich tradycje, jak funkcjonowały rody, co sprawiło, że teraz bogowie muszą się ukrywać... To naprawdę szerokie zagadnienie, którego nie jestem w stanie Wam teraz dobrze opisać.
Więź, jaką nawiązałam z tą książką jest dla mnie zaskoczeniem. Nie spodziewałabym się po sobie, że kiedykolwiek polubię lektury o takiej tematyce... a jednak z wiekiem wiele się zmienia.
"Lore" mnie złamała. Wzruszyła, rozśmieszyła, zdenerwowała, zaskoczyła... Sprawiła, że nie jestem w stanie ocenić swoich uczuć względem niej. To rozłamanie pewnie w końcu minie, ale rzadko mi się to przytrafia, tym bardziej w młodzieżówkach.
Bardzo cieszę się, że to właśnie "Lore" otworzyła mój rok 2022.
- Dominika
Komentarze
Prześlij komentarz